30 października 2014

Sernik dyniowy (z ricotty) z pajęczyną.

Tak jak napisałam wczoraj, tarta dyniowa nie była ostatnim ciastem w sezonie. Mam dla Was coś jeszcze, coś specjalnego na jutrzejsze Halloween. Tegoroczny Festiwal Dyni podsumuję ciastem, obok którego nie można przejść obojętnie, ponieważ tak bardzo jak jest smaczne, jest też strraszne! :)

Proszę Państwa, przed Wami ostatnia dyniowa propozycja w tym sezonie, a zarazem absolutny halloween'owy "must have" - sernik dyniowy z pajęczyną! :) Podoba Wam się? Wiem, że mógłby być jeszcze straszniejszy, bo sama pajęczyna bez jej mieszkańców może nie robić, aż tak dużego wrażenia jak z nimi, ale postanowiłam, że to będzie sernik dla osób o słabych nerwach, czyli bez pająków (dla nas kobiet, im jest ich "na widoku" mniej, tym lepiej ;))

Pajęczyna na serniku to dekoracja, z którą powinien poradzić sobie dosłownie każdy, wystarczy mieć w domu jakąkolwiek szprycę do kremów z okrągłą końcówką o niedużej średnicy lub najlepiej rękaw cukierniczy, wykałaczkę i odrobinę chęci. Do jej zrobienia można zachęcić także dzieci, okręgi nie muszą być przecież perfekcyjne równe - bo kto widział idealną, okrągłą pajęczynę? :) A dzieciaki będą miały podwójną radochę - raz, że mama, ciocia albo babcia upiekły fajne, pomarańczowe ciasto, a dwa, że samodzielnie mogą je ozdobić "strasną pajęcyną" :) Warto się trochę pobawić, dla mnie to była frajda, a kiedy skończyłam, "pękałam" z dumy (choć w zasadzie mam tak zawsze, gdy uda mi się zrobić ładną dekorację :)), a co dopiero mówić o maluchu :) W żadnym wypadku jednak nie jest to sernik tylko dla dzieci, myślę, że taka dekoracja będzie odpowiadała także dorosłym z poczuciem humoru ;)

Gorąco polecam i życzę świętującym Halloween udanej zabawy! :)

P.S A okazji strasznego święta, we wpisie, a w zasadzie na zdjęciach zrobiło się mrocznie, raz do roku można pozwolić sobie na ciemno tło, żeby podkreślić "mroczny" charakter ciasta ;)

P.S 2 W ten sposób można ozdobić także proste ciasto dyniowe, jeśli nie chcecie piec sernika :) A tu znajdziecie jeszcze przepis na sernik dyniowy z ubiegłego roku ;)


Składniki (forma 18 - 20 cm):

Herbatnikowy spód:
  • 200 g czekoladowych herbatników
  • 80 g rozpuszczonego masła
Herbatniki kruszymy na bardzo drobne kawałki. Dodajemy rozpuszczone, ciepłe masło i mieszamy całość do powstania tzw. "mokrego piasku". Powstałą masą wykładamy spód i boki tortownicy. Wkładamy do lodówki na ok. 0,5 h. Przygotowujemy masę serową.

Masa serowa:
  • 500 g ricotty
  • 3/4 szklanki puree dyniowego*
  • 3 jajka
  • 3/4 szklanki cukru
  • 1 łyżeczka skórki otartej z pomarańczy
  • 1 łyżeczka przyprawy dyniowej*
Jajka ucieramy z cukrem na puszystą masę. Stopniowo dodajemy ricottę, a następnie puree z dyni. Na koniec dodajemy skórkę pomarańczową i przyprawę dyniową. Wylewamy masę na schłodzony spód i pieczemy ok. 1 h w piekarniku nagrzanym do 160 stopni. Studzimy w uchylonym piekarniku, a następnie na kratce (najlepiej przez całą noc).
Czekoladowy lukier (pajęczyna):
  • 100 g cukru pudru
  • 2 czubate łyżki kakao
  • gorąca woda
Z podanych składników przygotowujemy dość gęsty, czekoladowy lukier. Napełniamy nim rękaw cukierniczy i dekorujemy sernik, zaczynając od środka: robimy mały kleks na środku, następnie okręgi dookoła niego. Łączymy okręgi pociągnięciem wykałaczki od środka do zewnątrz, tworząc pajęczynę.

Smacznego! :)
* Poradnik dla początkujących "dyniomaniaków" znajdziecie TU, znajdziecie tam m.in. informacje jak zrobić puree i przyprawę dyniową.


Przepis na sernik dyniowy z pajęczyną bierze udział w tegorocznym Festiwalu Dyni:    

29 października 2014

Tarta dyniowa z jabłkiem.

Nie samą dynią człowiek żyje, dlatego warto dodać do niej też równie smaczne jabłko. Wyszedł z tego smaczny "mix", bo jedno, jaki i drugie "lubi" obecność przypraw korzennych, no i dynia nie jest w tej tarcie osamotniona, jabłko dobrze do niej pasuje, choć to ona oczywiście dominuje (nie tylko gabarytami przed przetworzeniem, ale i smakiem :)).

No i w końcu na blogu pojawiło się dyniowe ciasto (i nie ostatnie w tym sezonie! :)), bo do tej pory były tylko "przekąski". Ślimaczek, pączek i magdalenka cieszą oko i podniebienie, ale są słodkościami do zjedzenia przeważnie "na szybko", jedna, dwie sztuki do porannej kawy, albo na przerwie w pracy, czy szkole. Oczywiście nie zawsze tak jest, ale ciasto z prawdziwego zdarzenia, to zawsze ciasto :) Można je elegancko ozdobić, podać na paterze gościom, czy po prostu najbliższym i cieszyć się smakiem i nie przez chwilę, przy cieście powinno się cieszyć chwilą i ją wydłużać - przecież można sięgać po kolejny kawałek - on na pewno nie doda złych kalorii, ale szczęścia, które dał czas spędzony razem, bo czas przy stole z dobrą kawą i chociażby tartą dyniową ma łączyć i umacniać, a nie dzielić :)

I choć jest to tylko (albo aż) tarta, to pięknie prezentuje się na jesiennym stole i może dać wiele dobrego, tak jak w zasadzie każde ciasto zrobione z sercem :)

P.S Przepis znalazłam w gazetce ogrodniczej "Mam ogród", ale zmieniłam proporcje, bo podane wydały mi się nieco "nierealne" i zamieniłam nektarynkę na jabłko - połączenie dyni i jabłka wydaje mi bardziej "polskie" :)


Składniki (forma 28 cm):

Ciasto:
  • 1,5 szklanki mąki pszennej
  • 1/2 szklanki cukru pudru
  • 1 łyżeczka przyprawy dyniowej* 
  • 1 żółtko
  • 100 g masła
Z podanych składników szybko zagniatamy gładkie ciasto. Zawijamy w folię i wkładamy na minimum 45 minut do lodówki. Po tym czasie rozwałkowujemy i wykładamy nim formę do tarty. Przykrywamy ciasto papierem do pieczenia, obciążamy (np. fasolą) i podpiekamy 10 - 15 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Studzimy i przygotowujemy nadzienie.
    Nadzienie:
    • 2 jajka (żółtka i białka oddzielnie)
    • 100 g cukru brązowego lub trzcinowego
    • 100 g śmietany kremówki (30/36%)
    • 1 łyżeczka budyniu waniliowego lub śmietankowego
    • 1 szklanka puree dyniowego*
    • 1 jabłko (pokrojone i rozgotowane do postaci puree - łączymy je z puree dyniowym)
    • 1 łyżeczka przyprawy dyniowej* 
    Żółtka ucieramy z cukrem i kremówką na puszystą masę, następnie dodajemy puree dyniowo - jabłkowe oraz przyprawę dyniową i budyń. Białka ubijamy na sztywno, dodajemy do masy dyniowej. Wylewamy całość na podpieczony spód i pieczemy przez 35 - 40 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Studzimy na kratce. Całkowicie wystudzoną tartę przed podaniem dekorujemy rozetkami z bitej śmietany (100 ml ubite z 1 łyżką cukru pudru).

    Smacznego! :)
    * Poradnik dla początkujących "dyniomaniaków" znajdziecie TU, znajdziecie tam m.in. informacje jak zrobić puree i przyprawę dyniową.


    Przepis na tartę dyniową z jabłkiem bierze udział w tegorocznym Festiwalu Dyni:     

    28 października 2014

    Jak zrobić puree dyniowe i przyprawę dyniową oraz dyniowe DIY - lampion z dyni.

     ... czyli, mały, kulinarny poradnik dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z dynią. Pomyślałam, że przyda się przed Halloween (choć oczywiście nie tylko), a dodatkowo pomyślałam, żeby pokazać Wam inne też inne oblicze dyni: będzie kilka słów o tym, że nie z każdej dyni robię ciasto, ale też ozdoby domu :)

    Na początek zajmijmy się jednak kulinariami (w końcu to blog o pieczeniu :)). Zatem jak zrobić puree z dyni? Pewnie wielu z Was stawia sobie to pytanie, kiedy czyta przepisy na wypieki z dynią w roli głównej (też zadawałam sobie to pytanie jeszcze nie tak dawno, dlatego postanowiłam stworzyć ten mini poradnik ;)) Jest to bardzo proste zadanie, ale wymaga nieco siły i filigranowe Panie mogą potrzebować pomocy silniejszych mężczyzn (trochę tej siły przyda się jeszcze przy lampionie, ale o tym później), jednak Panowie nie muszą się przejmować, nie spędzą kilku godzin w kuchni, chodzi tylko o rozkrojenie dyni, z resztą Panie spokojnie poradzą sobie same :) Dobrze mieć też pod ręką garnek z nieprzywierającym dnem, które będzie zapobiegało przypalaniu (w razie, gdyby podczas gotowania się dyni "wciągnął" Was jakiś program kulinarny w TV ;)), bo dynia ma tę nieprzyjemną tendencję do momentalnego przypalania, gdy zabraknie jej wody, a my o niej "chwilowo" zapomnimy (jest też wersja dla osób, które nie chcą pilnować dyni gotującej się w garnku- można ją upiec, ale o tym niżej). I to w zasadzie tyle trudności, przejdźmy do przepisu:


    Puree dyniowe (puree z dyni) - do jego wykonania używam najczęściej dyni odmiany Hokkaido, jest ona moją ulubioną przede wszystkim za intensywny kolor, ale także wyjątkowy smak i za to, że nie trzeba jej obierać, bo skórka jest jadalna. Jest popularna - kupicie ją w większości marketów oraz na targach i sklepach:

    Wersja I
    • 1 kg dyni
    • ok. 1/2 szklanki wody (lub więcej, gdy dynia jest sucha max. 1 szklanka)
    Dynię przekrawamy na pół, pozbywamy się pestek i miąższu ze środka. Kroimy ją na paski, a następnie kostkę. Wrzucamy do garnka, zalewamy wodą. Gotujemy dynię na małym ogniu, aż większość kawałków w większości się rozpadnie, od czasu do czasu mieszając (można ewentualnie dolaewać wody, gdyby puree było za suche). W puree mogą zostać pojedyncze kawałki dyni, wystarczy całość zblendować na gładką masę. Tak przygotowane puree można przechowywać do tygodnia w lodówce.

    Wersja II (pomijamy wodę)

    Dynię przekrawamy na pół, pozbywamy się pestek i miąższu ze środka. Kroimy ją na paski, układamy na blaszce wyłożonej folią aluminiową i pieczemy w 150 stopniach przez ok. 40 minut. Następnie rozgniatamy blenderem na gładkie puree.
    Przygotowaliśmy już puree, teraz czas na punkt drugi, czyli jak zrobić przyprawę dyniową?  Jest ona kolejny nieodłącznym składnikiem wielu ciast z dyni i nie znajdziecie jej na półce sklepowej obok przyprawy do piernika, gdyż przywędrowała do nas z Zachodu, gdzie jest bardzo popularna, u nas robi się ją w domu. Najważniejszym faktem o przyprawie dyniowej, który powinniście znać jest to, że nie ma w niej ani grama dyni ;) To po prostu mieszanka korzennych przypraw nadająca ciastom dyniowym "charakteru" i przyjemnego smaku, gdyż z reguły dynie same w sobie są dość mdłe. Trudności przy jej przygotowaniu nie ma w zasadzie żadnej, bo każdą z przypraw bez problemu dostaniecie w sklepach, problemem może być jedynie brak moździerza, ale może go zastąpić młynek do kawy.


    Przyprawa dyniowa (z tych proporcji wychodzą ok. 3 czubate łyżeczki przyprawy):
    • 10 kulek ziela angielskiego
    • 2 - 3 goździki
    • 2 łyżeczki cynamonu
    • 1 łyżeczka imbiru
    • 1 łyżeczka gałki muszkatołowej
    Wszystkie składniki umieszczamy w moździerzu i ucieramy na gładką przyprawę. Zamykamy przyprawę w słoiczku.


    Czas na ostatni punkt programu, czyli coś czego w Happy Kitchen jeszcze nie było: poniżej opisałam dynie ozdobne, które możecie oglądać na moich zdjęciach, jest także małe, dyniowe DIY - świetny patent na zrobienie dyniowego lampionu (wykonany małym nakładem pracy, jest gotowy dosłownie w 15 minut), bo przecież nie każda dynia, musi być wykorzystana w cieście, może także stworzyć nam miły nastrój, podczas jedzenia specjałów z niej wykonanych :) Dynie miniaturowe jak i dyniowy lampion to świetna ozdoba tarasu, balkonu, ale także kuchni, czy pokoju i w żadnym wypadku nie muszą się one kojarzyć wyłącznie z Halloween, dla mnie są to po prostu, piękne, jesienne ozdoby domu :)


    Lampion z dyni:
    • dynia zwyczajna (jest dość miękka i łatwiej dzięki temu wykrawać w niej kształty, ale i tak przyda się "męska ręka")
    • foremki do wykrawania ciastek
    • młotek lub tłuczek
    • kombinerki (ewentualnie, gdyby był problem z wyjęciem foremki)
    • świeczki (podgrzewacze)
    Wbijamy w dynię wybrane kształty foremek młotkiem lub tłuczkiem (wycinamy tylko wzór). Następnie odcinamy górę dyni (pokrywkę) i wydrążamy ją dokładnie łyżką. Wybijamy wcześniej wykrawane kształty młotkiem tworząc w dyni "okienka" (jeśli dynia ma grubą skórę, możemy jeszcze raz, głębiej włożyć foremkę). Umieszczamy świeczkę w dyni, zapalamy, przykrywamy pokrywką z ogonkiem i cieszymy się ładnym widokiem :)

    Efekt :)


    Na zdjęciach widoczne są dynie:
    • zdj. 1,2,3 Jack Be Little (miniatura pomarańczowa)
    • zdj. 1,2,3 Baby Boo (miniatura biała)
    • zdj. 1,2,3 Lil Pump'-ke mon (miniatura biało - pomarańczowa)
    • zdj. 1,2,3 Hokkaido (średniej wielkości, intensywnie pomarańczowa)
    • zdj. 4,5 Zwyczajna - świecznik (duża, pomarańczowa)
    Na blogu Bea w Kuchni możecie przeczytać więcej o poszczególnych odmianach dyni, a także poznać więcej ich odmian (warto!), a także dowiecie się, gdzie w okolicach Waszego zamieszkania możecie kupić dynie (szczególnie jeśli chcecie zaopatrzyć się w odmiany ozdobne takie jak np. Baby Boo). Ja osobiście mogę polecić dynie od Pani Pauliny z Dyniowelove, która sprzedaje swoje pomarańczowe cuda w Trójmieście.

    27 października 2014

    Dyniowe magdalenki z polewą czekoladową i orzechami laskowymi.

    To nie będzie wpis tylko o pieczeniu, choć przede wszystkim. Będzie też o tym, że warto w życiu próbować zrobić, to, co nam wpadnie do głowy. I tu od razu przykład z życia wzięty (jeden z wielu):
    "A gdyby tak dodać dyni do magdalenek? Dobre to będzie?" - zapytałam Mamę w ubiegłym tygodniu. "Chyba tak, czemu miałoby nie być?".

    Skoro tak, to dwa razy nie trzeba mi powtarzać. chociaż w zasadzie czasem trzeba, ale na razie nie o tym :) Następnego dnia rano robiłam dyniowe magdalenki :) I tak ciasteczka, które już same w sobie są śliczne, dostały dodatkowego uroku dzięki pomarańczowej barwie, która pokryła je na zewnątrz i od środka ;) Mało tego zyskały wyjątkowy dyniowy smak, a polewa i orzechy całość świetnie dopełniły. Wyszło ciekawiej niż się spodziewałam, na prawdę :) Kiedy spróbowałam, zamknęłam oczy i pomyślałam "jakie to jest dobre!".

    Czy miałabym okazje poczuć ten smak, gdybym nie zdecydowała się ich upiec? Prawdopodobnie nie, choć jest też szansa, że ktoś w przyszłości poczęstowałby mnie dyniowymi magdalenkami w polewie czekoladowej z orzechami laskowymi i wtedy, żałowałabym, że nigdy nie wyjęłam ich z własnego piekarnika, a przecież miałam w głowie taki pomysł. Zatem nigdy nie rezygnujcie bez podjęcia próby zrobienia czegoś, co wpadnie Wam do głowy i nie chodzi tu tylko o upieczenie ciasta, ale też o podejmowanie różnych innych decyzji, bo choć tak jak z ciastem raz może wyjść zakalec, a kolejnym razem może być to strzał w dziesiątkę, który przyniesie Wam niesamowitą dumę :)

    Mam nadzieję, że to będzie dla Was najlepsza zachęta do upieczenia tych i innych ciastek, że będzie to zachęta do uwierzenia w siebie i własne możliwości (nie tylko te kulinarne) :)

    Pięknego tygodnia!


    Składniki (12 - 14 sztuk):
    • 2 małe jajka
    • 65 g cukru
    • 100 g mąki
    • 5 g proszku do pieczenia
    • 1/2 szklanki puree dyniowego*
    • 1 łyżeczka przyprawy dyniowej*
    • 10 g miodu
    • 30 ml mleka
    • 100 g masła (rozpuszczonego i wystudzonego)
    Jajka ubijamy z cukrem. Mąkę, proszek do pieczenia i przyprawę dyniową mieszamy razem w osobnej misce. Miód mieszamy z mlekiem i schłodzonym, rozpuszczonym masłem. Następnie dodajemy do jajek i dokładnie mieszamy. W dwóch częściach dodajemy mąkę. Wszystko przykrywamy folią i odstawiamy do lodówki na kilka godzin lub całą noc. Po upływie kilku godzin (u mnie 3h) lub następnego dnia rozgrzewamy piekarnik do 190 stopni, natłuszczamy blaszkę na magdalenki i nakładamy łyżką (najlepiej tak aby nie wychodziły poza muszelkę). Pieczemy 5 minut w 190 stopniach, następnie wyłączymy piekarnik na 1 minutę (wyłączenie powinno nadać  tradycyjne pęknięte kształty/brzuszki) i ponownie włączyć na 5 minut, ale ustawić na 160 stopni. Jeszcze ciepłe wyjmujemy z foremki i studzimy na kratce. 

    Polewa:
    • po 50 g czekolady gorzkiej i mlecznej
    • 1 łyżka masła
    • 50 g drobno posiekanych orzechów laskowych 
    Czekolady rozpuszczamy w kąpieli wodnej z dodatkiem masła. Przestudzone magdalenki maczamy w polewie czekoladowej, a następnie w posiekanych orzechach. Odkładamy do wyschnięcia.

    Smacznego! :)

    * Poradnik dla początkujących "dyniomaniaków" znajdziecie TU, znajdziecie tam m.in. informacje jak zrobić puree i przyprawę dyniową.

    Przepis na dyniowe magdalenki bierze udział w tegorocznym Festiwalu Dyni:   

    23 października 2014

    Dyniowe pączki z dziurką, czyli dyniowe donaty.

    Nie są straszne, ani mroczne, ot w zasadzie jak się na nie patrzy, to takie zwykłe pączki z dziurką. Ale za to skrywają wielką, pomarańczową tajemnicę! I dzięki temu mogą być fantastycznym łakociem na zbliżające się Halloween! :)

    Wiem, że w naszym kraju nie jest to święto popularne, ale coraz częściej młodsze pokolenia chcą przebierać się i paradować w kostiumach czarownic i szkieletów, tak jak dzieci na Zachodzie i jest to dla ich Mam niemałe wyzwanie - oczywiście zarówno w kwestii stroju (to przede wszystkim ;)), ale i w kwestii co podarować małym przybyszom, kiedy Ci zapukają do drzwi kolegi lub koleżanki.

    Myślę, że nie trzeba robić wymyślnych babeczek i ciasteczek (choć wiadomo, że robią one ogromne wrażenie, nie tylko na maluchach :)), bo jeśli ktoś nie czuje się na siłach żeby dekorować, a wie, że zawsze wychodzą mu tradycyjne wypieki, to warto postawić na dyniowe pączki z dziurką :) Bo mimo swojej "zwykłości" dla dzieci mogą stać się czymś wyjątkowym, bo przecież tak naprawdę wyglądają bardzo "amarykańsko" - dzieci w USA jedzą głównie donaty, czyli właśnie pączki z dziurką (tu już 1:0 dla Was ;)), kolejny punkt to wspomniane wcześniej pomarańczowe wnętrze pączka - sądzę, że niewiele dzieci takiego widziało, zatem można takiemu pączkowi przypisać właściwości "magiczne" ;) (no i 2:0 dla Was, a w zasadzie to już nawet praktycznie 3, bo przemyciliście w pączku dynię, na którą niejeden malec może kręcić nosem ;))), a na koniec dekoracja: ja swoje pączki posypałam tylko cukrem pudrem i to w zupełności wystarczy, ale jeśli chcecie wygrać pewnie 3:0 zróbcie polewę czekoladową lub lukier i poszukajcie w sklepach lub w Internecie halloweenowych posypek cukrowych w kształcie nietoperzy, czy dyni - zachwyt murowany ;) Tak więc: pączek albo psikus! ;)

    P.S Z tego wszystkiego nie napisałabym jeszcze, że dyniowe pączki to nie tylko pomysł na słodycz dla dzieci - u nas w domu ich nie ma, a i tak znikały, pozostawiając na talerzu tylko ślady po pudrze ;) Bo przecież dorośli też mogą świętować Halloween (to nic, że u nas trochę wcześniej ;)) i nie przejmujcie się, że są smażone, przecież pączki smażymy tylko raz (no teraz już dwa razy) do roku :)


    Składniki (ok. 25 sztuk):
    • 350 g mąki + do podsypania
    • 20 g drożdży świeżych
    • 1 łyżeczka startej skórki pomarańczowej
    • sok wyciśnięty z ćwiartki pomarańczy
    • 50 g cukru
    • szczypta soli
    • 1/2 szklanki letniego mleka
    • 1/2 szklanki puree dyniowego*
    • 1 łyżeczka przyprawy dyniowej*
    • 2 żółtka
    • 50 g masła (rozpuszczonego i wystudzonego)
    +tłuszcz do smażenia (ja użyłam kostki smalcu i ok. 1/2 szklanki oleju) i cukier puder do posypania

    Przygotowujemy rozczyn. Drożdże rozpuszczamy w połowie mleka, dodajemy łyżeczkę cukru i łyżkę mąki, mieszamy i odstawiamy na ok. 15 min, aż mieszanka "ruszy".
    W dużej misce mieszamy mąkę, sól, cukier i przyprawę dyniową. Dodajemy rozczyn, żółtka, puree dyniowe, pozostałe mleko oraz sok i skórkę z pomarańczy, mieszamy ciasto drewnianą szpatułką lub łyżką, na koniec dodajemy masło i mieszamy do połączenia składników. 
    Wyjmujemy ciasto i wyrabiamy je na blacie oprószonym mąką, aż będzie elastyczne (może być odrobinę klejące) - ważne, żeby ciasto było dobrze wyrobione i "napowietrzone". Odkładamy ciasto do miski oprószonej mąką, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia (musi podwoić objętość) na 1 - 1,5 h w ciepłe miejsce.
    Wyrośnięte ciasto dzielimy na pół (pozostałą połówkę wkładamy do miski i przykrywamy ściereczką, żeby nie obsychało), pierwszą część rozwałkowujemy na oprószonym mąką blacie na grubość ok. 1 cm. Wykrawamy pączki szklanką o średnicy 5 - 7 cm, w środku robimy kolejne kółko np. małym kieliszkiem lub nakrętką od napoju/mleka. Odkładamy na omączoną blachę/tacę, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do ponownego wyrośnięcia na ok. 20 min. Analogicznie postępujemy z drugą częścią ciasta.
    Wyrośnięte pączki smażymy na tłuszczu rozgrzanym do temp. 175 stopni
    na złoty kolor (polecam domowy sposób na sprawdzenie czy temperatura jest odpowiednia - wrzucamy na rozgrzany tłuszcz obrany kawałek ziemniaka, jeśli zacznie się smażyć, możemy zaczynać :)). Usmażone pączki kładziemy na ręcznikach papierowych w celu odsączenia. 
    Odsączone pączki posypujemy cukrem pudrem.

    Smacznego! :)

    * Poradnik dla początkujących "dyniomaniaków" znajdziecie TU, znajdziecie tam m.in. informacje jak zrobić puree i przyprawę dyniową.


    No to komu jednego? ;)


    Przepis na pączki dyniowe bierze udział w tegorocznym Festiwalu Dyni:  

    20 października 2014

    Dyniowe ślimaczki z lukrem pomarańczowym.

    Znów jest drożdżowo, ale tym razem bardzoo słodko :) Przedstawiam Wam ślimaczki jak marzenie!

    Na śniadanie, do porannej i popołudniowej kawy, do szkoły, na uczelnie i do pracy, w każdej sytuacji odnajdują się idealnie, bo są po prostu prze-py-szne! Mięciutkie i wilgotne, a upieczone wieczorem, na drugi dzień rano kompletnie nie tracą świeżości - to oczywiście zasługa dyni, która ma takie "magiczne" właściwości. A dodatkowo, nie musicie przejmować się, że nie macie w domu ani jednego jajka, bo ona świetnie je zastępuje i dodaje ciastu drożdżowemu puszystości.

    Kropkę nad i dyniowym ślimaczkom stawia lukier pomarańczowy, którego absolutnie nie możecie pominąć, ani zastąpić innym, bo pomarańcza w tym połączeniu jest nierozłączną kompanką dyni i tylko w komplecie pokazują swoje pyszne oblicze :)

    Mam nadzieję, że moja kolejna dyniowa propozycja przypadnie Wam do gustu i polubicie się dyniowymi ślimaczkami tak jak ja :)

    Życzę Wam dyniowego tygodnia! :)


    Składniki (10 sztuk):

    Ciasto:
    • 300 g mąki
    • 1/2 szklanki puree dyniowego*
    • 1 łyżeczka przyprawy dyniowej*
    • 20 g drożdży świeżych
    • 100 ml mleka 
    • 25 g masła
    • 60 g cukru
    • szczypta soli
    Nadzienie:
    • 25 g rozpuszczonego masła do posmarowania
    • 3 łyżki cukru
    • 3 łyżeczki przyprawy dyniowej*
    Masło rozpuszczamy w mleku na wolnym ogniu. Lekko podgrzewamy - zdejmujemy z ognia. W misce mieszamy mąkę, cukier i szczyptę soli. Drożdże kruszymy i dodajemy do mleka z masłem - rozpuszczamy. Rozpuszczone drożdże i puree dyniowe dodajemy do miski z mąką. Wyrabiamy mikserem (z hakami do ciasta drożdżowego) lub drewnianą szpatułka/łyżką na gładkie ciasto, następnie chwilę wyrabiamy ciasto na blacie. Przykrywamy i odstawiamy w ciepłe miejsce na ok. 45 - 60 minut (do podwojenia objętości).
    Ciasto rozwałkowujemy na posypanym mąką blacie na prostokąt o wymiarach ok. 20x40 cm. Rozpuszczone masło rozsmarowujemy równomiernie na cieście (np. z pomocą pędzla kuchennego). Posypujemy cukrem i przyprawą dyniową. Ciasto rolujemy, zaczynając od dłuższego boku. Kroimy na 3 - 4 cm ślimaczki. Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. Blachę wykładamy papierem do pieczenia i układamy ślimaczki na dużej prostokątnej w sporych odległościach od siebie.  Odstawiamy pod przykryciem do ponownego wyrośnięcia na ok. 10 minut. Pieczemy ok. 15 - 20 minut. Studzimy na kratce. 

    Lukier pomarańczowy:
    • 200 g cukru pudru
    • sok wyciśnięty z ćwiartki pomarańczy
    Ucieramy lukier, aż będzie miał gęstą, lśniącą konsystencję (regulujemy gęstość przez dodanie cukru jeśli jest za rzadki lub soku jeśli jest za gęsty). Polewamy lukrem przestudzone ślimaczki.

    Smacznego! :) 

    * Poradnik dla początkujących "dyniomaniaków" znajdziecie TU, znajdziecie tam m.in. informacje jak zrobić puree i przyprawę dyniową.

    Przepis na ślimaczki bierze udział w tegorocznym Festiwalu Dyni: 

    18 października 2014

    Chleb dyniowy.

    Przepis na chleb nie pojawił się tu tak dawno, że aż wstyd się przyznać. Do zamieszczenia nowości zmotywował mnie czwartkowy Światowy Dzień Chleba i choć nie piekłam w ten dzień, a w następny, to jestem dumna z mojego kolejnego, domowego bochenka i z tego, że kolejny raz mogłam niejako celebrować moment odkrojenia  "przylepki", bo oprócz patrzenia na wyrastający w piecu chleb, to tę chwilę lubię najbardziej :)

    Od ostatniego "chlebowego" wpisu minęło sporo czasu, ale nie znaczy to, że w tzw. "międzyczasie" w naszym domu nie czuć było zapachu wypiekanego pieczywa, bo piekłam. Jednak nie zawsze był czas na sfotografowanie go, bo dni są coraz krótsze i światło (a w zasadzie jego brak) na to nie pozwalało, często były to też bochenki, które po prostu znacie :)

    Dziś czas na nowość, na chleb w kolorze jesieni, czyli pomarańczy, choć bardziej odpowiednie byłoby określenie w kolorze dyni, bo to przecież chleb dyniowy! :) Zachwyca przede wszystkim kolorem, co do tego nie ma żadnych wątpliwości, ale tak jest chyba ze wszystkimi dyniowymi wypiekami. Poza tym jednak jest też zwyczajnie bardzo dobrym chlebem :) Lekkim, puszystym i nie suchym - chleby z dodatkiem warzyw mają to do siebie, że są tak jakby lekko wilgotne i dzięki temu zyskują świetny smak.

    Chleb dyniowy, to moja pierwsza propozycja biorąca udział w rozpoczynającym się dziś Festiwalu Dyni na blogu Bea w Kuchni, zajrzycie do zakładek z dyniowymi inspiracjami z lat ubiegłych - naprawdę warto! :) Ja ze swojej strony mogę obiecać, że w Szczęśliwej Kuchni w najbliższym czasie będzie bardzoo pomarańczowo! :)

    Udanego weekendu!


    Składniki (1 bochenek):
    • 300 g mąki pszennej chlebowej
    • ok. 200 ml letniej wody (ilość wody jest zależna od tego czy puree jest suche czy mokre, moje było bardziej suche)
    • 40 g drożdży świeżych
    • 1 łyżeczka cukru
    • 1 łyżeczka soli
    • 1/2 szklanki puree dyniowego
    • ok. 50 g podprażonych na suchej patelni pestek dyni
    Przygotowujemy rozczyn z drożdży, 100 ml wody, łyżeczki cukru i łyżki mąki. Odstawiamy na ok. 15 min, aż "ruszy".
    W dużej misce mieszamy mąkę i sól, dodajemy rozczyn oraz  puree dyniowe, a następnie stopniowo dodajemy wodę, mieszamy całość drewnianą łyżką lub szpatułką, do połączenia składników. Następnie powstałe ciasto wyrabiamy na blacie, podsypując ewentualnie mąką (najmniej jak się da). Ciasto powinno być jednolite i sprężyste. Odstawiamy do wyrośnięcia, w lekko natłuszczonej misce na 60 minut.
    Po tym czasie wykładamy ciasto na blat i ponownie chwilę wyrabiamy. Formujemy okrągły bochenek. Blachę wykładamy papierem do pieczenia, układamy na niej chleb. Przykrywamy go ściereczką i odstawiamy do ponownego wyrastania na ok. 30 minut. Po tym czasie smarujemy chleb jajkiem rozkłóconym z odrobiną mleka i posypujemy pestkami dyni.
    Chleb pieczemy w piekarniku nagrzanym do 200 stopni przez ok. 10 minut, następnie zmniejszamy temp. do 180 stopni i pieczemy jeszcze 30 minut. 
    Po wyciągnięciu studzimy na kratce.

    Smacznego :)


    Przepis na chleb dyniowy bierze udział w tegorocznym Festiwalu Dyni:

    15 października 2014

    Ciastka "Amoniaczki".

    Dziś nie będzie nic o owocach, a o smakach z dzieciństwa. Wiem, że tak "ni z gruszki, ni z pietruszki", bo przecież jest do wykorzystania jeszcze tyle owoców, ale wczoraj wieczorem naszło mnie na amoniaczki, czyli kruche ciastka z amoniakiem. Zachciało mi się prostych, "zwykłych" ciastek, które piekła (i piecze nadal) moja babcia, zachciało mi się poczuć unoszący się po domu specyficzny zapach amoniaku, tak dobrze znany właśnie z kuchni babci i tak samo jak na pieczenie mam wielką ochotę podzielenia się z Wami przepisem :)

    I choć na zegarze wybijała 20, ja byłam na nogach od 5, po wielogodzinnej podróży z PKP i przygodach z tym związanych, to chęć upieczenia czegoś dobrego sprawia, że jak za dotknięciem magicznej różdżki zapomina się o zmęczeniu i człowiek się odstresowuje :) Wtedy mój chłopak zwykle mówi: "ja nie wiem skąd Ty bierzesz na to siłę" - magia jakaś po prostu ;)

    Ale wróćmy do ciastek. Są chyba najprostsze w świecie, dzięki amoniakowi (którego zapach o którym pisałam wcześniej może odrzucać, choć ja go uwielbiam!) rosną jak szalone, świetnie chrupią i dobrze smakują. Tak domowo. Nie muszą mieć idealnych kształtów, wystarczy nóż albo radełko i do dzieła, tu liczy się głównie smak, ten który chyba większość z nas kojarzy z dzieciństwa.

    Te ciastka często można spotkać w cukierniach, sprzedawane na kilogramy albo od razu pakowane w paczuszki, ale kiedy przeczytacie przepis i zobaczycie, że upieczenie ich to nic skomplikowanego, będziecie piec je do kawy co tydzień w hurtowych ilościach i rozdawać po rodzinie i znajomych, tak jak to w zwyczaju ma robić moja babcia ;) Bo do takich smaków warto wracać :) A długie, jesienne wieczory są do wypiekania wprost idealne :)


    Przepis jest "zlepkiem" tego co robiła moja babcia, tego co w swoim przepiśniku zapisała moja mama i tego, co napisano na opakowaniu amoniaku :)

    Składniki (2 duże blachy ciastek): 
    • 2,5 szklanki mąki pszennej (+ do podsypania)
    • 1/2 szklanki cukru pudru
    • 2 łyżeczki amoniaku
    • 125 g masła lub margaryny
    • 1 jajko
    • 1 żółtko (białko zostawiamy do posmarowania ciastek)
    • 2 łyżki gęstej, kwaśnej śmietany 18%
    • cukier do posypania
    Wszystkie składniki siekamy nożem, a następnie szybko zagniatamy gładkie ciasto. Zawijamy w folię i wkładamy do zamrażalnika na ok. 30 - 40 minut. 
    Po tym czasie ciasto dzielimy na pół. Jedną część rozwałkowujemy na blacie oprószonym mąką na duży prostokąt o grubości ok. 0,5 cm, a drugą wkładamy do lodówki żeby nie straciła temperatury.
    Radełkiem lub nożem wykrawamy kwadratowe ciastka. Układamy je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Smarujemy każde ciastko rozkłóconym białkiem i posypujemy cukrem. Analogicznie postępujemy z drugą częścią ciasta. 
    Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 150 stopni przez ok. 15 min (ciastka lekko się zarumienią).
    Studzimy na kratce.

    Smacznego! :)

     

    A na deser: "może nie zauważy jak zjem jedno" :))

    13 października 2014

    Sernik z gruszkami w karmelu.

    Nowy tydzień, nowy pomysł na sernik. Znów sezonowy, z owocami, które bez problemu znajdziecie w sklepie, na targu, czy też we własnym ogrodzie. Czas na lekko zaniedbane gruszki.

    Troszkę kazały na siebie czekać, ze względu na mój weekendowy wyjazd, ale już są. Wyszły na tapetę, pysznią się swoim smakiem i wyglądem, uważają, że wcale nie są gorsze od dużo popularniejszych jabłek. One też postanowiły "wskoczyć" do sernika i pokazać swój charakter ;) Dodatkowo okryły się karmelowym płaszczykiem i smakowały doskonale :) Jeśli nie boicie się w kuchni eksperymentować i chcecie posmakować sernika innego niż ten z lukrem i rodzynkami, czy skórką cytrynową, to jest to coś dla Was.

    Sernik kolejny raz pokazał mi, że jest "wdzięcznym" ciastem i "przyjmie" wszystko, co sobie "ubzduram" ;) I tym samym, kolejny raz sernik z sezonowymi owocami okazał się strzałem w dziesiątkę :) Mam nadzieję, że ta dobra passa nie zostanie przerwana i nadal będziemy mogli sprawnie współpracować :)

    Spróbujcie sami, mam nadzieję, że także Wasza przygoda z sernikiem gruszkowym będzie przyjemna i smaczna :)


    Składniki (forma 20 cm):

    Spód:
    • 100 - 110 g herbatników typu petit beurre
    • 50 g rozpuszczonego, ciepłego masła
    Herbatniki kruszymy na bardzo drobne kawałki (prawie piasek), dodajemy masło, mieszamy do powstania "mokrego piasku". Wykładamy formę papierem do pieczenia, a następnie układamy ciastka na spód. Wstawiamy do lodówki, przygotowujemy masę serową.

    Masa serowa (składniki w temp. pokojowej):
    • 500 g sera (trzykrotnie mielonego)
    • 125 g mascarpone (1/2 opakowania)
    • 4 jajka
    • 3/4 szklanki cukru
    • 100 ml śmietany kremówki (30/36%)
    • 1 duża gruszka pokrojona w plasterki
    Sery mieszamy w misce. Jajka ubijamy z cukrem na puszystą masę, stopniowo łyżka po łyżce, cały czas miksując dodajemy ser. Na koniec miksując na wolnych obrotach dodajemy śmietanę. Wykładamy masę na schłodzony spód i układamy na niej plasterki gruszki. Pieczemy ok. 50 min w temp. 160 - 170 stopni. Studzimy w uchylonym piekarniku, a następnie przez całą noc na kratce. Rano przygotowujemy polewę.

    Polewa karmelowa:
    • 5 łyżek cukru
    • 2 łyżki masła
    • 1/2 szklanki śmietany kremówki
    Cukier  rozpuszczamy na suchej patelni. Dodajemy masło, rozpuszczamy. Następnie dodajemy śmietanę. Mieszamy przez ok. 3 minuty do powstania gładkiej, karmelowej masy, jednak nie za gęstej. Polewa zgęstnieje po zdjęciu z ognia. Polewamy sernik cienkimi strużkami karmelu. Odstawiamy na ok. 0,5 h do zastygnięcia. 

    Smacznego! :)

    9 października 2014

    Tarta ze śliwkami na kwaśnej śmietanie.

    Zapytałam na Facebook'u co stawiacie na pierwszym miejscu: gruszki, czy śliwki, bo ciężko było mi się samej zdecydować ;) Był remis, więc ostateczny głos miałam jednak ja i wybrałam śliwki, jednak nie dlatego, że bardziej je lubię, ale dlatego, że coraz trudniej może być z ich dostępnością, a miło by było, gdyby ktoś z Was skorzystał z przepisu w ten weekend, bo ta tarta naprawdę zasługuje na uwagę :)

    Dlaczego? Bo jest po prostu pyszna. Kiedy robiłam ją pierwszy raz kilka lat temu, miałam wielkie obawy, jak to wyjdzie i jak będzie smakowało. Po upieczeniu i schłodzeniu byłam bardzo zaskoczona wyglądem i konsystencją masy z kwaśnej śmietany, ale przede wszystkim "rzuci na kolana" mnie jej smak. To było takie "coś z niczego", dobre ciasto niedużym kosztem.

    Postanowiłam do niej wrócić, żeby znów móc zjeść kawałek tarty na kwaśnej śmietanie i tym samym podzielić się z Wami tymi doświadczeniami :)


    Składniki (prostokątna forma do tarty, na formę okrągłą x2):

    Ciasto:
    • 100 g masła
    • 1 szklanka mąki 
    • 1 żółtko
    • 1/3 szklanki cukru pudru
    Z podanych składników szybko zagniatamy ciasto. Zawijamy w folię i wkładamy na ok. 30 - 40 minut do lodówki. Po tym czasie wyjmujemy i rozwałkowujemy na ok. 0,5 cm placek. Wykładamy ciastem formę do tarty. Podpiekamy przez ok. 10 minut w temp. 180 stopni, aż lekko się zezłoci. Studzimy na kratce. Przygotowujemy masę śmietanową. 

    Masa z kwaśnej śmietany:
    • 1 opakowanie kwaśnej śmietany (gęsta 18%) 200g
    • 1 jajko
    • 1/2 szklanki cukru
    • odrobina cynamonu
    + ok. 0,5 kg śliwek węgierek (pokrojonych na połówki)

    Jajko ucieramy z cukrem i cynamonem, stopniowo dodajemy śmietanę. Gotową masę wylewamy na przestudzony spód. Utykamy w masie połówki śliwek. Pieczemy 30 minut, aż masa śmietanowa się "zetnie". Może być miękka, po całkowitym wystudzeniu nabierze gęstej, kremowej konsystencji. Studzimy kilka godzin na kratce, następnie w lodówce lub chłodnym miejscu.
    Przed podaniem oprószamy cukrem pudrem.

    Smacznego! :)

    Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...