Przychodzi taki czas w działalności blogera kulinarnego kiedy za daleko jest jeszcze do świąt Bożego Narodzenia, czy Wielkanocy, żeby zacząć tworzyć typowe dla tych okazji słodkości. 3 tygodnie przed Wielkanocą to chyba nieco za szybko do rozpoczęcia "maratonu", w którym wezmą udział babki i mazurki, myślę, że są na to nie przygotowane, a Wy pewnie jeszcze nie chcecie oglądać tego "biegu" ;) To samo oczywiście tyczy się też do oczekiwania na Tłusty Czwartek, Walentynki i pierwsze sezonowe owoce. To taki "międzyczas", kiedy blog musi działać, a ja nadal powinnam pokazywać na nim ciekawe pomysły na słodkości. I mogę powiedzieć, że to czas dla blogera chyba najbardziej inspirujący, skłaniający do wypróbowania nowości. Uruchamiam wszystkie swoje szare komórki, odkurzam książki, odwiedzam dawno nie widzianego Pinteresta i szukam, szukam pomysłu na coś co będzie smakowało mi i moim bliskim, i jednocześnie spodoba się Wam, moi drodzy czytelnicy :)
Po przeanalizowaniu wszystkich "baz kulinarnych inspiracji" w mojej głowie powstał pomysł na cytrynową tartę, niby klasyk, bo kto nie słyszał o tarcie cytrynowej? Ale jednak jest to wersja inna, bo nie pieczona, nie ma w niej też cytrynowego kremu budyniowego, ani lemon curd'u. Jest za to cytrynowa panna cotta i myślę, że ta wersja też powinna Was zainteresować :) Robiłam już tartę z panna cottą, jednak była w niej tradycyjna wersja tego deseru, czyli ta z dodatkiem wanilii, a całość udekorowałam wtedy świeżymi truskawkami (możecie spojrzeć na nią
tu). Był to zatem klasyczny deser podany w innej formie. Tym razem jest inaczej, bo i forma, i smak, jest raczej rzadko spotykany, a co za tym idzie bardziej skłania to do wypróbowania tego połączenia ;)
Panna cotta jest delikatnie cytrynowa, więc będzie odpowiednia nawet dla osób, które nie przepadają za jej smakiem w deserach, czy wypiekach. Osobom, które cytrynowe smaki uwielbiają, polecam eksperymentowanie z przepisem i dodanie więcej soku i cytrynowej skórki ;) Całość jest godna polecenia, gdy lubicie połączenie "zimnego deseru" z kruchym ciastem, a jeśli nigdy takiego "zestawu" smaków nie próbowaliście, to czas to nadrobić, może stanie się Waszym ulubionym? :)
Składniki (prostokątna forma do tarty):
Ciasto:
- 1 szklanka mąki pszennej
- 1/3 szklanki cukru pudru
- 1 żółtko
- 100 g twardego masła
Kroimy
masło na małe kawałki. Mąkę i cukier puder przesiewamy na blat.
Robimy zagłębienie i dodajemy pokrojone w kostkę masło i żółtko.
Siekamy składniki nożem, a następnie zaczynamy szybko zagniatać ciasto.
Gotowe
ciasto wstawiamy do lodówki na ok. 30 - 40 min. Po schłodzeniu rozwałkowujemy na grubość około 5 mm.
Wykładamy ciastem
formę do tarty. Nakłuwamy widelcem. Pieczemy w piekarniku z termoobiegiem w temperaturze 170ºC
ok. 20 minut (aż się zarumieni) - dobrze jest ciasto wyłożyć papierem do pieczenia i obciążyć fasolą lub specjalnymi kulkami żeby się nie wybrzuszyło. Studzimy na kratce.
Przygotowujemy panna cottę.
Panna cotta cytrynowa:
- 150 ml śmietany kremówki 30%
- 150 ml mleka (3,2%)
- 3 łyżki cukru
- skórka otarta z 1/2 cytryny
- 2 łyżki soku z cytryny
- 2 łyżeczki żelatyny
- 1/3 szklanki gorącej wody
+ ubita śmietanka kremówka i plasterki cytryny do dekoracji
Śmietankę
zagotowujemy z mlekiem, cukrem, skórką i sokiem z cytryny. Zdejmujemy z ognia (mleko i śmietana wejdą w reakcję z sokiem cytrynowym i powstaną grudki, jednak to normalne i po energicznym rozmieszaniu z żelatyną masa będzie bardziej jednolita, idealna będzie dopiero po stężeniu na kruchej bazie). Żelatynę
rozpuszczoną w gorącej wodzie, wlewamy do śmietankowej mieszanki,
energicznie mieszamy, żeby składniki dobrze się połączyły. Odstawiamy do
całkowitego wystudzenia i lekko tężejącą panna cottę wylewamy na
wystudzony spód. Całość wstawiamy do lodówki, aż panna cotta całkowicie
stężeje (ok. 2 godziny). Gotową tartę dekorujemy rozetkami z bitej śmietany i ćwiartkami plasterków cytryny.
Smacznego! :)