W zasadzie już urodzinowy tort czekoladowo - kokosowy zapoczątkował "biały tydzień", ponieważ z przepisy z kolorem białym w roli głównej stworzą na blogu mały cykl :) Dlaczego akurat teraz? Styczeń to dla mnie najbardziej zimowy miesiąc z całego roku i mam do niego duży sentyment, głównie dlatego, że data moich urodzin przypada właśnie w styczniu, postanowiłam zatem uczcić pierwszy miesiąc Nowego Roku słodkościami w których dominuje kolor stycznia :) Bo dla mnie kolorem stycznia zawsze będzie biel, niezależnie od tego, czy widzę ją za oknem, czy też nie ;)
Mam jednak nadzieję, że moimi śnieżnymi kulami odczaruję zimę i w zapomnienie pójdzie aktualna szarość, deszcz, wiatr i nieprzyjemne zimno, a wróci piękna, mroźna, ale przyjemna zima, jak ta z ostatniego zdjęcia :) I mam też nadzieję, że tegoroczny styczeń będzie taki, jaki lubię i taki, jaki zapamiętałam, kiedy byłam jeszcze dzieckiem, wyczekującym dnia swoich styczniowych urodzin :)
Tyle o samym cyklu i styczniowych przemyśleniach, a teraz jeszcze dwa słowa o śnieżnych kulach, które przecież grają dziś rolę pierwszoplanową we wpisie :) I co tu dużo mówić: w zimowym cyklu nie mogło zabraknąć najbardziej zimowych ciastek jakie znam! :) Małe, kuliste, wielkości piąstki małego dziecka formującego śnieżkę, w wyglądzie prawie identyczne, tylko przeznaczenie nieco inne ;) Ciasteczkową śnieżną kulą nie rzucamy w przyjaciółkę/męża/kolegę itd., ale wspólnie z nim/nią zajadamy "śnieżynki" do popołudniowej kawy lub herbaty :) Gwarantuję, że towarzysz/ka będzie bardziej zadowolony z ciastka niż bitwy śnieżnej (chociaż nie powiem, że i taką czasem warto stoczyć nawet, gdy nie jest się dzieckiem, a dopiero później zaprosić rywala na małe co nieco ;)) Kule są bardzo syte i jedna w zupełności wystarcza, żeby wyrównać ewentualne "spadki cukru", zajadanie jest też bardzo wskazane po odbytej bitwie, ponieważ nie dość, że zaspokoi niedomiar cukru, to i uzupełni braki energii :))
Gorąco zachęcam Was do ich upieczenia, a nuż dzięki temu spadnie biały puch i będzie szansa na małe, śnieżne bitwy ;)
Udanego weekendu!
Składniki (8 sztuk):
- 100 miękkiego masła
- 40 g cukru pudru
- 1 żółtko
- 60 g drobno pokrojonych lub zmielonych migdałów
- 175 g mąki pszennej
- 1 łyżeczka skórki otartej z pomarańczy
- 1 łyżeczka skórki otartej z cytryny
Formujemy kule ze schłodzonego ciasta (każda powinna ważyć ok. 45 g). Układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Pieczemy ok. 20 - 25 minut (na złoty kolor) w 180 stopniach. Studzimy na kratce. Obficie posypujemy cukrem pudrem.
Smacznego! :)
przepis zapisuję :) opis bardzo mnie zachęcił do wskoczenia w fartuszek i upieczenia ich :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny cykl, czekam na więcej przepisów! A jedną kulę porywać na drugie śniadanie!: )
OdpowiedzUsuńJakie piękne śnieżne kule!! Nam też brakuje śniegu ;/
OdpowiedzUsuńBoskie te kule :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam je, moja mama piecze je zawsze na święta :)
OdpowiedzUsuń