26 lutego 2015

Jagielnik. "Sernik" jaglany.

Ciąg dalszy eksperymentów z kaszą jaglaną. Eksperymentów jakże udanych! Jagielnik, bo tak w skrócie nazywa się "sernik" jaglany jest kolejnym wypiekiem z jej użyciem, który skradł moje serce.

Tak jak w przypadku jaglanego brownie cała trudność w przygotowaniu tego wypieku sprowadza się do przygotowania kaszy jaglanej: ugotowania jej i zblendowania (tu już nie można odpuścić sobie tego kroku, gdyż bądź co bądź ma to być ciasto na wzór sernika :)) Później idzie już z górki, bo dodajemy tylko "suche" składniki, a masę można wymieszać nawet łyżką.

Jagielnik z sernika ma w zasadzie tylko wygląd, ponieważ jeśli chodzi o smak, to niestety nie da się, żeby kasza smakowała jak twaróg ;) Smakowo bliżej mu do puddingu, czy budyniu, więc jeśli jesteście wielbicielami tych deserów, to jagielnik zdecydowanie przypadnie Wam do gustu. Ja osobiście jestem "mleczna" i mi wszystkie tego rodzaju "eksperymenty" bardzo odpowiadają i już myślę nad wiosenno - letnimi odmianami jagielnika w wersji "na zimno", czy z dodatkiem sezonowych owoców, które już za chwilę, już za momencik zaczną powoli pojawiać się na targach (wiem, że jest koniec lutego, ale zobaczycie, że ten czas naprawdę szybko zleci :))

W ostatnim czasie pojawiło się tu kilka bezglutenowych wypieków z mąki gryczanej, ryżowej, czy kaszy jaglanej, które są naprawdę pyszne i warto ich spróbować nawet jeśli nie ma się przeciwwskazań zdrowotnych do spożywania glutenu, żeby tak jak ja, przekonać się o tym, że są smaczne i w niczym nie odbiegają od tradycyjnych ciast. Polecam Wam spróbowanie choć jednego z nich :)


Przepis Asi z ugotujmy (z moimi zmianami)

Składniki (forma 20 cm):
  • 1 szklanka kaszy jaglanej (200 g)
  • 1 litr mleka (3,2%)
  • 60 g masła
  • 1/3 część laski wanilii (wydrążamy z niej ziarenka)
  • 1 puszka mleka kokosowego (400 ml)
  • 1/2 szklanki cukru pudru
  • 1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
  • szczypta soli
  • rodzynki (przepłukane zimną wodą i odsączone)
Kaszę jaglaną płuczemy zimną wodą, a następnie wrzucamy na gotujące się mleko z dodatkiem masła i ziarenek wanilii. Gotujemy na małym ogniu ok. 10 - 15 min, aż kasza wchłonie płyn. Pod koniec gotowania dolewamy mleko kokosowe i jeszcze ok. 5 min cały czas trzymając garnek na małym ogniu.
Odstawiamy kaszę do wystudzenia, a następnie rozgniatamy ją za pomocą blendera na gładką masę (powinna mieć konsystencję budyniu). Do tak powstałej masy dodajemy cukier puder i mąkę ziemniaczaną - dokładnie mieszamy. Na koniec do masy dodajemy rodzynki - mieszamy.
Wykładamy jagielnik do formy wyłożonej uprzednio papierem do pieczenia i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 160 stopni (termoobieg) przez  ok. 45 min.
Gotowy jagielnik studzimy na kratce, a następnie w lodówce lub chłodnym miejscu (najlepiej przez całą noc).
Przed podaniem posypujemy cukrem pudrem.

Smacznego! :)

23 lutego 2015

Lekkie jaglane brownie.

Witajcie w nowym tygodniu. Nadal idziemy drogą bezglutenowych wypieków. Dziś w przeciwieństwie do dwóch ostatnich przepisów w ogóle nie użyjemy mąki, ponieważ główną rolę zagra kasza jaglana.

Przepis na jaglane brownie jest szybki i prosty, często mówi się o nim, że jest idealny na studencką kieszeń, bo dodatkowo jest naprawdę tanim ciastem, a bądź co bądź domowym i pysznym :) Cała trudność w zrobieniu tego ciasta (bo przecież zawsze musi być jakiś "haczyk" ;)) to ugotowanie kaszy i jej ewentualne zmielenie na "budyń" za pomocą blendera, który nie koniecznie musi znaleźć się na stanie studenckiej kuchni ;) Można jednak użyć kaszy w "czystej" postaci, ciasto nie będzie po prostu miało gładkiej, jednolitej konsystencji (u mnie było 50:50, ponieważ nie zmieliłam jej zbyt dokładnie). Poza tym do brownie nie potrzebujemy w zasadzie nawet miksera, wystarczy łyżka lub trzepaczka, żeby wymieszać pozostałe składniki ciasta. Zatem jak widzicie każdy powinien sobie z nim poradzić bez większych problemów ;)

Jaglane brownie ma jeszcze jedną istotną zaletę - jest lekkie, nie za wysokie, łatwo się kroi, zatem można powycinać z niego prostokątne "batoniki" i zabrać ze sobą do pracy, czy na uczelnię i cieszyć się pożywnym kawałkiem własnoręcznie zrobionego ciacha! :) Dodatkowo bez większych wyrzutów sumienia, bo przecież "wiem, co jem" :)

Zachęcam Was do wypróbowania tego przepisu, ja osobiście jestem nim absolutnie zachwycona i cieszę się, że w końcu zdecydowałam się na upieczenie mojego pierwszego jaglanego brownie i udowodniłam samej sobie, że kasza jaglana nie musi być niesmaczna :)


Przepis Kasi (z moimi delikatnymi zmianami), poznany na poznańskich warsztatach :)

Składniki (blacha o wymiarach: 29 x 23 cm):
  • 1/2 szklanki kaszy jaglanej (ok. 100 g)
  • szczypta soli
  • 3/4 szklanki cukru
  • 1/2 szklanki kakao
  • 3 jajka
  • 1/4 szklanki oleju
  • 1/2 szklanki mleka
  • 1 łyżeczka sody 
  • bakalie do posypania wierzchu (u mnie płatki migdałowe)
Kaszę przelewamy wrzątkiem na sitku. Zagotowujemy 1 szklankę wody ze szczyptą soli, przepłukaną kaszę wrzucamy na wrzątek i gotujemy na małym ogniu ok. 10 - 15 min (aż kasza wchłonie płyn). Następnie kaszę studzimy i ewentualnie rozgniatamy blenderem na gładką masę.
Do kaszy dodajemy pozostałe składniki (oprócz bakalii) i mieszamy. Przekładamy masę na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, posypujemy bakaliami i pieczemy ok. 45 minut w 180 stopniach.
Studzimy na kratce.

Smacznego! :) 

19 lutego 2015

Bezglutenowe ciastka z czekoladą i rodzynkami (na mące ryżowej).

Kolejny przepis bez udziału mąki pszennej, a także dowód na to, że nie potrzebujemy jej do tego, żeby słodkości były smaczne. Bezglutenowe ciastka na mące ryżowej z dodatkiem czekolady i rodzynek utwierdziły mnie w przekonaniu, że kiedy mamy trochę dobrych chęci i kulinarnego zapału, to nawet bez tradycyjnej "tortowej", można w kuchni wyczarować cuda.

W moim domu wszyscy tolerują gluten i w zasadzie w naszym przypadku zastosowanie innej mąki w wypiekach jest bardziej chęcią spróbowania czegoś innego, a co za tym idzie porównania, czy da się to zjeść ze smakiem, bez krzywienia się po zjedzeniu jednego kęsa. Po raz kolejny okazuję się, że jak najbardziej da się zjeść bezglutenowe ciastko, a mało tego bez wiedzy, że to z innej mąki niż "zwykła", można nawet nie zauważyć różnicy w smaku.

Dzisiejsze ciastka na mące ryżowej są tak smaczne, że gdybym upiekła je z połowy porcji, to pewnie musiałabym wydzielić wszystkim po kilka sztuk, co spotkałoby się z niezadowoleniem domowników ;) Wszyscy zgodnie twierdzą, że ten wypiek trzeba powtórzyć i uwierzcie, że choć nie są zbyt urodziwe, to nadrabiają swoim smakiem bardzo zbliżonym do sklepowych Piegusek :) Ciasteczka są kruche na wierzchu i mięciutkie, jakby lekko ciągnące w środku, na Zachodzie mówią o takich ciastkach "chewy" - ja żartuję sobie, że są to wyjątkowo "czułe" ciacha ;)
Zatem jeśli szukacie przepisu na coś słodkiego, bez glutenu dla siebie lub dzieci to mogę je polecić z czystym sumieniem :)


Składniki (4 blachy ciastek):
  • 200 g bardzo miękkiego masła
  • 3/4 szklanki cukru białego
  • 2 łyżki cukru muscovado
  • 2 jajka
  • 2 szklanki mąki ryżowej
  • 1 czubata łyżeczka sody
  • ziarenka wyskrobane z 1/3 laski wanilii
  • 1 tabliczka czekolady gorzkiej pokrojona w kostkę (dość drobno)*
  • 75 g rodzynek* (uprzednio wypłukanych i odsączonych) lub orzechów (dowolnych) drobno pokrojonych
Masło ucieramy z cukrami do białości, masa powinna być puszysta, a cukier rozpuszczony. Cały czas miksując dodajemy po jednym jajku. Następnie do masy dodajemy mąkę ryżową wymieszaną z sodą i ziarenkami wanilii. Na koniec dodajemy posiekaną czekoladę i rodzynki (lub orzechy) - mieszamy (masa będzie dość gęsta.
Na dużą blachę (ja użyłam tej z piekarnika) wykładamy papier do pieczenia. Na tak przygotowaną blachę wykładamy ciasto - nabieramy ciasto łyżką stołową - powinno zajmować ok. 1/2 jej powierzchni i układamy ciastka w dość dużych odstępach od siebie, ponieważ "rozleją się" podczas pieczenia (na dużej blasze z piekarnika jednorazowo piekłam 9 ciastek).
Pieczemy ciastka ok. 10 min w temp. 160 stopni (termoobieg), wyjmujemy z piekarnika i studzimy ok. 1 - 2 minuty na blaszce (w tym czasie wytworzy się na ich powierzchni "skorupka"), a następnie razem z papierem do pieczenia przekładamy na kratkę do całkowitego wystudzenia. Wystudzone ciastka delikatnie odklejamy od papieru i przekładamy na paterę lub do puszki (jeśli będziecie odrywać jeszcze ciepłe ciastka będą się kruszyć, więc lepiej odczekać :)).

Smacznego! :)

* sprawdźcie składy, czy te produkty nie zawierają śladowych ilości glutenu

17 lutego 2015

Bezglutenowa tarta jabłkowa (na spodzie z mąki gryczanej).

Człowiek cały czas musi stawiać sobie nowe wyzwania, w życiu, w pracy, a także w kuchni. I tym sposobem jeśli uda się nam zrobić idealny kotlet schabowy, powtarzamy swój sukces kilkukrotnie i w pewnym momencie zaczynamy myśleć o przyrządzeniu chociażby polędwicy, bo przecież jeśli nie udało się w pierwszym przypadku to dlaczego nie ma wyjść w kolejnym? Tak samo jest z wypiekaniem. Najczęściej zaczyna się od prostych ciastek, czy muffinek, w pewnym momencie chcemy przeskoczyć poziom wyżej i zabieramy się za swój pierwszy tort. Jednak wyzwaniem w gotowaniu, czy pieczeniu jest nie tylko podnoszenie sobie poprzeczki w klasie trudności potraw, czy słodkości, przeskakiwanie jej i pobijanie swoich własnych rekordów, ale także sięganie po składniki dotychczas nieznane i nieużywane w kuchni. Takim wyzwaniem jest dla cukiernika upieczenie ciasta z mąki innej niż pszenna, czy z użyciem tłuszczu innego niż masło. I tak moim małym wyzwaniem było zmierzenie się z ciastem bezglutenowym.

Zapraszam zatem na mój "bezglutenowy debiut", czyli pierwszy słodki wypiek, do którego użyłam innej mąki niż pszenna (i tym ciastem pobiłam swój kolejny mały rekord ;))
Tym ciastem jest tarta jabłkowa na kruchym spodzie z mąki gryczanej, czyli w zasadzie klasyk, ale jednak w nieco odmienionej, zdrowszej wersji. Wiele osób mogłoby się pomylić i nie wyczuć różnicy, jednak kruche ciasto z mąki gryczanej jest bardziej kruche (wiem, to brzmi dziwnie ;)) i bardziej piaskowe, niż tradycyjne z mąki pszennej. Bądź, co bądź najważniejszy jest fakt, że smakuje równie dobrze i osoby nie tolerujące glutenu lub chcące go ograniczyć w swojej diecie, mogą cieszyć się smakiem domowej tarty z jabłkami i jeść ją bez obaw :)

Mam nadzieję, że moje kolejne "spotkania" z bezglutenowymi wypiekami będą równie udane jak to i w najbliższym czasie pojawią się tu nowe przepisy z wykorzystaniem innych mąk niż pszenna :)


Składniki (prostokątna forma do tarty):

Ciasto:
  • 1 szklanka mąki gryczanej
  • 4 łyżki cukru muscovado (zmielonego lub utłuczonego w moździerzu)
  • 1 żółtko
  • 100 g zimnego, twardego masła
Wszystkie składniki siekamy nożem, a następnie całość szybko zagniatamy na jednolite ciasto (będzie się kruszyć, jeśli ciężko będzie je opanować, można dodać 1 łyżkę zimnej wody), zawijamy w folię i wkładamy do lodówki na minimum godzinę. 
Przygotowujemy nadzienie.
Nadzienie:
  • 3 średniej wielkości jabłka
  • 1 łyżka cukru muscovado
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
Jabłka obieramy i kroimy w plasterki, zasypujemy cukrem i cynamonem, odstawiamy.
Schłodzone ciasto rozwałkowujemy na prostokąt i wylepiamy nim ciasto (jest ono bardziej kruche niż z mąki pszennej, więc jest nieco trudniej).
Nakłuwamy ciasto widelcem i układamy jabłka (można je polać rozpuszczonym cukrem z cynamonem, który ewentualnie pozostał na dnie naczynia).
Całość pieczemy ok. 25 min w temp. 170 stopni.
Studzimy na kratce, przed podaniem można tartę dodatkowo posypać cukrem pudrem wymieszanym z cynamonem.

Smacznego! :)


12 lutego 2015

Mus czekoladowy (bez jajek).

Mamy dziś Tłusty Czwartek, ale mój "limit" robienia i wstawiania tu tłustych słodkości w tym roku już się wyczerpał i skupiam się tylko na przepisach "serduszkowych". Musiałam sobie jakoś rozdzielić te dwie okazje i tak zamiast pączka mamy dziś czekoladowy mus :) Taki deser może być też oczywiście alternatywą dla wszystkich otaczających nas dziś kalorycznych pyszności ;)

Do tego musu potrzebujemy tylko dwóch składników. Mając zawsze (na tzw. "czarną godzinę") śmietankę 30-to procentową w lodówce i jedną lub dwie tabliczki czekolady w szafce możemy go zrobić, kiedy tylko przyjdzie nam ochota na coś słodkiego (jest to wtedy "czarna godzina", zwana inaczej "spadkiem cukru" :)).

Ten mus jest nieco oszukany, ponieważ nie zawiera jajek, ale za to przygotujemy go dużo szybciej, a przepis przekona także osoby, które nie lubią skomplikowanych opisów wykonania :) Jest jeszcze jedna zaleta tego deseru: taki mus będzie też idealnym zamiennikiem dla osób, które mają mieszane uczucia co do dodawania surowych jajek do deserów.

Moja dzisiejsza wersja musu czekoladowego jest odświętna, bo przygotowana głównie z myślą o Walentynkach i osobach poszukujących inspiracji na desery, dlatego też są rozetki z bitej śmietany i truskawki. W takiej postaci można ten deser podać oczywiście też np. znajomym, czy rodzinie, która wpadnie z wizytą, ale przy wspomnianym wyżej nagłym "spadku cukru" można pałaszować sam mus i nie bawić się w dekoracje, bo szkoda czasu.. (jednak mimo wszystko nie ukrywam, że rozetka, choć mała i kawałek truskawki nadają całości jeszcze lepszego smaku ;))


Składniki (u mnie wyszło 8 małych porcji "na 3 łyżeczki", używając kokilek wyjdą 4):
  • 330 ml śmietany kremówki (30/36%)
  • 150 g czekolady (u mnie 100 g gorzkiej i 50 g mlecznej)
  • truskawki lub inne owoce do dekoracji
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Odstawiamy do wystudzenia.
Kiedy czekolada przestygnie, zaczynamy ubijać śmietankę. Śmietanka powinna być ubita na sztywno, odkładamy ok. 5 łyżek gotowej śmietany (będzie potrzebna do udekorowania deserów).
Do śmietany dodajemy stopniowo czekoladę, delikatnie mieszając. Przekładamy mus do naczyń i wstawiamy do lodówki na ok. 2h do schłodzenia.
Gotowy mus dekorujemy rozetkami z bitej śmietany i ćwiartkami truskawek, desery można też lekko oprószyć kakao.

Smacznego! :)

11 lutego 2015

Walentynkowy koktajl czekoladowy (shake czekoladowy).

Na blogu są już walentynkowe desery, ciasta i ciasteczka, a co powiecie na walentynkowy koktajl? :)

Przeglądając stary zeszyt z przepisami mojej cioci natrafiłam na przepis pod takim właśnie tytułem i postanowiłam go przetestować. Jest banalnie prosty do przygotowania, a efekt końcowy jest naprawdę smakowity i zaskakujący.

Nie jest to zwykły czekoladowy shake, jest to zdecydowanie jego wersja walentynkowa, podkręcona odrobiną alkoholu i cynamonu, które nadają mu wyrazistości i wyjątkowości. Myślę, że taki koktajl może być fajnym zwieńczeniem romantycznej kolacji i spokojnie może spełnić też rolę deseru ze względu na sporą zawartość czekoladowych lodów :)

A jeśli ktoś nie planuje przygotowywać wystawnej, ale chce mimo wszystko zaskoczyć swoją drugą połówkę i popisać się trochę kulinarnie, to ten koktajl będzie świetnym pomysłem, bo w jednej szklance zamknięte są wszystkie najważniejsze "składniki Walentynek", czyli czekolada, lody, dobry alkohol i co najistotniejsze znany afrodyzjak: cynamon :)

Pamiętajcie: w prostocie siła,  a najważniejsze, że robicie coś z sercem, może być to nawet zwykły koktajl :) !


Składniki (2 szklanki ok. 200 ml):
  • 250 g lodów czekoladowych
  • 1 szklanka mleka
  • 2 łyżki rumu lub whisky
  • 1 łyżeczka kakao
  • szczypta cynamonu
Wszystkie składniki miksujemy za pomocą blendera na gładki koktajl, rozlewamy do szklanek, dekorujemy kakao i truskawkami.

Smacznego! :)

10 lutego 2015

Czekoladowy tort w kształcie serca (na Walentynki i nie tylko).

Motyw serca jest najpopularniejszym walentynkowym motywem i często sięga się po nie także przy tworzeniu walentynkowych ciast, czy deserów. Po raz kolejny sięgnęłam także ja. "Odkurzyłam" moją kilkuletnią foremkę do pieczenia w jego kształcie i wymyśliłam sobie tort.

Wczoraj były zatem serca najprostsze z najprostszych, ale mimo wszystko efektowne. Dziś z kolei jedno serce wymagające nieco więcej pracy i wysiłku, ale efekt chyba jest tego wart :) Myślę, że na widok takiego obłędnie czekoladowego serca nie jedno serce zabije szybciej ;)

Tort jest obłędnie czekoladowy, bo czekolada to podobno składnik, który jest kwintesencją walentynkowych deserów, zachwyci zatem każdego miłośnika czekolady, obchodzącego to święto :)

W tytule napisałam jednak, że to tort nie tylko na Walentynki, bo przecież serce (oczywiście w przenośni :)) można podarować komuś na urodziny, rocznicę ślubu albo pierwszego pocałunku :) I tak mój pierwszy sercowy tort nie powstał na 14 lutego, lecz był prezentem na rocznicę ślubu moich rodziców - jak dziś pamiętam, jak szukałam w Internecie specjalnej foremki w kształcie serca - 5 lat temu znalezienie jej nie było tak proste jak dziś, no i ceny były często nieco zbyt wygórowane na kieszeń nastolatki, ale jednak udało się ją kupić, a przede wszystkim była na czas :) W moim przypadku sprawdza się zatem powiedzenie, że jak się coś kupi, to się ma i tym sposobem, teraz, prowadząc bloga już nie musiałam szukać sercowej formy, żeby pokazać Wam pomysł na walentynkowy tort, bo miałam ją w szafce :)


Składniki (forma okrągła 20 cm lub mała forma serce ok. 20 cm wys. i 15 cm szer.):

Ciemny biszkopt rzucany:
  • 5 małych jajek lub 4 duże
  • 3/4 szklanki cukru
  • 2/3 szklanki mąki pszennej
  • 1/3 szklanki kakao
Białka oddzielamy od żółtek, ubijamy na sztywną pianę. Pod koniec ubijania stopniowo dodajemy cukier, dalej ubijając. Dodajemy po kolei żółtka, nadal ubijając. Mąkę i kakao mieszamy, przesiewamy i delikatnie dodajemy do ciasta.
Dno formy smarujemy tłuszczem i obsypujemy mąką (boków nie smarujemy!), jeśli korzystacie z tortownicy wykładamy ją papierem do pieczenia lub także smarujemy tłuszczem i obsypujemy dno mąką. Wykładamy ciasto do formy (moja forma jest dość niska więc podzieliłam masę na pół i piekłam biszkopty w dwóch turach - po ok. 20 minut każdy w temp. 170 stopni). Jeden biszkopt w wysokiej formie lub tortownicy pieczemy w temperaturze 160 - 170ºC około 30 - 40 minut (lub dłużej, do tzw. suchego patyczka).
Gorące ciasto wyjmujemy z piekarnika, z wysokości około 60 cm opuszczamy je (w formie) na podłogę. Odstawiamy do ostygnięcia. Całkowicie studzimy. Jeśli piekliście w okrągłej formie, to czas na wycięcie serca. Przekrawamy na 3 lub 4 blaty - u mnie 4, każdy biszkopt podzieliłam na 2.
Nasączamy ponczem (u mnie 1/2 szklanki gorącej wody + 3/4 kieliszka whisky ).

Krem czekoladowy (warto przygotować krem przed upieczeniem biszkoptu):
  • 500 ml śmietany kremówki
  • 300 g czekolady gorzkiej
+ 100 ml ubitej śmietany kremówki do dekoracji (z dodatkiem czerwonego lub różowego barwnika)

Połamaną czekoladę wrzucamy do rondelka, zalewamy śmietaną i podgrzewamy na małym ogniu aż czekolada się rozpuści - nie gotujemy! (jeśli nie rozpuści się całkowicie to przecieramy ją przez sito). Studzimy mieszankę w chłodnym miejscu, następnie wkładamy na kilka godzin do lodówki (musi być dobrze schłodzona). Zimną, czekoladową śmietankę ubijamy na sztywno.
Przekładamy blaty kremem, dekorujemy też wierzch i boki. Boki tortu można lekko posypać kakao. Górę tortu ozdabiamy rozetkami z bitej śmietany z dodatkiem barwnika.
Można podawać od razu, jednak dobrze żeby tort trochę schłodził się w lodówce.

Smacznego! :)



9 lutego 2015

Kruche, walentynkowe serca na patyku (z dżemem truskawkowym).

Zaczynamy bardzo słodki tydzień. Nie często zdarza się, że prawie dzień po dniu obchodzi się dwa wydarzenia związane z dużą ilością słodyczy (dosłownie i w przenośni). Tłusty Czwartek to niekwestionowany król słodkości i tłustości, ale zaraz po nim mamy Walentynki, które także można nazwać słodkim świętem, ponieważ w tym jednym dniu w roku ilość otaczającej nas słodyczy przekracza wszelkie normy :) Słodkie misie, słodkie wyznania na kartach od Walentego, słodkie koszulki i wiele innych. Ja zaś proponuję Wam na ten dzień zwykłe kruche ciastka z dżemem, choć w niezwykłej formie :) Oczywiście też są słodkie, ale wyróżnia je to, że są zrobione własnoręcznie i nie pachną tak komercją, bo przecież w ich zrobienie naprawdę wkładamy serce :)

Serduszkowe ciastko na patyku można zapakować w przeźroczystą folię, obwiązać wstążką i podarować każdemu kogo się kocha lub bardzo lubi (osbie na której zależy Wam tak najbardziej na świecie, warto podarować cały serduszkowy bukiet - zachwyt gwarantowany! :)). Można wręczyć go drugiej połówce, mamie, dziadkowi, czy najlepszej koleżance, niech nie będzie to tylko dzień miłości i wielkich wyznań, a zwyczajnej życzliwości :) Bo przecież warto wywołać uśmiech na czyjejś twarzy - od święta i nie tylko, bo to przecież przepis "na uśmiech", który możecie wykorzystać każdego dnia ;)

Ciastka posmakują każdemu, są lekkie i pyszne, warto przygotować ich więcej, bo ich jedzenie jest naprawdę "wciągające" - możecie złapać się na tym, że będziecie chcieli posmakować swojego wyrobu przed wręczeniem bliskim osobom, a tu zamiast jednego ciacha zniknie 5! :) Ja użyłam do nadziania swoich serc dżemu truskawkowego, Wy możecie użyć zupełnie innego, zgodnie z Waszymi preferencjami, czy upodobaniem osoby/osób obdarowywanych :)

Tymczasem życzę Wam słodkiego tygodnia :)


Składniki (na ok. 20 ciasteczkowych lizaków) - jeśli nie posiadacie patyków do lizaków można zrobić zwykłe ciastka:
  • 100 g zimnego masła pokrojonego na małe kawałki
  • 1 szklanka mąki pszennej
  • 1/3 szklanki cukru pudru
  • szczypta soli
  • 1 żółtko (białko zostawiamy do posmarowania)
  • konfitura/dżem o smaku truskawkowym (lub np. wiśniowa, malinowa, w kolorze miłości :))
Mąkę, cukier puder i sól siekamy z masłem, dodajemy żółtko i szybko zagniatamy gładkie ciasto. Wkładamy do lodówki na co najmniej godzinę.
Po tym czasie wykładamy ciasto i rozwałkowujemy na blacie delikatnie oprószonym mąką na placek o grubości ok. 3 mm. Wykrawamy ciastka o kształcie serc. Następnie na 1/2 części ciastek nakładamy konfiturę,, układamy patyczek i nakładamy drugie ciastko, sklejamy, dociskamy widelcem robiąc wzorek i cienko smarujemy rozkłóconym białkiem.
Przekładamy ciastka delikatnie na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.
Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 175 stopni przez 20 - 25 min.
Studzimy na kratce.

Smacznego! :)

6 lutego 2015

7 najlepszych przepisów na Tłusty Czwartek.

... czyli jakie słodkości tłustoczwartkowe moim zdaniem powinny znaleźć się na stole właśnie tego dnia :)

Tłusty Czwartek już za mniej niż tydzień, więc warto zastanowić się nad tym, co warto z tej okazji przygotować. Skoro tu trafiliście, to najprawdopodobniej rezygnujecie z wizyty w cukierni i chcecie w ten dzień zrobić coś swojego, albo przynajmniej chcecie załatwić to "pół na pół", czyli np. pączki z cukierni i domowe faworki :) U mnie w tym roku zostanie wcielona w życie druga wersją, bo w naszym domu Tłusty Czwartek obchodzi się nieco szybciej.. kiedy to powstają wszystkie słodkości na bloga i mamy już pewien rodzaju przesyt, tudzież włącza się nam myślenie, że co za dużo to nie zdrowo :)

Ale do rzeczy, przejdźmy do przepisów, bo po to się tu jesteście. Blog istnieje już nieco ponad dwa lata i w tym czasie zdążyłam zgromadzić tu kilkanaście przepisów na Tłusty Czwartek. Dziś chcę pokazać Wam te najlepsze, najbardziej znane, na słodkości, które widzicie w cukierni i często pewnie zastanawiacie się jak zrobić je w domu.

Zapraszam zatem na mój subiektywny przewodnik po najlepszych przepisach tłustoczwartkowych :)



1. Zacznijmy od najłatwiejszego przepisu na pączki (który niedawno został tutaj opublikowany): szybkie mini pączki na serku homogenizowanym (przepis znajdziecie po kliknięciu w link). Jest to wersja pączków dla zapracowanych oraz osób nie wierzących w swoje cukiernicze umiejętności. Pączki są gotowe w ok. 30 minut i wyjdą dosłownie każdemu, do ich przygotowania (oprócz fazy smażenia) można zachęcić nawet dzieci :)


2. Kolejna propozycja to oponki serowe (przepis znajdziecie po kliknięciu w link). Pyszne, lekkie, często nazywane też pączkami z dziurką. To także dość szybki przepis, bo oponki nie wymagają wyrastania, jedyna trudność polega na ugnieceniu ciasta, w które trzeba włożyć nieco siły :) Jednak serowe oponki odwdzięczą się Wam za to wspaniałym smakiem, który może pamiętacie z kuchni babci? :)


3. Teraz wywędrujemy z Polski do USA, bo przyszedł czas na przepis na amerykańskie donaty. Umieściłam je na tej liście, bo jest to jeden z najczęściej wyszukiwanych przepisów przed Tłustym Czwartkiem. Myślę, że swoją popularność zawdzięczają temu, że coraz częściej spotykamy je w sieciowych sklepach, a że te wersje są niekoniecznie smaczne, szukacie domowej wersji. Powodem ich popularności może być też fakt, że można je pięknie udekorować i zachwycić domowników :) Donaty również przygotowuje się dość szybko, w odróżnieniu od oponek serowych wymagają jedynie godzinnego leżakowania w lodówce, a później już tylko smażyć, dekorować i się zajadać :) Przepis znajdziecie tu.


4. Ostatnia propozycja "pączków z dziurką", to popularne w cukierniach gniazdka, czy też pączki hiszpańskie. Charakterystyczne "pofalowane" ciastka, oblane lukrem. Często pewnie zastanawiacie się czemu zawdzięczają swój charakterystyczny smak, którym odróżniają się od tradycyjnych pączków (przynajmniej ja tak miałam, dopóki pierwszy raz ich nie przygotowałam w domu :)), a mianowicie są to pączki z ciasta parzonego, czyli z takiego, którego robimy karpatkę, eklera, czy ptysie :) Jak widzicie to ciasto ma szeroki wachlarz zastosowań i nadaje się także na Tłusty Czwartek :) Jedyna trudność w ich przygotowywaniu jest taka, że musicie mieć "na stanie", w domu szprycę do kremów z tylką w kształcie gwiazdki lub tylkę i worek cukierniczy, ponieważ to wyciskanie ich szprycą nadaje gniazdkom charakterystycznego kształtu.


5. Czas na faworki! Bo co to za Tłusty Czwartek bez tych pyszności :) W tym zestawieniu proponuję Wam wersję faworków na piwie, są jeszcze lżejsze i bardziej delikatne od tych tradycyjnych, bez jego dodatku, a to powoduje, że jeszcze trudniej jest się im oprzeć.. :) Przepis na faworki jest dość prosty, wymaga jednak użycia nieco siły.. :) Bo żeby faworki były pyszne, trzeba je porządnie zbić! :) Dlaczego? Przeczytacie w przepisie :)


6. Przedostatnia propozycja to róże karnawałowe. W wielu domach zapomniane, a przecież to klasyk. Wymagają nieco pracy i cierpliwości, ale naprawdę warto. Przygotowuje się je z takiego samego ciasta co faworki, więc co za tym idzie mają taki sam smak, ale inną, bardziej dostojną formę :) Polecam Wam przygotowanie róż, bo są smakowitą ozdobą stołu :)


7. Ostatnie miejsce w zestawieniu zajmują tradycyjne pączki z różą, jednak nie dlatego, że są najmniej ważne, ale dlatego, że ten przepis najlepiej podsumowuje całą listę :) Pączki z nadzieniem różanym są jak legenda, bez nich Tłusty Czwartek nie istnieje, to właśnie pączki wszystkie polskie babcie wypiekają od wielu lat, to po pączki stają wielometrowe kolejki przed najlepszymi cukierniami w różnych miastach Polski. A jeśli w tym roku chcecie podwinąć rękawy i nie stać w kolejce, nie liczyć na babcię lub mamę i "rzucić pączkom rękawicę" to mam dla Was idealny przepis. Pączki wymagają trochę czasu i samozaparcia, ale jak się wciągniecie to sami zobaczycie, że ten czas zleci w okamgnieniu. A o czasie przy nich spędzonych zapomnicie praktycznie już kiedy będą skwierczeć, smażone w rondlu, a kiedy zjecie pierwszego, totalnie zapomnicie o jakimkolwiek zmęczeniu :) Warto raz na jakiś czas zrobić domowe pączki, bo duma po prostu będzie Was rozpierać :)


Mam nadzieję, że wybierzecie coś dla siebie z mojej listy i będziecie się cieszyć smakiem domowych, tłustoczwartkowych słodkości :) Warto wrócić do tradycji i w tym zabieganiu, które nas otacza nie iść na łatwiznę i zrobić coś swojego. Zwolnijmy trochę, usiądźmy na miską faworków i cieszmy się tym dniem, w którym nic nie idzie w boczki, bo jest tylko raz w roku :)

P.S W zakładce Karnawał w prawej kolumnie bloga znajdziecie wszystkie przepisy na Tłusty Czwartek (jest tam m.in. przepis na walentynkowe pączki i hiszpańskie churros, które widzieliście w kolażu na górze) oraz garść inspiracji na słone, pieczone przekąski, wszak "Śledzik" też już blisko ;)

4 lutego 2015

Szybkie mini pączki na serku homogenizowanym.

Tłusty Czwartek zbliża się wielkimi krokami, zatem pewnie wielu z Was zaczyna zastanawia się co by tu zrobić w tym roku z tej okazji :) Proponuję Wam więc szybkie, ba, chyba najszybsze pączki jakie zrobiłam w życiu! To nawet zdecydowanie szybszy przepis od przepisu na klasyczne muffinki, poważnie ;))

Masa powstaje w mgnieniu oka, mieszamy ze sobą 4 składniki i jest gotowa. Potrzebujemy trochę czasu na rozgrzanie rondla z tłuszczem, dochodzi oczywiście smażenie (choć i to idzie sprawnie) i mamy gotową, domową przekąskę tłustoczwartkową! :) Szybciej i łatwiej już się chyba nie da ;)

Zatem do wszystkich, którzy są przekonani, że robienie pączków w domu to ciężka i żmudna praca: jesteście w błędzie! Ponieważ są przepisy dla "opornych", tak jak ten :) Oczywiście pączki z tego przepisu nie będą takie "babcine", podczas ich smażenia po domu nie unosi się zapach ciasta drożdżowego i nie są nadziane konfiturą z róży, nie czuć w nich też nuty skórki cytrynowej, bo do zrobienia takich pączków potrzeba nieco więcej "zachodu". Piszę to od razu, żeby nikt z Was nie był zawiedziony. Ale na martwcie się, odwdzięczą się Wam zapachem cynamonu z posypki, w której je obtoczycie :) No i pączki na serku homogenizowanym też są będą pyszne i lekkie, ale mimo wszystko są troszkę oszukane, bo są na proszku do pieczenia i mogą mieć lekko nieregularne kształty :) Jednak warto zwrócić uwagę na to, że nie są tak oszukane jak pączki z marketu sprzedawane w Tłusty Czwartek za jedyne "x" groszy.. ;) W przypadku szybkich pączków na serku wiecie co dodajecie i co jecie :)

Uwierzcie, że nawet robiąc tak proste pączki zostaniecie bohaterami w swoim domu, bo nawet te najprostsze, będą pachnące i po prostu domowe :) Mam nadzieję, że te maleństwa ubogacą Wasz stół już za tydzień podczas Tłustego Czwartku i co najważniejsze na stałe zagoszczą w Waszym "tłustym" menu na ten dzień ;)


Przepis zaczerpnęłam z bloga Łucji (ja zrobiłam pączki z połowy porcji) :)

Składniki (ok. 20 sztuk małych pączków):
  • 2 jajka
  • 200 g serka homogenizowanego (użyłam waniliowego)
  • 140 g mąki pszennej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • szczypta soli
+ tłuszcz do smażenia i mieszanka cukru i cynamonu do obtaczania (ok. 50 g cukru wymieszanego z 1 łyżeczką cynamonu), można też pączki po prostu posypać cukrem pudrem

Serek mieszamy trzepaczką z jajkami. Dodajemy mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia. Na końcu dodajemy sól, wszystko mieszamy do powstania gładkiej jednolitej masy. Odstawiamy na ok. 15 minut. W tym czasie rozgrzewamy tłuszcz.
Łyżeczką pomoczoną w oleju nabieramy małe porcje ciasta i wykładamy na rozgrzany tłuszcz. Smażymy po kilka sekund z każdej strony (aż będą złote) - przeważnie pączki przybierają kształt kulki.
Odsączamy gotowe pączusie na ręczniku papierowym i jeszcze ciepłe obtaczamy w cukrowo - cynamonowej posypce lub posypujemy cukrem pudrem.

Smacznego! :)

2 lutego 2015

Faworki na piwie.

Faworki, chrusty, chruściki, jedna wyjątkowa słodycz pod wieloma nazwami. I choć każdy mówi na nie inaczej to Karnawał, czy Tłusty Czwartek bez nich po prostu nie istnieje! Trzeba zrobić faworki chociaż raz w roku. Koniecznie!

Lekkie, chrupiące i pachnące. Można usiąść do miski pełnej obielonego pudrem "chrustu", i zajadać się nim bez opamiętania :) Znajomy obrazek? ;) Prawda, że znajomy, podejrzewam, że większość z Was uśmiecha się w tym momencie do ekranu komputera :) Jest jednak dla nas "anonimowych zjadaczy faworków" pewne usprawiedliwienie. Wcześniej, podczas ich robienia straciliśmy przecież tyyyle kalorii kiedy "biliśmy" ciasto wałkiem, więc nie powinniśmy mieć absolutnie żadnych wyrzutów sumienia, bo co jak co, ale straconą energię trzeba jakoś uzupełnić :) A tak przy okazji jeszcze nawiązując do "bicia", zobaczcie jaki to fenomen: najpierw się "znęcamy", a później tym samym zajadamy :)) Dobrze, że faworki nie odwdzięczają się nam bólem brzucha.. ;)

P.S Na blogu znajdziecie też inny przepis na faworki, bez dodatku piwa, z obu wersji "chrust" wychodzi pyszny, jednak ten z jego dodatkiem jest delikatniejszy, bardziej lekki :) A tak jeszcze trochę nie w temacie, to możliwość usmażenia góry faworków jest kolejnym plusem urodzin w zimę (szczególnie w Karnawale), bo można się nimi w ten dzień bezkarnie objadać (to tak nawiązując do poprzedniego wpisu)! :)


Przepis: Kwestia Smaku (ja podaję składniki na połowę porcji)

Składniki (jedna duża patera faworków):
  • 3 żółtka (duże)
  • 1,5 łyżki cukru
  • 1,5 szklanki mąki pszennej
  • 65 ml piwa (użyłam zwykłego, jasnego)
+ tłuszcz do smażenia i cukier puder do posypania

Żółtka ucieramy z cukrem, aż będą jasne i puszyste. Następnie dodajemy przesianą mąkę oraz piwo. Całość formujemy w kulę (jeśli masa się klei i jest mało zwarta dodajemy więcej mąki).
Wykładamy ciasto na blat oprószony mąką i chwilę zagniatamy, aż będzie sprężyste. Następnie "bijemy" ciasto wałkiem, aż będzie płaskie, składamy i znów rozbijamy. Można także ciasto rozwałkowywać, składać i znów rozwałkowywać. Wszystko po to żeby było dobrze napowietrzone, a co za tym idzie lekkie po usmażeniu :) Proces "bicia" lub wałkowania powinien trwać ok. 10 - 15 min (na cieście powinny być widoczne pęcherze powietrza).
Gdy ciasto jest już napowietrzone, rozwałkowujemy je na dość cienki placek na blacie oprószonym mąką i wycinamy faworki. Cienkie prostokąty nacinamy wzdłuż, po środku i przeplatamy jeden koniec przez nacięcie.
W rondlu rozgrzewamy tłuszcz (do ok. 170 stopni) i na małym ogniu smażymy po kilka faworków po kilkanaście sekund z każdej strony (aż będą złote). 
Wyławiamy i wykładamy gotowe faworki na ręcznik papierowy do odsączenia.
Posypujemy obficie cukrem pudrem.

Smacznego! :)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...