30 września 2013

Chleb pieczony na liściu chrzanu.

Podobnie jak autorkę przepisu do upieczenia tego chleba skłoniły mnie chleby, które spotykam na różnorakich jarmarkach i festiwalach. Pieczywo pieczone na liściu chrzanu jest tam bardzo popularne i ma też niemałą cenę :) Jako osoba zafascynowana "produkcją" domowego chleba po powrocie z jarmarku postanowiłam się zmierzyć z tym chlebem, ponieważ byłam już wtedy szczęśliwą posiadaczką zakwasu żytniego, a i liść chrzanu też udało się znaleźć :) Był to dla mojego zakwasu pierwszy poważny sprawdzian: miał pracować sam, bez dodatku drożdży :) Jak widać poniżej, spisał się na medal, mogę śmiało powiedzieć, że takiego smaku oczekiwałam od domowego chleba na zakwasie :)



























Składniki (jeden duży bochenek):

Zaczyn:
  • 180 g mąki żytniej razowej
  • 150 g wody
  • 2 łyżki zakwasu
Wymieszaj składniki zaczynu i odstaw na 14-16 godzin.

Ciasto właściwe:
  • 270 g mąki pszennej chlebowej
  • 160 g wody
  • 9 g soli
  • zaczyn
  • liść chrzanu
Wymieszaj wszystkie składniki, miksuj 3 minuty na najniższej prędkości i dodatkowe 3-4 na średniej. Odstaw do wyrastania na 2,5 godziny.
Uformuj bochenek, włóż do omączonego koszyka i nakryj liściem chrzanu. Odstaw do wyrastania na 2-2,5 godziny.

Piecz w naparowanym piekarniku 15 minut w temperaturze 240ºC i 20-25 minut w temperaturze 225ºC. Studzimy na kratce.

Smacznego! :)


Chlebek dołączam do wrześniowej listy "Na zakwasie i na drożdżach" klik

26 września 2013

Przetwory śliwkowe. Klasyczne powidła śliwkowe, korzenny duet śliwki i figi oraz mirabelka z amaretto.

Koniec lata i początek jesieni to niewątpliwie czas śliwek. Można powiedzieć, że śliwka to owocowa królowa jesieni. Fioletowe, różowe i żółte robią się drzewka, zaraz po nich kolorowe od różnych odmian śliwek są stragany na naszych targach i ryneczkach. Szczęśliwi posiadacze ogrodów i sadów oraz mieszkańcy małych mieścin (tak jak ja :)) zbierają je z własnych drzewek, czy też dzikich, rosnących gdzieś na uboczu ("bezołowiowych" :)), które obrodziły w mirabelki :)

OTO TRIO :)


Jeśli chodzi o klasyczny, znany z dawien dawna przepis na powidła wystarczy powiedzieć tylko słowo: cierpliwości, cierpliwości i jeszcze raz cierpliwości :) A będą wyjątkowe, własne i pyszne :)



Powidła śliwkowe
  • 1 kg śliwek (waga bez pestek)
  • ok. 1/2 szklanki cukru lub więcej (wszystko zależy do tego jaką słodkość lubimy oraz jaka będzie gęstość naszych powideł)
1 dzień.
 
Śliwki myjemy, przepoławiamy i usuwamy pestki. Wkładamy śliwki do garnka z grubym dnem i smażymy na bardzo małym ogniu, od czasu do czasu mieszając drewnianą łyżką/szpatułką. Trzymamy je na ogniu ok. 1 godziny (powinny się całkowicie rozpaść i być dość gęste). Zdejmujemy z ognia i odstawiamy do całkowitego wystudzenia (najlepiej na noc).

2 dzień.
 
Śliwki ponownie smażymy na małym ogniu (dużo więcej mieszamy, żeby już dość gęsta masa nie przypalała się). Trzymamy je na ogniu ok. 0,5 - 1 godziny (będą jeszcze bardziej gęste). Zdejmujemy z ognia i odstawiamy do całkowitego wystudzenia (znów najlepiej na noc). 

3 dzień.
 
Śliwki ostatni raz smażymy na małym ogniu (dużo więcej mieszamy, żeby już dość gęsta masa nie przypalała się). Trzymamy je na ogniu ok. 0,5 h, po tym czasie dodajemy cukier, smażymy jeszcze kilka minut, nieustannie mieszając żeby uniknąć przypalenia (sprawdzamy czy są dla nas odpowiednio słodkie i ew. dodajemy więcej cukru). Gorące powidła przekładamy do wyparzonych słoików i mocno zakręcamy (ew. pasteryzujemy).


Moja Mama sceptycznie podchodziła do przetworów z mirabelek, bo twierdziła, że będą kwaśne, że to nic specjalnego. Możecie sobie wyobrazić jaka była zdziwiona, gdy posmakowała dżemu widocznego poniżej :)


Dżem mirabelkowy z amaretto (inspiracja: mirabelki z amaretto Insuliny)
  • ok. 500 g mirabelek
  • ok. 400 g cukru lub więcej (mirabelki są bardzo wymagające)
  • 100 ml amaretto lub więcej (zależy od gustu)
Mirabelki zasypujemy cukrem i gotujemy na małym ogniu aż się rozpadną (co jakiś czas mieszamy żeby się nie przypaliły). Przecieramy owoce przez sito z grubymi oczkami w celu pozbycia się pestek (można wypestkować oczywiście przed i od razu gotować sam miąższ). Wrzucamy owoce do garnka, dolewamy amaretto i ew. dodajemy więcej cukru.  Gotujemy do uzyskania złocistego, gęstego dżemu. Przekładamy do wyparzonych słoiczków (ew. pasteryzujemy).

Połączenie fig i śliwek w cieście było tak dobre, że warto było ten zestaw zamknąć też w słoiczku na zimę. A żeby jeszcze bardziej Panie do siebie pasowały, uzupełniłam ten zgrany duet przyprawą korzenną. Jeśli macie ochotę na konfiturę z samych fig, znajdziecie ją tu klik.


Powidła śliwkowe z figą i przyprawą korzenną 
  • 1 kg śliwek (waga bez pestek)
  • 4 - 5 fig
  • ok. 1/2 szklanki cukru lub więcej (wszystko zależy do tego jaką słodkość lubimy oraz jaka będzie gęstość naszych powideł) 
  • przyprawa korzenna (ilość dowolna ok. 1 łyżeczki u nas wystarczyło)
1 dzień.
 
Śliwki myjemy, przepoławiamy i usuwamy pestki. Wkładamy śliwki do garnka z grubym dnem i smażymy na bardzo małym ogniu, od czasu do czasu mieszając drewnianą łyżką/szpatułką. Trzymamy je na ogniu ok. 1 godziny (powinny się całkowicie rozpaść i być dość gęste). Zdejmujemy z ognia i odstawiamy do całkowitego wystudzenia (najlepiej na noc).

2 dzień.
 
Figi myjemy i kroimy na małe kawałki, dodajemy do śliwek i ponownie smażymy na małym ogniu (dużo więcej mieszamy, żeby już dość gęsta masa nie przypalała się). Trzymamy owoce na małym ogniu ok. 0,5 - 1 godziny (będą jeszcze bardziej gęste). Zdejmujemy z ognia i odstawiamy do całkowitego wystudzenia (znów najlepiej na noc). 

3 dzień.
 
Powidła ostatni raz smażymy na małym ogniu (dużo więcej mieszamy, żeby już dość gęsta masa nie przypalała się). Trzymamy je na ogniu ok. 0,5 h, po tym czasie dodajemy cukier oraz przyprawę korzenną do smaku, smażymy jeszcze kilka minut, nieustannie mieszając żeby uniknąć przypalenia (sprawdzamy czy są dla nas odpowiednio słodkie i ew. dodajemy więcej cukru). Gorące powidła przekładamy do wyparzonych słoików i mocno zakręcamy (ew. pasteryzujemy).

Smacznego! :)

23 września 2013

Lany jabłecznik.

Zeszyt z przepisami jest chyba w większości domów. Mamy, babci lub też własny. To skarbnica starych, dobrych i przede wszystkim sprawdzonych przepisów, można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że są to przepisy, z których ciasta po prostu nie mogą nie wyjść. Ja, skorzystałam z przepiśnika Mamy. Ma w nim zapisane receptury na wszystkie "podstawowe" ciasta. Zmierzyłam się już z sernikiem gotowanym i murzynkiem w postaci ciasta figowego, teraz przyszedł czas na jabłecznik. Lany jabłecznik, bo tak się mówi o nim u nas w domu, przygotowuje się w jednej misce i wylewa pół porcji bezpośrednio na blaszkę, a kolejną na jabłka. Zawartość blaszki po upieczeniu znika w zastraszającym tempie, bo ciasto wprost rozpływa się w ustach :) Oczywiście nie smakuje jak ten, który robiła Mama (choć ona uważa inaczej ;)), bo smaki z dzieciństwa są chyba praktycznie nie do odtworzenia w 100 procentach :) A tak swoją drogą to kto z niecierpliwością nie czekał, aż Mama wyjmie w końcu ciasto z piekarnika i da posmakować jeszcze ciepłe? Chyba nikogo takiego nie znajdę ;)

Sielski, "kropkowy" klimat zdjęć i tło dla jabłecznika (retro jabłecznik i retro kropki :)), zawdzięczam firmie Papstar Polska - dziękuję :)


Składniki (forma 30x24 cm) - muszą być w temp. pokojowej:
  • 250 g miękkiego masła lub margaryny
  • 3/4 szklanki curku
  • 5 dużych jajek
  • 1 i 3/4 szklanki mąki pszennej
  • 3/4 szklanki mąki ziemniaczanej
  • 2 łyżki proszku do pieczenia
  • 1/2 szklanki gęstej śmietany 18%  
  • litrowy słoik dżemu/musu jabłkowego z cynamonem lub bez (lub przygotowany na świeżo z ok. 1 kg jabłek i ok. 1/2 szklanki cukru - ugotowany i przestudzony)
  • cukier puder do posypania
Masło/margarynę ucieramy z cukrem, dodajemy stopniowo mąkę pszenną i ziemniaczaną. Następnie cały czas miksując dodajemy po jednym jajku. Na koniec dodajemy proszek do pieczenia wymieszany ze śmietaną. Rozdzielamy ciasto na dwie części, pierwszą wykładamy na formę wyłożoną papierem do pieczenia lub wysmarowaną tłuszczem i obsypaną bułką tartą, następnie równomiernie rozsmarowujemy jabłka i kolejną warstwę ciasta na nich (będzie ciężko, trzeba to robić bardzo delikatnie). 
Wstawiamy ciasto do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy ok. 30 - 40 min (aż się zezłoci). Studzimy na kratce.

Smacznego! :)

19 września 2013

Kokosowa panna cotta z malinami.

Czasem bywa tak, że składniki na danie/ciasto/deser, pojawiają się w domu "znienacka" i mimowolnie układają się w głowie w całość. Tak było właśnie z tą panna cottą. Kremówka została w lodówce po robieniu tortu urodzinowego dla Chrześniaka, mleczko kokosowe przyjechało z mamą z zakupów, a późne, wrześniowe maliny z babcią, po wizycie u cioci. Nie musiałam ustawiać ich koło siebie, zastanawiać się całą noc co z tego wszystkiego zrobić, za bardzo lubię panna cottę, żeby nie wpaść na pomysł jej zrobienia od razu :)


Składniki (4 porcje):
  • 200 ml śmietany kremówki
  • 300 ml mleczka kokosowego
  • 50 g cukru
  • 2,5 łyżeczki żelatyny
  • 1/3 szklanki gorącej wody
  • 100 g malin + kilka do przybrania
  • 100 ml mleczka kokosowego
  • 50 g cukru
  • wiórki kokosowe
Śmietankę zagotowujemy z mleczkiem i cukrem. Zdejmujemy z ognia. Żelatynę rozpuszczoną w gorącej wodzie, wlewamy  do śmietankowej mieszanki, energicznie mieszamy, żeby składniki dobrze się połączyły. Rozlewamy płyn do naczynek. Odstawiamy do wystudzenia w chłodne miejsce (nie do lodówki!) na ok. 1 - 1,5 h. Po tym czasie przykrywamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki do całkowitego stężenia na kilka godzin lub na całą noc.
Przed podaniem przygotowujemy mus malinowy. Maliny rozgniatamy blenderem, dodajemy cukier (można dodać więcej niż 50 g jeśli są zbyt kwaskowe) oraz mleczko kokosowe. 
Panna cottę podajemy polaną musem malinowym, udekorowaną świeżymi malinami i wiórkami kokosowymi.

Smacznego! :)

17 września 2013

Kruche ciasto z budyniową pianką, figami i śliwkami.

Skojarzyłam już figę z murzynkiem (o tu: klik), teraz czas na poznanie kolejnej.. ze śliwką :) Miałam ostatnio wielką potrzebę zrobienia i zjedzenia ciasta kruchego, a że zobaczyłam przepis na bardzo apetyczne śliwkowe ciasto z pianką na blogu Majanki, to musiałam w końcu wziąć się do roboty i odświeżyć "umiejętność ugniatania ciasta kruchego" :) U mnie, jak już wcześniej napisałam śliwki występują razem z figami. I tak jak podpatrzyłam, to pasuje im wzajemne towarzystwo.. ;)


Składniki:

Składniki na kruche ciasto:
  • 2,5 szklanki mąki pszennej (można dać krupczatkę)
  • 250 g masła (zimnego)
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 3 łyżki cukru pudru
  • 5 żółtek
Masło pokroić w kostkę, szybko zagnieść z pozostałymi składnikami ciasta (można również składniki zmiksować w malakserze). Jeśli ciasto będzie zbyt sypkie, dodać 1 - 2 łyżki wody. Podzielić na 2 części - około 60% i 40%, każdą zawinąć w folię spożywczą, zamrozić. Tą czynność można zrobić dzień wcześniej (ja robiłam tego samego dnia, ciasto siedziało w lodówce około 1 godziny). Blachę o wymiarach 33 x 20 cm (u mnie 26x36cm) wysmarować masłem, wyłożyć papierem do pieczenia. Na spód zetrzeć na tarce większą część ciasta (60%), lekko przyklepać dłonią i wyrównać. Podpiec na złoty kolor w temperaturze 190ºC przez około 20 minut. Odstawić do całkowitego wystudzenia.

Delikatna budyniowa pianka: 

  • 5 białek 
  • 1 szklanka drobnego cukru do wypieków
  • 16 g domowego cukru wanilinowego
  • 2 opakowania budyniu waniliowego lub śmietankowego, bez cukru (2 x 40 g)
  • 1/2 szklanki oleju słonecznikowego

Ponadto:

  • około 300 g śliwek i 4 - 5 fig pokrojonych na małe kawałki
  • ewentualnie cukier puder do oprószenia (nie posypywałam)
Śliwki umyć, przepołowić i wypestkować. Figi umyć i pokroić. Kiedy podpieczony spód jest wystudzony, zacząć ubijać białka. Po ubiciu na sztywno, powoli, łyżka po łyżce wsypywać drobny cukier i cukier waniliowy, cały czas ubijając na najwyższych obrotach. Następnie powoli wsypywać proszek budyniowy, cały czas miksując, by dobrze się rozpuścił. Strużką wlewać olej, miksując do połączenia. Na podpieczony, zimny spód ciasta wyłożyć ubitą pianę. Wyrównać, układać naprzemiennie śliwki i figi. Owoce łopatką lekko wepchnąć w pianę. Na wierzch zetrzeć resztę zamrożonego ciasta (40%). Piec w temperaturze 190ºC przez około 30 - 40 minut. Wyjąć, przestudzić.

Smacznego:)



15 września 2013

Śniadaniowe bułeczki pszenno - razowe na zakwasie.

Nie wymagają zerwania się o 5 rano. Nie wymagają też wielogodzinnego wyrastania i co za tym idzie: czekania na siebie. Wystarczy wstać koło 8, zamieszać, zagnieść, odstawić na godzinkę, uformować, a na końcu oczywiście piec kilka minut. W efekcie powstają świeże bułeczki na śniadanie. Bez wychodzenia z domu i bez wielkiego wysiłku. Dobrze smakują z miodem, masłem, czy serem, w sumie dobrze smakują ze wszystkim, bo domowe pieczywo zawsze dobrze smakuje :)


Składniki (ok. 8 sztuk):
  • 150 g aktywnego zakwasu żytniego, dokarmionego 10-12 h wcześniej*
  • 300 g mąki pszennej
  • 100 g mąki pszennej razowej (lub orkiszowej)
  • 170-200 g wody
  • 2 łyżki oliwy
  • 1 łyżeczka miodu
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżeczka świeżych drożdży (lub suszonych)
  • 2 łyżki pestek dyni (opcjonalnie)
Zakwas wymieszać z wodą i drożdżami. Dodać oliwę, sól i miód i stopniowo wsypywać mąkę. Wyrobić gładkie ciasto, na końcu dodając pestki dyni (pominęłam).
Ciasto przełożyć do miski wysmarowanej oliwą, przykryć ściereczką i odstawić do wyrastania na ok. godzinę. Ciasto powinno podwoić objętość.
Kiedy ciasto jest wyrośnięte, delikatnie posmarować wnętrza dłoni oliwą i odrywając kawałki ciasta formować bułeczki. Bułeczki ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, zostawiając między nimi ok. 4 cm odstępy.
Piekarnik nagrzać do 230 st C. Wstawić bułeczki i piec ok. 12 minut - do zrumienienia. Bułeczki dość znacznie rosną jeszcze w piekarniku.
Po upieczeniu ostudzić na kuchennej kratce.
 

Smacznego! :)

*zakwas, którego używam ma konsystencję gęstego jogurtu. Ilość wody w tym przepisie należy dostosować do gęstości ciasta - powinno być raczej luźne, ale łatwe do formowania. W żadnym razie nie  może się rozpływać na boki.


Bułeczki dołączam do wrześniowej listy Wisły "Na zakwasie i na drożdżach"

12 września 2013

Chleb paprykowy.

Chlebek w kolorach jesieni. Na przekór zalewającej nas szarości. Jest delikatny, trochę przypomina mięciutką bułeczkę, jednak dobrze się kroi i odsłania swoje wnętrze, wypełnione kawałkami papryczek :) Piękne, kolorowe papryki nie odstraszają teraz ceną, więc można umilić sobie dzień za niewielkie pieniążki :) Powiedzcie sami, czy świat nie jest piękniejszy kiedy rano, na śniadanie, w jesienny dzień zjada się kromkę kolorowego, radosnego chlebka? :) A przy okazji kupowania papryki na targu można zaopatrzyć się w ostatnie sezonowe owoce i może upiec weekendowe ciasto dla jeszcze większej dawki szczęścia? :)

P.S Skąd w ogóle pomysł na taki chleb? Piekłam taki kilka lat temu z przepisu, który był w gazecie. Gazetę zapodziałam, chleb zapamiętałam, a przepis postarałam się odtworzyć sama :)


Składniki (jeden mały bochenek):

Rozczyn:
  • 20 g drożdży
  • 1/3 szklanki letniej wody
  • 1/2 łyżeczki cukru
  • 1 czubata łyżeczka mąki pszennej (typ 650)
Z podanych składników przygotowujemy rozczyn. Drożdże rozpuszczamy w wodzie z dodatkiem cukru, na koniec dodajemy mąkę - mieszamy i odstawiamy na ok. 15 min aż "ruszy".
Ciasto:
  • cały rozczyn
  • 300 g mąki pszennej (typ 650)
  • 1/2 łyżki soli
  • 1/2 szklanki letniej wody
  • 1 łyżka oliwy
  • po 1/4 części z każdego koloru papryk (żółta, czerwona, zielona)
Mąkę i sól mieszamy w misce, dodajemy rozczyn, wodę i oliwę. Wyrabiamy dość gładkie (może się trochę kleić) i elastyczne ciasto. Wkładamy je do miski oprószonej mąką na 15 min. 
W tym czasie paprykę kroimy, osuszamy i kroimy 1/4 z każdej w drobną kostkę. Dodajemy do ciasta, zagniatamy ciasto razem z papryką (będzie to dość trudne, można podsypać ciasto delikatnie mąką, żeby się nie kleiło, papryka może wystawać z ciasta). Odstawiamy ciasto na kolejne 15 min do wyrośnięcia. Po tym czasie przekładamy ciasto do keksówki obsypanej dokładnie mąką i znów odstawiamy do wyrośnięcia na 15 - 20 min. 
Pieczemy chleb w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez ok. 25 min (aż ciasto będzie złociste). Studzimy na kratce.

Smacznego! :)


Chlebek dołączam do wrześniowej listy Wisły "Na zakwasie i na drożdżach"

10 września 2013

Ciasto figowe z amaretto.

Wariacja na temat.. murzynka :) Czyli jak połączyć klasyczne, polskie ciasto, z kojarzoną z gorącym Południem figą i dodatkowo dodać ciastu odrobinę migdałowej nuty w postaci amaretto :) Skąd taki pomysł? Ano stąd, że przy okazji szukania przepisu na ten sernik, dorwałam brulion w którym przepisy zapisywała moja Mama. W tymże brulionie jest skarbnica dobrych, wypróbowanych przepisów, a że leżał na biurku i jakimś cudem otworzył się na stronie z murzynkiem (w momencie kiedy szukałam w głowie pomysłu na wykorzystanie fig.. ;)) to postanowiłam go zrobić. "Zakręciłam" murzynka (jak nakazywał przepis ;)), pokroiłam figi, umoczyłam je w amaretto, wcisnęłam w ciasto i wyszło: "niebo w gębie"! :)

P.S Kolorowe cuda tj. serwetki i talerzyk pochodzą z kolekcji firmy Papstar :)


Składniki (tortownica o wym. 20 - 22 cm):
  • 250 g masła lub margaryny
  • 7 łyżek zimnego mleka lub wody
  • 1,5 szklanki cukru (można spokojnie dać szklankę, bo ciasto wyszło dość słodkie w połączeniu z figami)
  • 2,5 łyżki cukru waniliowego
  • 3,5 łyżki kakao
  • 3 jajka (żółtka i białka osobno)
  • 1 i 3/4 szklanki mąki
  • 2,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 100 ml amaretto
  • 2 - 3 figi pokrojone na ćwiartki
Masło lub margarynę gotujemy z mlekiem lub wodą, cukrami i kakao na małym ogniu, aż wszystkie składniki się połączą. Dodajemy 50 ml amaretto. Odstawiamy do wystudzenia.
Do masy wbijamy żółtka, miksujemy. Dalej miksując dodajemy mąkę i proszek do pieczenia. Białka ubijamy na sztywno, dodajemy do masy, delikatnie mieszając. Wykładamy ciasto na formę wysmarowaną tłuszczem i obsypaną bułką tartą lub mąka albo wyłożoną papierem do pieczenia.
Pokrojone figi przez kilka sekund moczymy w amaretto. Układamy na cieście, delikatnie dociskając (skórką do dołu). Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy przez ok. godzinę (przed wyjęciem sprawdzamy patyczkiem czy ciasto jest gotowe, jeśli wyjdzie suchy, jest już dobre).
Po wyjęciu studzimy na kratce.

Smacznego! :)
*wpis zawiera lokowanie produktu

8 września 2013

Jogurtowa panna cotta z figami i miodem.

Jogurtowa panna cotta z figami jest wrześniowym gościem na tapecie mojego pulpitu za sprawą Magazynu Kuchennego. Stworzyli piękną tapetę i wspaniały deser. Od kilku dni ten deser nieśmiało na mnie "zerkał". Któż mógłby się mu oprzeć..? Spodobało mi się takie wykorzystanie fig, które przestają być w naszym kraju nieosiągalne i drogie. Wrzesień to ich czas i warto je wykorzystać w kuchni, na zmianę z naszymi polskimi owocami. Wracając do samej panna cotty, to jest to jej dietetyczna wersja, która nie ma w sobie za dużo śmietany i dlatego też nie posłużyła mi jako typowy deser i przyznam się, że zjadłam ją.. na śniadanie ;)


Składniki (na 4 porcje):
  • 1½ łyżeczki żelatyny
  • 1 łyżka wody
  • ¾ szklanki mleka
  • ¼ szklanki śmietanki kremówki
  • 4 łyżki cukru
  • 1 szklanka jogurtu greckiego
  • 4 średnie figi, pokrojone na ćwiartki
  • 3-4 łyżki miodu
  • garść listków mięty
Wymieszaj żelatynę z łyżką wody i odstaw, żeby napęczniała.
Mleko wymieszaj w niewielkim garnku ze śmietanką i cukrem. Podgrzewaj, aż prawie się zagotuje, mieszając, żeby cukier się rozpuścił. Zdejmij garnek z ognia, dodaj żelatynę i dobrze wymieszaj, aż żelatyna się rozpuści. Połącz z jogurtem. Przygotuj jedną większą lub kilka małych naczyń/foremek. Wlej do nich przestudzony płyn i wstaw do lodówki, do stężenia, najlepiej na noc. Na wierzchu połóż kawałek folii spożywczej, żeby zapobiec tworzeniu się grubej skórki. Po wyjęciu z foremek (ja swoich nie wyjmowałam) udekoruj ćwiartkami fig, miodem i świeżą miętą.

Smacznego! :)




5 września 2013

Rustykalna tarta z jabłkami i gruszkami w karmelu oraz miętą.

Ostatnio na blogach jest istny "wysyp" tart rustykalnych, z francuskiego zwanych galette. Jest to według mnie bardzo pozytywny wysyp, bo tarty urzekają swoim wyglądem, prostotą wykonania, no i oczywiście smakiem! Ja również nie mogłam oprzeć się pokusie upieczenia galette :) Ile osób, tyle tart i tyleż samo pomysłów na nadzienie. Ja postawiałam na nasze polskie, jesienne klasyki, czyli jabłka i gruszki. Dodatek karmelu i mięty, fajnie podkręca smak, co powoduje, że tarta znika w oka mgnieniu :)


Składniki:

Kruche ciasto (przepis stąd klik):
  • 1 1/4 szklanki mąki
  • 2 łyżki cukru
  • szczypta soli
  • 125 g masła, pokrojonego na kawałki
  • 3 łyżki lodowatej wody
Mąkę wymieszać z cukrem i sola, dodać masło i posiekać, aż masło zamieni się w grudki (świetny do tego jest malakser). Dodać 2 łyżki wody, wymieszać aż ciasto zacznie formować się w całość. Jeżeli ciasto ciągle jest suche, dodawać stopniowo pozostałą łyżkę wody. Ciasto zebrać razem, uformować kule, spłaszczyć, zawinąć w folię plastikowa i schłodzić w lodowce przez co najmniej godzinę. 

Nadzienie:
  • 2 łyżeczki masła
  • 2 łyżki cukru
  • 2 pokrojone w plasterki jabłka
  • 2 pokrojone w plasterki gruszki
  • 1 łyżeczka miodu
  • drobno pokrojone listki z 1 łodyżki mięty
+ cukier i pokrojona drobno mięta do posypania

Rozgrzewamy patelnię, wrzucamy masło, gdy się lekko rozpuści dodajemy cukier, w momencie brązowienia cukru wrzucamy pokrojone w plasterki jabłka i gruszki, dodajemy miód i miętę (można dodać ew. jeszcze odrobinę masła). Smażymy ok. 1 - 2 min, cały czas mieszając (owoce muszą dobrze połączyć się z karmelem i miętą). Zdejmujemy z ognia. Odstawiamy do przestudzenia.
Schłodzone ciasto rozwałkowujemy na papierze do pieczenia na kształt krążka o średnicy ok. 32cm. Papier (a na nim ciasto) przenosimy na dużą płaską blachę. Na środek krążka wykładamy nadzienie (zostawiamy margines ok. 5 cm). Zakładamy margines na nadzienie, nie musi być równo - taka jest idea tarty. Smarujemy brzeg rozbitym jajkiem i posypujemy cukrem kryształem, nadzienie posypujemy miętą. 
Pieczemy tartę w temperaturze 200ºC przez około 30 - 35 minut, aż owoce będą miękkie, a ciasto złociste. Studzimy na kratce (ciasto jest bardzo kruche, trzeba uważać przy przekładaniu na kratkę/talerz). Dobrze smakuje jeszcze ciepłe ;)

Smacznego! :)

4 września 2013

Babeczki z brzoskwinią i bezą.

Smaczne lekkie babeczki. Coś dobrego dla wielbicieli bez. A także babeczek z owocami :) Są nieco bardziej czasochłonne niż muffinki, ale powiedziałabym, że efekt wizualny jest atrakcyjniejszy :) Sięgając po kolejną, w ogóle nie odczuwa się, że to już.. 3 - cia :) U mnie po bezą ukryte były kawałki brzoskwini (wybaczcie moje gapiostwo - nie pstryknęłam zdjęcia wnętrza..), robiłam je też z agrestem (jak zakłada wyjściowy przepis) oraz z jagodami. Myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dodać do nich kawałki śliwki :) Spróbujcie, rozpływają się w ustach!

Przepis z Moich Wypieków kilk

Składniki na 12 babeczek:

  • 125 g masła lub margaryny
  • 100 g drobnego cukru do wypieków
  • 1 jajko
  • 120 g mąki pszennej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 brzoskwinia pokrojona na małe kawałki (można użyć z puszki, będą potrzebne dwie połówki)

Na bezę:

  • 2 białka
  • 100 g drobnego cukru do wypieków
  • 1 łyżeczka soku z cytryny
  • 1 łyżeczka skrobi ziemniaczanej

Wszystkie składniki, z których przygotowujemy babeczki powinny być w temperaturze pokojowej.

Masło utrzeć mikserem do białości, pod koniec ucierania dodać cukier i nadal ucierać. Wbić jajko i ucierać. Dodać mąkę i proszek do pieczenia, wymieszać.

Blachę do muffinek wyłożyć papierowymi papilotkami (można piec również tak jak ja, bez formy, w specjalnych usztywnianych papilotkach). Między papilotki podzielić równo ciasto (ciasta będzie dość mało, ale tak ma być - mocno rośnie!). Na ciasto układać kawałki brzoskwini, po 4 sztuki na każdą muffinkę.

Białka ubić do sztywności. Dodawać cukier, łyżka po łyżce, nadal ubijając. Dodać sok z cytryny, skrobię i ubić.

Pianę bezową wyłożyć bezpośrednio na ciasto, rozdzielając pomiędzy muffinki. Bezę wkładamy do środka papilotki - ciasto rosnąc 'wypchnie' bezę na górę.

Piec w temperaturze 160ºc przez około 30 minut, lub chwilę dłużej, do tzw. suchego patyczka. Wyjąć, przestudzić na kratce.


Smacznego :)

2 września 2013

O jeżynach i malinach. Frużelina i sok z jeżyn oraz maliny w syropie rumowym.

Powiem szczerze, że po jeżyny w lesie byłam po raz pierwszy. Zawsze las kojarzył mi się z jagodami, a jeżyny były nieco "egzotyczne" i niedostępne :) Tym razem mały lasek, nad jeziorem, niedaleko domu "obrodził" w jeżyny. Uzbieraliśmy ich sporo i niestraszne były nam ich małe, zdradliwe kolce :) A maliny, to dar ciocinego ogrodu, tam za to jest istny malinowy gaj! :) Krzaki uginały się od ilości tych dojrzałych, i tych, które miały nabrać koloru :)


Frużelina jeżynowa

Składniki:
  • 500 g jeżyn
  • 2 szklanki cukru
  • 1 - 1,5 łyżki dżem - fixu
Jeżyny zasypujemy 1 szklanką cukru (najlepiej od razu w garnku w którym będziemy je gotować) i zapominamy o nich na ok. 30 min. 
Stawiamy garnek na ogniu i doprowadzamy do zagotowania. Po zagotowaniu, gotujemy jeszcze ok. 10 - 15 min (cały czas obserwując żeby za bardzo się nie rozpadły). Wsypujemy dżem - fix. Gotujemy, aż frużelina zgęstnieje. Żeby sprawdzić czy już jest gotowa tj. czy ma odpowiednią konsystencję, na talerzyk wykładamy 1 łyżkę frużeliny i wkładamy na ok. 10 min do lodówki, jeśli ma pożądaną konsystencję, przekładamy do wyparzonych słoiczków i mocno zakręcamy. Jeśli nie, dodajemy jeszcze 0,5 - 1 łyżeczkę dżem - fixu i doprowadzamy do zagotowania, przekładamy do słoików.




Sok jeżynowy

Składniki:
  • ok. 700 g jeżyn
  • 2 - 3 szklanki cukru
Jeżyny gotujemy z 1,5 szklanki cukru, po zagotowaniu przecieramy przez sito -> "przecier" to dżem jeżynowy (można go wykorzystać np. do tortu klik albo zamknąć w słoiczku i zachować na zimę). Sok zagotowujemy, dodajemy resztę cukru (jeśli będzie za kwaśny dosypujemy jeszcze) i chwilę gotujemy aż się rozpuści. Gorący sok przelewamy do butelek.


Maliny w syropie rumowym (inspiracja klik)

Składniki:
  • 300 g malin
  • 1 szklanka wody
  • 1 szklanka cukru
  • 100 ml białego rumu
Maliny układamy w słoiku. Z wody i cukru przygotowujemy syrop, gotujemy go kilka minut, aż lekko zgęstnieje. Dodajemy alkohol, szybko gotujemy. Zalewamy wrzątkiem owoce. Słoiki szczelnie zakręcamy i ewentualnie pasteryzujemy.

Wszystko odstawiamy do spiżarni i pałaszujemy zimą :)))


1 września 2013

Sernik gotowany z sosem śliwkowym (na biszkopcie). 7 serników na 7 dni tygodnia. Niedziela.

Babciny przepis, spisany przez mamę w jej kucharskim zeszycie, przerobiony i zrobiony przeze mnie na akcję 7 serników na 7 dni tygodnia. Wspólne pieczenie zaproponowała Kasia z bloga Świat Pachnie Szarlotką :) Dlaczego akurat 7? Bo we wspólnym pieczeniu wzięło udział 7 kobietek, z 7 różnymi pomysłami na sernik z owocami :) Mało tego każdy sernik ma przyporządkowany dzień tygodnia, a mój jest sernikiem niedzielnym (choć nie tylko na niedzielę :)). A dlaczego wybrałam właśnie sernik gotowany? Bo to mój koszmar z dzieciństwa :) Wiem, brzmi to dziwnie, ale ja po prostu dopiero kilka lat temu przekonałam się do serników :) I między innymi doceniłam smak i prostotę sernika gotowanego, z którego jako dziecko wyjadałam wyłącznie biszkopt :))

W akcji 7 serników na 7 dni tygodnia poza mną wzięły udział:

1. Kasia

2. Ola
3. Marzena

4. Łucja

5. Magda
6. Aga

Dzięki Dziewczyny za wspólne pieczenie :)


Biszkopt rzucany (Moje Wypieki - niezawodny!):
  • 4 duże jajka lub 5 małych
  • 3/4 szklanki cukru
  • 3/4 szklanki mąki pszennej
  • 1/4 szklanki mąki ziemniaczanej

Białka oddzielamy od żółtek, ubijamy na sztywną pianę. Pod koniec ubijania stopniowo dodajemy cukier, dalej ubijając. Dodajemy po kolei żółtka, nadal ubijając. Mąki mieszamy, przesiewamy i delikatnie dodajemy do ciasta.

Formę prostokątną wykładamy papierem do pieczenia. Wykładamy ciasto. Pieczemy w temperaturze 160 - 170ºC około 30 - 40 minut (lub dłużej, do tzw. suchego patyczka).
Gorące ciasto wyjmujemy z piekarnika, z wysokości około 60 cm opuszczamy je (w formie) na podłogę. Odstawiamy do uchylonego piekarnika do ostygnięcia. Całkowicie studzimy. Przekrawamy na 2 blaty.

Masa sernikowa (można podwoić porcję, wtedy sernik będzie wyższy i masa będzie bardziej widoczna, a ciasto bardziej syte):
  • 500 g twarogu (użyłam wiaderkowego, jeśli chcecie wykorzystać zwykły to musi być zmielony co najmniej 2 - 3 razy)
  • 2 jajka
  • 1/2 szklanki cukru
  • 2 łyżki cukru waniliowego
  • 75 g masła
  • 1/2 opakowania budyniu waniliowego lub śmietankowego (ok. 3 - 4 łyżki)
  • 1/3 szklanki zimnego mleka
Budyń rozrabiamy w mleku. Odstawiamy (w pobliżu miejsca, gdzie będziemy gotować masę serową). Twaróg, jajka, cukry i masło pokrojone na kawałki mieszamy w garnku i gotujemy na średnim ogniu, cały czas mieszając (żeby się nie przypaliło, a ma tendencje!), aż mieszanka zacznie wrzeć (bomblować). Dodajemy mieszankę budyniową i energicznie mieszamy masę, aż zgęstnieje (cały czas gotując). Zdejmujemy z ognia.
Gorącą masę wykładamy na biszkoptowy blat i przykrywamy drugim, lekko dociskając.
Odstawiamy na kilka godzin w chłodne miejsce do wystudzenia (nie do lodówki!). Można przykryć sernik folią spożywczą lub aluminiową (unosząca się para z gorącej masy będzie "ponczem" dla biszkoptu :))

Sos śliwkowy (przygotowujemy przed podaniem ciasta):
  • 4 bardzo duże renklody
  • 8 - 10 łyżeczek cukru
  • 200 ml wody
  • 2 łyżeczki soku z cytryny
Śliwki pozbawiamy pestek. Kroimy na małe kawałki. Wrzucamy do rondelka, zalewamy wodą, dodajemy cukier i sok z cytryny. Gotujemy, aż śliwki się rozpadną (mogą pozostać niewielkie cząstki owoców) i powstanie dość gęsty sos. Polewamy kawałki sernika ciepłym sosem bezpośrednio przed podaniem.

Smacznego! :)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...