30 maja 2014

Ciasto truskawkowe ze śmietaną i galaretką.

Nie ma chyba lepszego i bardziej znanego ciasta z truskawkami (no może poza sernikiem na zimno ;)) Można powiedzieć, że to klasyk klasyków na lato wśród ciast. Mowa oczywiście o najprostszym biszkopcie z kremem śmietanowym, galaretką i dużą ilością truskawek.

Jest to jeden z tych wypieków, który był, jest i będzie, mimo powstających co roku nowości. Wątpię, że jest wśród nas ktoś, kto na letnim przyjęciu u mamy, babci, czy cioci na stole nie zastał właśnie tego najprostszego i zarazem najlepszego ciasta z truskawkami :)

"Chodziło" za mną odkąd pojawiły się pierwsze, polskie truskawki. Jeśli też macie nieopisaną ochotę na ten letni smakołyk, nie zastanawiajcie się ani chwili, weekend zbliża się wielkimi krokami! :)


Składniki (blacha o wym. 29x23 cm):

Biszkopt:
  • 2 jajka
  • 1/4 szklanki cukru
  • 1/4 szklanki mąki pszennej
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
Białka oddzielamy od żółtek, ubijamy na sztywną pianę. Pod koniec ubijania stopniowo dodajemy cukier, dalej ubijając. Dodajemy po kolei żółtka, nadal ubijając. Mąki mieszamy, przesiewamy i delikatnie dodajemy do ciasta.
Blachę wykładamy papierem do pieczenia. Wykładamy ciasto i rozprowadzamy równomiernie na blaszce. Pieczemy w temperaturze 160 - 170ºC około 25 minut, aż będzie złociste.
Odstawiamy do wystudzenia na kratce. Przygotowujemy krem śmietanowy.
Krem:
  • 350 ml śmietany kremówki
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 2 łyżeczki żelatyny
  • 1/4 szklanki gorącej wody
Żelatynę rozpuszczamy w gorącej wodzie i odstawiamy do wystudzenia. Śmietanę ubijamy na sztywno, pod koniec ubijania dodajemy cukier puder i miksując na wysokich obrotach wystudzoną żelatynę. Gotowy krem wykładamy na wystudzony biszkopt. Wkładamy do lodówki do schłodzenia.
Galaretka z truskawkami:
  • 2 galaretki truskawkowe
  • 800 ml wody
  • 300 - 400 g truskawek
Galaretkę przygotowujemy wg. instrukcji na opakowaniu zmniejszając ilość wody w sumie do 800 ml. Do wystudzonej galaretki dodajemy truskawki pokrojone na połówki bądź ćwiartki, tężejącą galaretkę z truskawkami wylewamy na biszkopt z kremem i wstawiamy do lodówki do całkowitego stężenia (najlepiej na całą noc).

Smacznego! :)

28 maja 2014

Koktajl arbuzowo - limonkowy. Aqua fresca arbuzowa.

Piliście kiedyś koktajl z arbuza? Bo ja nie. I muszę przyznać, że była to wielka strata. Jest po prostu pyszny i orzeźwia w upalne dni bardziej niż arbuz pokrojony zwyczajnie w plasterki :)

Wprawdzie dziś zastałam nieciekawy widok za oknem, bo odkąd otworzyłam oczy po prostu leje i o w taki dzień o poranku bardziej pasuje gorąca kawa, niż zimny koktajl, ale wierzę, że ciepło wróci do nas lada chwila (bądź co bądź lepszy kilkugodzinny upał, od kilkugodzinnej ściany deszczu) i przepis na aqua frescę będzie "na czasie".

W sklepach można dostać już coraz lepszego arbuza, z pięknym czerwono - różowym miąższem i intensywnie zieloną skórką. Jest już na tyle słodki i soczysty, że da się z niego zrobić smakowity napój. Aqua fresca wywodzi się z Ameryki Środkowej i największą popularnością cieszy się w Meksyku. Jest to więc dla nas coś nieco egzotycznego, tym bardziej, że na przełomie maja i czerwca najbardziej spragnieni jesteśmy koktajli z naszych, polskich truskawek, ale może coś dla odmiany? ;)


Składniki (2 szklanki):
  • 1/2 arbuza
  • 1 limonka
  • woda sodowa
  • kostki lodu
Arbuza oczyszczamy z pestek, wydrążamy miąższ. Miąższ umieszczamy w misce, dodajemy sok wyciśnięty z limonki i rozdrabniamy blenderem na jednolitą masę. Rozlewamy do szklanek, dodajemy kostki lodu i ew. odrobinę wody sodowej.

Smacznego! :)

26 maja 2014

Muffinki drożdżowe z truskawkami i cynamonem na oleju rzepakowym.

Jak napisałam, tak zrobiłam i powstała kolejna "wariacja" na temat drożdżowych muffinek. Tym razem padło oczywiście na wyczekiwanie, pachnące, polskie truskawki! :)

Sezon na spotkania na świeżym powietrzu w pełni i trudno nie zabrać ze sobą w koszu piknikowym czegoś słodkiego, a zarazem pożywnego i zdrowego. I choć z jednej strony temperatura nie sprzyja włączaniu piekarnika i lepiej jest postawić na lekki deser zrobiony na zimno, to z drugiej, drożdże kochają  ciepło i rosną w panujących aktualnie warunkach po prostu ekspresowo. Warto więc mimo wszystko poświęcić się na chwilę dla tych małych cudeniek :)

Dlaczego napisałam pożywnego i zdrowego? Po pierwsze tym razem zrobiłam muffinki na oleju rzepakowym, który jest naturalnym źródłem kwasów omega-3, które wpływają dobrze na pracę naszego mózgu, oczu i serca, mają ich więcej niż oliwa z oliwek i są to te "dobre" kwasy, dlatego też warto go zastosować :) Zawierają też truskawki, czyli czerwone pyszności pełne witaminy C i jest to od dawien, dawna znany afrodyzjak (to tak gdybyście planowali randkę ;)) oraz cynamon, wspomagający trawienie (a sami przyznacie, że taki wspomagacz przydaje się po nie jednym pikniku, czy grillu ;)) i pod żadnym pozorem nie próbujcie go ominąć i nie dodać (no chyba że naprawdę za nim nie przepadacie), bo w cieście drożdżowym czuje się "jak ryba w wodzie" i mocno przyjaźni się z truskawką, tworząc zgrany duet (wiem, że kojarzy się głównie z zimą i pierniczkami, ale on lubi też cieplejsze klimaty ;)).


Składniki (12 muffinek):

Ciasto:
  • 10 g drożdży
  • 1/2 szklanki letniego mleka
  • 200 g mąki pszennej
  • 50 g oleju rzepakowego
  • 1 jajko
  • 50 g cukru
  • szczypta soli
  • 150 g truskawek
  • 3 łyżki cukru
  • 3 łyżeczki cynamonu
Truskawki kroimy na ćwiartki i zasypujemy cukrem wymieszanym z cynamonem - odstawiamy.
Przygotowujemy rozczyn z drożdży, połowy mleka, łyżeczki cukru i łyżki mąki. Odstawiamy na ok. 15 min, aż ruszy. Mąkę wsypujemy do miski, dodajemy sól, cukier i jajko, wlewamy rozczyn, resztę mleka, olej i truskawki. Wszystko mieszamy drewnianą szpatułką, aż składniki dobrze się połączą (nie wyrabiamy!). Masa będzie dość klejąca, ale taka ma być.
Formę do muffinek wykładamy papilotkami. Do każdej papilotki łyżką (można pomóc sobie drugą - ciasto jest dość gęste) nakładamy ciasto do max. 3/4 wysokości. Przykrywamy formę ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na ok. 30 min. Przygotowujemy kruszonkę.

Cynamonowa kruszonka:
  • 25 g zimnego masła
  • 50 g mąki
  • 30 g cukru 
  • 2 łyżeczki cynamonu
Z podanych składników wyrabiamy kruszonkę. Regulujemy jej kruchość poprzez dodawanie mąki gdy jest zbyt miękka lub masła gdy zbyt zbita. Wyrośnięte muffinki posypujemy obficie kruszonką. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez ok. 25 minut (aż muffinki ładnie się zarumienią). Studzimy na kratce (najlepiej smakują jeszcze lekko ciepłe :)).

Smacznego! :)

23 maja 2014

Lody jogurtowo - rabarbarowe.

Kiedy termometr za oknem wskazuje okolice 30 stopni, każdy z nas myśli chyba tylko o jednym: lody! Najlepsze orzeźwienie w taki dzień jaki mamy dziś. Domowe, na patyku, po prostu "miód" na wszystkie podniebienia i ciała ;) A akurat te można by nazwać nawet dietetycznymi, bo śmietankę zastąpiłam jogurtem naturalnym, tak więc jemy bez oporu, nie myślimy o kaloriach! :)

Robiłam już kilka razy domowe lody, ale muszę przyznać, że te odpowiadały mi najbardziej i prawdę mówiąc nie spodziewałam się, że z kwaśnego rabarbaru i jogurtu wyjdzie takie cudo. Rabarbaru mamy teraz dostatek, więc korzystajcie, naprawdę warto! :)


Składniki (ok. 400 ml):
  • 4 - 5 łodyg rabarbaru
  • 100 g cukru
  • 100 ml wody
  • 150 g gęstego jogurtu greckiego
  • 5 łyżek mleka
Cukier i wodę doprowadzamy do wrzenia. Dodajemy rabarbar i gotujemy, aż większość się rozpadnie. Po zdjęciu z ognia studzimy do temperatury pokojowej i dodajemy pozostałe składniki i krótko miksujemy lub mieszamy trzepaczką. Całość schładzamy w lodówce (ok. 3 h lub całą noc). Zimną masę przelewamy do maszynki do lodów, postępując według wskazówek producenta urządzenia. Lody można podawać od razu, przełożyć do specjalnych foremek do lodów na patyku lub do szczelnie zamykanego pojemnika i dodatkowo schłodzić w zamrażalniku.

Smacznego! :)

21 maja 2014

Tort bezowy z rabarbarem.

W naszym domu beza to zdecydowanie królowa. Za każdym razem, gdy pojawia się na stole wzbudza podziw i ogólny zachwyt. Ze względu na swój dostojny wygląd, ale przede wszystkim ze względu na wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju delikatny smak.

Beza idealnie wpisuje się w każdą porę roku, można podać ją chyba z niemal każdym dodatkiem i zawsze to się sprawdza. Sprawdził się także rabarbar. W sumie to nie mogło być inaczej. Jego kwasowość świetnie równoważy słodycz bezy. Całość jest lekką zapowiedzią nadchodzących wielkimi krokami letnich wypieków i pomimo dostojnego wyglądu nie potrzebuje dużych uroczystości, świetnie wpisze się w każdy dzień, w którym będziecie mieli ochotę na wyjątkową słodycz ;) Ograniczając do połowy ilość masy rabarbarowej i śmietany można ten przepis "przerobić" na klasyczną Pavlovą, ja tym razem po raz pierwszy skusiłam się jednak na tort :)

Wybaczcie mi, że nie pokazuję jak wyglądał środek, ale uwierzcie na słowo, że beza się udała i po przekrojeniu tworzyła drugą, śmietanową warstwę. Dlaczego? Osoby, które po raz pierwszy mają styczność z Pavlovą, myślą, że jest ona nadziana kremówką i nie chcą wierzyć, że tak może wyglądać i smakować beza ;) Tort wyszedł idealnie pomimo, że był robiony na "wariackich papierach" - do południa go "składałam", a popołudniu bawiłam się na weselu, pomiędzy robiłam zdjęcia i zabrakło już czasu na krojenie ;) Ale nie bójcie się tej wysokości, nie było problemu z krojeniem, kiedy warstwy się ze sobą "związały" :)

P.S Obiecuję, że to już przedostatni przepis z wykorzystaniem rabarbaru ;)


Składniki:

Blaty bezowe:
  • 6 białek
  • 300 g cukru
  • 1 łyżka skrobi ziemniaczanej (lub kukurydzianej )
  • 1 łyżeczka soku z cytryny (lub białego octu winnego)

Białka ubijamy na sztywno. Pod koniec ubijania dodajemy po łyżce cukru, stopniowo i powoli, ubijając przez cały czas. Na koniec dodajemy łyżkę skrobi i łyżeczkę soku z cytryny. Miksujemy.
Blachę wykładamy papierem do pieczenia. Na papierze rysujemy 3 okręgi o średnicy ok. 15 cm w sporej odległości od siebie. Wypełniamy okręgi bezą. Wstawiamy je do nagrzanego do 180ºC piekarnika i po ok. 3 - 5 minutach (jak złapie kolor - delikatnie się przyrumieni) przykręcamy temperaturę do 140 - 150ºC w zależności od mocy naszego piekarnika. Pieczemy ok. 1,5 godziny. Studzimy w uchylonym piekarniku.
Wystudzone bezy kładziemy na kratce dnem do góry, delikatnie zrywamy papier. Odwracamy. Przygotowujemy masę rabarbarową.

Masa rabarbarowa:
  • 500 g rabarbaru
  • 100 ml wody
  • 100 g cukru
  • 1 opakowanie budyniu waniliowego (mały budyń)
Rabarbar oczyszczamy, kroimy w plasterki. Zalewamy go wodą, dodajemy cukier i gotujemy na małym ogniu, aż się rozpadnie (mogą zostać pojedyncze kawałki). Budyń mieszamy z 4 łyżkami wody i wlewamy do gotującego się rabarbaru. Całość zagotowujemy, zestawiamy z ognia i odstawiamy do całkowitego wystudzenia.
Na pierwszy placek wykładamy masę rabarbarową. Odstawiamy do lodówki na ok. 0,5 h do schłodzenia. Przygotowujemy krem śmietanowy.

Krem śmietanowy:
  • 250 ml śmietany kremówki 
  • 1 - 2 łyżki cukru pudru
Śmietanę ubijamy z cukrem pudrem na sztywno. Wykładamy na pierwszy blat bezowy 1/2 masy rabarbarowej, następnie na to 1/2 śmietany, analogicznie postępujemy z drugim blatem. Całość przykrywamy trzecim blatem.  Oprószamy cukrem pudrem.

Smacznego! :)

19 maja 2014

Domowe ciasteczka dla psa.

Zaczniemy ten tydzień bardzo nietypowo, bo od przepisu na ciastka dla naszych mniejszych przyjaciół, czyli psiaków. Jest to zatem wpis dedykowany właśnie im i ich właścicielom.

Zastanawialiście się kiedyś co może myśleć Wasz pupil? Bo coś myśli na pewno (nie uznaję teorii, że jest inaczej). Wie kiedy mówi się do niego i o nim, kiedy robi się coś dla niego i z myślą o nim. Często odnoszę wrażenie, że bardzo chciałby coś powiedzieć, ale może tylko zamerdać ogonem, albo spojrzeć głęboko w oczy.

A co może dziać się w psim rozumku, gdy widzi mnie wkładającą kolejne ciasto do piekarnika? Zajrzyjmy do "psiego pamiętnika", czyli co myśli mój Muffi, kiedy wchodzi do kuchni: "W kółko pieczesz tylko dla Was, bezy, biszkopty, a ja? Może upiekłabyś też coś dla mnie? Może jakieś ciastka? A nie tylko te kupne i kupne.. Ja też zjadłby coś innego." No i ma rację. Bo skoro gotujemy mu domowe obiadki, to czemu nie upiec też domowych ciastek/przekąsek?

Pieczenie dla pupili to na Zachodzie normalna sprawa, na tamtejszych blogach można znaleźć mnóstwo przepisów na zdrowe, domowe przekąski. Do wyboru, do koloru. Ja skusiłam się na jedną z prostszych, nieco ją przerobiłam i upiekłam coś, co bardzo posmakowało mojemu małemu przyjacielowi :) Ale było trochę stresu, bo to pierwszy raz i przecież mogło nie przypaść mu do gustu. Wzięłam przestudzone ciacho, podałam mu i czekałam na reakcję, teraz "chwila prawdy" - weźmie, czy odwróci się i odejdzie? Nie zawiódł mnie - powąchał i schrupał! Rozpierała mnie duma! :)

Myślę, że to nie pierwsze ciastka i zapoczątkują one jakąś serię, bo pomysłów jest wiele, a w domu mam chętnego do degustacji :)

Inspiracja: the kitchn

Składniki (ok. 40 ciasteczek):
  • 1/2 szklanki mąki pszennej razowej
  • 1/2 szklanki mąki żytniej
  • 1/2 szklanki mąki pszennej 
  • 1/2 szklanki płatków owsianych (górskich)
  • 1/2 szklanki roztopionej, przestudzonej słoniny
  • 1 jajko
  • 1/2 szklanki zimnej wody
Wszystkie składniki umieszczamy w misce i miksujemy do powstania gęstej masy. Wyjmujemy, podsypujemy żytnią mąką i zagniatamy gładkie, dość elastyczne ciasto (będzie plastyczne). Oprószamy blat mąką żytnią i rozwałkowujemy ciasto na placek o grubości ok. 0,5 cm. Wykrawamy dowolne wzory: serca, kostki (ja wstemplowywałam jeszcze napis "DOG" i zrobiłam w kostkach dziurki). Układamy ciastka na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez 10 minut, następnie zmniejszamy temperaturę do 150 stopni i pieczemy kolejne 10 minut. 
Studzimy na kratce.

Częstujemy pupila! :)

P.S Ciastka przechowujemy w zamkniętym, szczelnym pojemniku.

























Nie pokażę Wam mordki, bo jestem zajęty chrupaniem moich ciastek! ;)

16 maja 2014

Biszkoptowa rolada śmietanowo - rabarbarowa.

Lubicie rolady? Bo ja jestem ich wielbicielką od dziecka. Kiedyś inne ciasta mogły nie istnieć. Tylko rolada z galaretką - cud, miód po prostu! :) Nie trzeba było robić jej nawet w domu, moją ulubioną była ta z lokalnej cukierni. Biszkoptowa, z dużą ilością galaretki (ilość kremu mogła być znikoma), nigdy nie mogła być kupiona w całości - za duże ryzyko ;) Nawet kiedy w domu pojawiał się mały kawałek (taki na dwa plasterki), wiadomo było, że jest zarezerwowany dla mnie - roladopożeracza :)) Miałam nawet specjalną "technikę" jedzenia: najpierw biszkopt ze śmietaną, a później galaretką, nigdy w całości :) Teraz kiedy prowadzę bloga rzadko zdarza mi się kupować ciasto (szczególnie, gdy jestem w domu), bo ilość którą wypiekam i tak jest wystarczająca ;) Ale w przypływie jakiegoś "nie chce mi się piec", wybiorę się po roladę i sprawdzę, czy nadal smakuje tak jak kiedyś :)

Ale do rzeczy. Rolada, którą dziś Wam pokazuję to zupełnie coś innego, bo nie ma w niej najistotniejszego elementu, czyli galaretki. Jednak nie znaczy to, że nie była równie pyszna i mogłabym zjeść ją całą. Chyba mam po prostu słabość do zawijanych ciast ;) Galaretkę zastąpiła tu pyszna masa rabarbarowa, którą wykorzystałam też w niedawno dodanym torciku. Idealnie sprawdziła się także przy roladzie. Ciasto wprost rozpływało się w ustach. Jest to dobry pomysł na weekendowy smakołyk, bo będzie nie tylko dobrze smakować, ale posłuży też jako wiosenna ozdoba stołu :) I niech nie przeraża Was zwijanie, jest prostsze niż złożenie nie jednego tortu ;)

 
Składniki:

Biszkopt:
  • 4 duże jajka lub 5 małych
  • 3/4 szklanki cukru
  • 3/4 szklanki mąki pszennej
  • 1/4 szklanki mąki ziemniaczanej

Białka oddzielamy od żółtek, ubijamy na sztywną pianę. Pod koniec ubijania stopniowo dodajemy cukier, dalej ubijając. Dodajemy po kolei żółtka, nadal ubijając. Mąki mieszamy, przesiewamy i delikatnie dodajemy do ciasta.
Blachę (najlepiej tą z piekarnika) wykładamy papierem do pieczenia. Wykładamy ciasto i rozprowadzamy równomiernie na blaszce. Pieczemy w temperaturze 160 - 170ºC około 10 - 12 minut, aż będzie złociste.
Przygotowujemy czystą ściereczkę, oprószamy ją cukrem pudrem. Gorące ciasto od razu wyjmujemy z blaszki, kładziemy na ściereczkę, odrywamy papier do pieczenia i zwijamy.
Odstawiamy do wystudzenia na kratce. Przygotowujemy masę rabarbarową.

Masa rabarbarowa:
  • 500 g rabarbaru
  • 100 ml wody
  • 100 g cukru
  • 1 opakowanie budyniu waniliowego (mały budyń)
Rabarbar oczyszczamy, kroimy w plasterki. Zalewamy go wodą, dodajemy cukier i gotujemy na małym ogniu, aż się rozpadnie (mogą zostać pojedyncze kawałki). Budyń mieszamy z 4 łyżkami wody i wlewamy do gotującego się rabarbaru. Całość zagotowujemy, zestawiamy z ognia i odstawiamy do całkowitego wystudzenia.
Na pierwszy placek wykładamy masę rabarbarową. Odstawiamy do lodówki na ok. 0,5 h do schłodzenia. Przygotowujemy krem śmietanowy.

Krem śmietanowy:
  • 250 ml śmietany kremówki 
  • 1 - 2 łyżki cukru pudru
+ dekoracja: płatki migdałowe, kilka cienkich kawałków rabarbaru (zanurzamy je w 1 łyżce galaretki truskawkowej rozpuszczonej w 1 - 2 łyżkach wody i gotujemy, aż rabarbar pokryje się galaretką - odstawiamy do wystudzenia)

Śmietanę ubijamy z cukrem pudrem na sztywno. Wykładamy 3/4 śmietany na wystudzony biszkopt (dajemy więcej w miejscu od którego będziemy zaczynać zwijanie i stopniowo mniej). Na krem śmietanowy wykładamy masę rabarbarową (postępujemy tak samo jak ze śmietaną, z tym, że masa rabarbarowa przykryje 1/2 część ciasta). Zwijamy roladę (możemy pomóc sobie ściereczką na której leży. Wykańczamy całość pozostałą śmietaną. Na wierzch wykładamy kawałki rabarbaru pokryte galaretką (trzeba to zrobić bardzo delikatnie, żeby się nie rozpadły) i posypujemy płatkami migdałowymi.

Smacznego! :)

 

15 maja 2014

Zielony koktajl z awokado, kiwi i banana.

Odpoczniemy dziś trochę od tych wszystkich rabarbarowych słodkości i napijemy się nowej wersji koktajlu :) Jest to połączenie Waszego ulubionego, czyli z kiwi i banana oraz niedawno dodanego - z awokado. Oba cieszą się tu powodzeniem, więc powstało dwa w jednym :)

Robi się coraz cieplej (to znaczy zbliżamy się wielkimi krokami do miesięcy, które powinny dać nam słońce i wyższe temperatury niż chociażby dziś ;)) i chcemy odpocząć od ciężkich, zwykłych śniadań. Nasze oko i podniebienie potrzebuje koloru i lekkości. Pierwszą myślą jest zwykle koktajl, najlepiej z sezonowych owoców. Ale co zrobić kiedy truskawki jeszcze nie cieszą swoją słodyczą i nie można ich dostać na każdym rogu ulicy? Ano trzeba sobie jakoś radzić i wykorzystać to, co mamy w sklepach i jest stosunkowo tanie, a przede wszystkim smaczne i pożywne. Dajmy spokój truskawkom, niech dojrzewają, a my zagramy "w zielone", bo przecież to z tym kolorem kojarzy się wiosna ;)

Zielony koktajl z awokado, kiwi i banana już swoim kolorem nastraja pozytywnie, a na dodatek jest tak syty, że zastąpi nie jedną kanapkę. A kiedy dodamy do niego dwie, trzy łyżki płatków owsianych i łyżkę rodzynek, stanie się energetycznym posiłkiem, który da nam siły na dobrych kilka godzin. Nie trzeba też w biegu wypijać/zjadać go w domu, można zrobić wersję "przenośną", czyli przełożyć go do słoiczka, wrzucić razem z łyżeczką lub słomką do torby i zajadać się na spokojnie w pracy bądź w szkole :) To co gramy "w zielone" ? :)


Składniki (na 2 szklanki):
  • 1 banan
  • 1 awokado
  • 1 kiwi
  • 1 - 2 łyżeczki soku z cytryny
  • 1/2 opakowania jogurtu naturalnego
  • 2 - 3 łyżki mleka (jeśli chcemy żeby był bardziej płynny, dodajemy więcej)
  • miód (ilość do smaku)
Obieramy ze skórki awokado, banana i kiwi, kroimy, polewamy sokiem z cytryny i rozgniatamy w misce za pomocą blendera. Dodajemy jogurt, mleko i miód (ew. lód) i dalej rozgniatamy, aż do uzyskania dość gładkiej konsystencji koktajlu. Przelewamy do szklanek.

Gotowe! :)

13 maja 2014

Panna cotta z rabarbarem.

Mam nadzieję, że nie przejadł Wam się jeszcze rabarbar i macie ochotę na jeszcze, bo mam w kolejce jeszcze kilka przepisów ;) A tym razem dodałam go do mojego ulubionego deseru, czyli panna cotty.

Panna cotta i rabarbar okazali się parą idealną. Ona delikatna, on mocny i wyrazisty, ale jak to mówią: "przeciwieństwa się przyciągają". Tak było i w tym przypadku. Deser był pyszny. Rabarbarowa galaretka dawała orzeźwienie, a śmietanka "ukojenie" i kremowość, którą po prostu uwielbiam - całość świetnie się uzupełniła i jest fajnym pomysłem na ciepły, wiosenny dzień (który mam nadzieję w końcu nadejdzie!). Można podać go w pucharkach, szklankach, "wyrzucić" na talerz - to jeśli chcemy zajadać się nim w domu, sami lub ze znajomymi, czy rodziną, albo tak jak ja, zapakować go w słoiczek i zjeść na przykład na świeżym powietrzu, gdzieś w plenerze :)

Jak widzicie panna cotta to deser "uniwersalny", nadaje się na każdą okazję i dobrze smakuje chyba w towarzystwie większości owoców i.. warzyw (bądź co bądź rabarbar to warzywo ;)) Teraz tylko wyczekiwać na słońce i działać! :) (a może warto w sumie zrobić go też dziś, kiedy pada i odgonić tym deserem deszcz? :))

P.S To już 200-tny wpis na blogu!!! :)


Składniki (4 porcje):

Panna cotta:
  • 200 ml śmietany kremówki
  • 300 ml mleka
  • 50 g cukru
  • 2,5 łyżeczki żelatyny
  • 1/3 szklanki gorącej wody
Śmietankę zagotowujemy z mleczkiem i cukrem. Zdejmujemy z ognia. Żelatynę rozpuszczoną w gorącej wodzie, wlewamy  do śmietankowej mieszanki, energicznie mieszamy, żeby składniki dobrze się połączyły. Rozlewamy płyn do naczynek. Odstawiamy do wystudzenia w chłodne miejsce (nie do lodówki!) na ok. 1 - 1,5 h. Po tym czasie przykrywamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki do całkowitego stężenia na kilka godzin lub na całą noc. Przygotowujemy mus.
 
Rabarbarowa "galaretka":
  • 2 - 3 łodygi rabarbaru (oczyszczone i pokrojone w plasterki)
  • 100 g cukru
  • 3 łyżki galaretki (truskawkowej lub owoce leśne)
  • 50 ml wody
Rabarbar zalewamy wodą, dodajemy cukier i galaretkę. Gotujemy na małym ogniu, aż się rozpadnie (mogą zostać pojedyncze kawałki) i całość delikatnie zgęstnieje. Zestawiamy z ognia i odstawiamy do całkowitego wystudzenia.
Na schłodzoną panna cottę wykładamy galaretkę rabarbarową. Odstawiamy do lodówki na ok. 0,5 h do schłodzenia i całkowitego stężenia galaretki.

Smacznego! :) 

10 maja 2014

Torcik śmietanowo - rabarbarowy.

Mogę szczerze powiedzieć, że "tonę" w w morzu kulinarnych czasopism i książek kucharskich, a oczy świecą mi się na widok chyba każdej nowości :) Są dla mnie nieustanną inspiracją i źródłem przepisów. Dlaczego o tym mówię? Bo ten wyjątkowy tort, to właśnie "gazetowe" znalezisko. I co ciekawe nie pochodzi z "mojej sterty" :)

Gazetki z przepisami nieraz lubi zakupić i "zachomikować" gdzieś w szafce też moja babcia, i to ona niedawno podrzuciła mi nowego (choć to kwestia względna, bo gazetka była z 2012 roku :)) kusiciela z kilkoma świetnymi pomysłami na rabarbar :)) A tytuł brzmi przekornie "Pyszne Ciasta na Wielkanoc" ;)

Pośród wielkanocnych bab, znalazł się tam przepis na piękny, wiosenny tort z rabarbarem. Przepis, który udowodnił, że tort nie zawsze musi składać się z biszkoptu. Przyzwyczailiśmy się, że tort = kilka biszkoptowych placków przełożonych kremem, a można przecież zrobić go też na blatach bezowych, kruchych, czy na plackach z ciasta ucieranego. I tak, ten rabarbarowy tort zbudowany jest na bazie tych ostatnich i uwierzcie, że nie brakowało mu nic, a nic, zarówno w kwestii smaku (był chyba nawet smaczniejszy od klasycznego) i dostojności (a to już możecie ocenić sami :)). Nie jest wcale łatwiejszy do wykonania, wręcz przeciwnie trzeba się przy nim trochę napracować. Może nie w kwestii dekorowania (bo polega ona wyłącznie na oprószeniu tortu cukrem pudrem :)), ale samego złożenia. Jednak mimo to, naprawdę warto, bo zaskakuje smakiem i ma się chęć na kolejny, i kolejny kawałek :)


Składniki (tortownica o śr. 26 cm):

Ciasto z bezą:
  • 4 jajka
  • 5 łyżek mleka
  • 125 g masła
  • szczypta soli
  • 325 g cukru
  • 150 g mąki pszennej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 40 g płatków migdałowych
Żółtka oddzielamy od białek. Masło ucieramy z solą i 125 g cukru na puszystą masę. Cały czas miksując dodajemy po jednym żółtku. Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia i na przemian z mlekiem dodajemy do masy jajecznej. Tortownicę wykładamy papierem do pieczenia i wykładamy na nią 1/2 część ciasta. Przygotowujemy bezę.
Połowę białek ubijamy z 100 g cukru. Wykładamy na ciasto. Posypujemy całość połową płatków migdałowych i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 150 stopni (termoobieg) przez ok. 25 - 30 minut.
Analogicznie postępujemy z drugą częścią ciasta i pozostałymi białkami.
Placki studzimy. Przygotowujemy masę rabarbarową.

Masa rabarbarowa:
  • 500 g rabarbaru
  • 100 ml wody
  • 100 g cukru
  • 1 opakowanie budyniu waniliowego (mały budyń)
Rabarbar oczyszczamy, kroimy w plasterki. Zalewamy go wodą, dodajemy cukier i gotujemy na małym ogniu, aż się rozpadnie (mogą zostać pojedyncze kawałki). Budyń mieszamy z 4 łyżkami wody i wlewamy do gotującego się rabarbaru. Całość zagotowujemy, zestawiamy z ognia i odstawiamy do całkowitego wystudzenia.
Na pierwszy placek wykładamy masę rabarbarową. Odstawiamy do lodówki na ok. 0,5 h do schłodzenia. Przygotowujemy krem śmietanowy.

Krem śmietanowy:
  • 400 ml śmietany kremówki 
  • 1 - 2 łyżki cukru pudru
Śmietanę ubijamy z cukrem pudrem na sztywno. Wykładamy śmietanę na schłodzony placek z masą rabarbarową. Przykrywamy drugą częścią ciasta. Oprószamy cukrem pudrem.

Smacznego! :)

7 maja 2014

Zawijaniec drożdżowy z zielonym pesto.

Kolejna piknikowo - grillowa propozycja, ale tym razem "na słono", żeby się zbytnio na świeżym powietrzu "nie przesłodzić" i nie wracać do domu z wyrzutami sumienia ;) Będziemy "działać" z zielonym pesto, bo trzeba trochę odpocząć od rabarbaru (ale tylko na chwilę ;))

W aktualnym numerze Magazynu Kuchnia jest piękny artykuł o moich ulubionych, drożdżowych wypiekach. Jestem nim tak zafascynowana, że za każdym razem, gdy go otwieram nie mogę nacieszyć oczu i najchętniej zamknęłabym się w kuchni i wypróbowała wszystkie przepisy! Taka mała drożdżomania :)) Pomimo wielkich chęci, na razie skończyło się na wypróbowaniu tylko jednego przepisu, na "Pana Zawijańca", którego zobaczycie poniżej :) Oczywiście może być też nazwany po prostu chlebem, tak jak w gazecie, ale sami spójrzcie: czy on wygląda jak taki "zwykły", codzienny chleb ? ;)

"Pan Zawijaniec" nie jest "wiejskim" z pobliskiej piekarni. To indywidualista. Proste formy mu nie w głowie. Ale niech Was to nie zniechęca, mimo to nie sprawia problemów i łatwo się formuje, potrzebuje tylko nieco cierpliwości :) Odwdzięczy się i chętnie "wskoczy" do niejednego piknikowego kosza, wygodnie się w nim usadowi i będzie przede wszystkim pięknie wyglądał (to jego główny cel!), a później rzecz jasna dobrze smakował :) Można pokroić go nożem (wtedy pokaże swoje "pozwijane" oblicze :)), albo też zwyczajne odrywać kawałki ręką :) Tylko nie kładźcie go bezpośrednio na trawie, bo jest taki zieloniutki, że może "zlać" się z tłem ;) "Pan Zawijaniec" przez dodatek pesto, jest pyszny sam w sobie i nie potrzebuje dodatków, ale przygryzany do kiełbaski z grilla też będzie smakował idealnie :)

To jak? Chcecie poznać go bliżej? ;)


Składniki:

Ciasto:
  • 13 g drożdży świeżych
  • 375 szklanki ciepłej wody
  • 30 g masła
  • 1 łyżeczka soli
  • 750 g mąki pszennej chlebowej (typ 750, może być też 650)
  • 1/2 łyżki cukru
Nadzienie:
  • 1/2 słoiczka zielonego pesto 
Przygotowujemy rozczyn z drożdży, 125 ml wody, cukru i łyżki mąki. Odstawiamy na ok. 15 min aż ruszy. Mąkę wsypujemy do miski, dodajemy sól, wlewamy rozczyn, resztę wody i masło. Zagniatamy gładkie ciasto. Przekładamy do naoliwionej miski, przykrywamy ściereczką. Odstawiamy do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na ok. 1 h. Ciasto rozwałkowujmy na posypanej mąką stolnicy na prostokąt o wymiarach ok. 60 x 40 cm. Smarujemy zielonym pesto, zostawiając 1,5 cm czystego brzegu na dłuższej stronie. Ciasto zwijamy wzdłuż dłuższego boku, a następnie przecinamy wzdłuż na pół. Pasy układamy na krzyż jeden na drugim i delikatnie skręcamy (jak sznurek), pilnując żeby rozcięcie zawsze było na wierzchu. Następnie w natłuszczonej tortownicy o śr. ok. 20 cm zwijamy "sznurek" w ślimak. Przykrywamy ściereczka i zostawiamy do wyrośnięcia na 30 minut. Pieczemy 5 - 10 minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni, a następnie zmniejszamy do 175 stopni i pieczemy jeszcze ok. 25 - 30 minut
Wyjmujemy, studzimy na kratce.

Smacznego! :)

5 maja 2014

Muffinki drożdżowe z rabarbarem.

Te muffinki to przeciwieństwo wypieku marzenie, którym był niedawno dodany tort kokosowy, gdyż był to wypiek z grupy (bardzo!) spontanicznych. Spontaniczne, to z kolei te, przy których od pomysłu do działania mija ok. 5 minut :)

1 dzień maja, zaplanowany pierwszy w sezonie grill. Przygotowania w pełni. Kiełbaski, kaszanki, karkówki, tarta ze szparagami w piekarniku. Wszystko się zgadza, wszystko pyszne, no ale brakuje czegoś słodkiego! Po wyżej wspomnianych 5 minutach miałam już zrobiony rozczyn i kroiłam rabarbar w plasterki :) Będą drożdżowe muffinki! Nie klasyczne drożdżówki, nie placek, bo za długo, a czasu mało. Ale drożdżowe być muszą, bo rabarbar idealnie się z nimi komponuje, bo lubię, bo rzadko się je robi, a te klasyczne przecież wszyscy już znają.

Pomyślicie, że wymyślam, że to dużo roboty, że klasyczne łatwiejsze, bo wystarczy tylko raz zamieszać łyżką i gotowe. Nic bardziej mylnego. Różnica wynika tylko ze zrobienia rozczynu i półgodzinnego (lub krótszego przy wyższej temperaturze powietrza) czasu wyrastania. Żadnego wyrabiania, tak samo, wystarczy tylko zamieszać. A efekt zdecydowanie bardziej spektakularny. Mięciutkie, cieplutkie, z kruszonką. Po prostu pycha. Idealne nie tylko na rodzinnego grilla, ale też na piknik, czy na leniwe, niedzielne śniadanie :) Wyobraźcie sobie je chociażby na pikniku: zielona trawa, kocyk, a z koszyka zerkają na Was pachnące drożdżowe muffinki w kolorowych, radosnych papilotkach i machają do Was wesoło chorągiewkami ;) Tylko zjeść! Mnie zauroczyły do tego stopnia, że na pewno zrobię je w najbliższym czasie jeszcze nie raz, bo przecież sezon na owoce dopiero się zaczyna, a możliwości jest naprawdę wiele ;)


Składniki (10 muffinek):

Ciasto:
  • 10 g drożdży
  • 1/2 szklanki letniego mleka
  • 150 g mąki pszennej
  • 50 g rozpuszczonego, wystudzonego masła
  • 1 jajko
  • 50 g cukru
  • szczypta soli
  • 4 łodygi rabarbaru
  • 3 łyżki cukru pudru
Rabarbar myjemy, osuszamy, kroimy w plasterki i zasypujemy cukrem pudrem - odstawiamy.
Przygotowujemy rozczyn z drożdży, połowy mleka, łyżeczki cukru i łyżki mąki. Odstawiamy na ok. 15 min, aż ruszy. Mąkę wsypujemy do miski, dodajemy sól, cukier i jajko, wlewamy rozczyn, resztę mleka, masło i rabarbar (jeśli puścił dużo soku - odsączamy). Wszystko mieszamy drewnianą szpatułką, aż składniki dobrze się połączą (nie wyrabiamy!). Masa będzie dość klejąca, ale taka ma być.
Formę do muffinek wykładamy papilotkami. Do każdej papilotki łyżką (można pomóc sobie drugą - ciasto jest dość gęste) nakładamy ciasto do max. 3/4 wysokości. Przykrywamy formę ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na ok. 30 min. Przygotowujemy kruszonkę.

Kruszonka:
  • 25 g zimnego masła
  • 50 g mąki
  • 30 g cukru
Z podanych składników wyrabiamy kruszonkę. Regulujemy jej kruchość poprzez dodawanie mąki gdy jest zbyt miękka lub masła gdy zbyt zbita. Wyrośnięte muffinki posypujemy obficie kruszonką. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez ok. 25 minut (aż muffinki ładnie się zarumienią). Studzimy na kratce (najlepiej smakują jeszcze lekko ciepłe :)).

Smacznego! :)


4 maja 2014

Sernik na zimno z musem rabarbarowym na serkach homogenizowanych.

Pomimo że pogoda podczas tegorocznej majówki nas nie rozpieszcza, postanowiłam zrobić pierwsze w tym roku ciasto "na zimno". Tak więc sezon na serniki na zimno (zwane też desernikami), uważam za otwarty!

Jesteście ich wielkimi fanami, zupełnie tak jak ja. I choć mają niewiele wspólnego z prawdziwymi sernikami (łączy je tylko taka sama, biała masa), to są chyba jednym z najpopularniejszych wiosenno - letnich deserów (choć przekonałam się, że niekoniecznie, bo sernik truskawkowy jest w czołówce Waszych ulubionych przepisów niezależnie od pory roku ;)).

"Sernik" na zimno był kiedyś jedynym zjadanym przeze mnie sernikiem. Dlaczego? Bo nie miał w sobie twarogu, czy też inaczej mówiąc białego sera. Byłam jego zagorzałą przeciwniczką, ale już masa na serkach homo była "mniam". Ot, taki dziecięcy wymysł. Pozostał sentyment i dlatego teraz z przyjemnością robię go, gdy tylko zaczyna robić się ciepło :) Jest jednak pewna różnica: kombinuję ze smakami i nie stawiam tylko na ten z dodatkiem truskawek :)

Tym razem padło na pierwszą sezonówkę, czyli rabarbar, który na dobre rozpanoszył się w ogrodach, na targach, ale przede wszystkim w kuchni. Zrobiłam z niego słodko - kwaśny mus. Słodki przez dodatek truskawkowej galaretki (znowu one! :)) i kwaśny z wiadomego powodu ;) Te dwa smaki jak zawsze świetnie się uzupełniły i w całości z delikatną, serkową masą powstał nowy, pyszny deser. Idealny na rodzinne spotkanie na świeżym powietrzu, czy do niedzielnej, po południowej kawy.

To jak? Spróbujecie? :)


Składniki (tortownica 20 cm):

Spód:
  • biszkopty (użyłam okrągłych)
Tortownicę uszczelniamy folią aluminiową. Biszkopty uładamy na spodzie tortownicy.

Masa serowa:
  • 350 g waniliowego serka homogenizowanego (typu 'Danio')
  • 125 ml śmietany kremówki
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 2 czubate łyżki żelatyny
Kremówkę ubijamy na sztywno, pod koniec ubijania dodajemy cukier puder, krótko ubijając. Stopniowo dodajemy serek, cały czas miksując. Żelatynę rozpuszczamy w niewielkiej ilości gorącej wody, lekko studzimy i wlewamy do masy serowej miksując na najwyższych obrotach.

Masę serową wylewamy na biszkopty. Wkładamy do lodówki do stężenia. W tym czasie przygotowujemy mus.

Mus rabarbarowy:
  • ok. 5 - 6  łodyg rabarbaru (oczyszczonych i pokrojonych)
  • 3 łyżki cukru
  • 1 galaretka truskawkowa 
+ 100 ml śmietany kremówki ubitej z 1 łyżką cukru pudru do dekoracji

Rabarbar zasypujemy cukrem i gotujemy na małym ogniu, aż całkowicie się rozpadnie. Studzimy. Galaretkę przygotowujemy wg. instrukcji na opakowaniu, ale zmieniamy ilość wody z 500 ml do 400. Kiedy przestygnie wrzucamy do niej rabarbar, mieszamy i odstawiamy żeby całość delikatnie zgęstniała. Wylewamy tężejący mus na sernik. Ponownie wkładamy do lodówki do całkowitego stężenia. Przed podaniem dekorujemy rozetkami z bitej śmietany.

Smacznego :)

1 maja 2014

Tort kokosowy "Princessa".

Zanim jeszcze na dobre wejdziemy w cykl rabarbarowych wypieków, przedstawiam Wam tort marzenie. Mocno kokosowy, biały, anielski, delikatny, lekki jak piórko. Mam w głowie dla niego masę określeń. Wymarzył mi się taki i musiałam go zrobić. Jak to jest marzyć o jakimś wypieku? A no tak, że myśli się o nim odkąd do głowy wpadnie smak, wizja wyglądu, dekoracji. Wyróżnia go od wypieku spontanicznego, że ten wymarzony jest ze mną rano, w dzień i wieczorem. Dopracowuję go na kartce, w kalendarzu, zeszycie, aż w końcu działam w kuchni. Tym razem ułożyłam sobie plan na kolejny prosty w wyglądzie tort, który może nie zapadnie w pamięć, bo wszędzie tylko biel i kokos, ale smak, no cóż, trzeba spróbować ;)

Był pyszny. Nie posmakowałby chyba tylko osobom nie lubiącym kokosu. Nadaje się na każdą okazję od urodzin dziecka, po imieniny babci, albo chociażby na zbliżający się wielkimi krokami Dzień Matki. Każdy będzie zadowolony. Dominuje oczywiście smak kokosowy, pod zębami chrupią wiórki, ale też małe kawałki wafelków.

Na blogu szukacie przepisów na mniej tradycyjne torty, Wasz ulubiony to Milky Way i Cappuccino. Myślę więc, że kokosowa Princessa też przypadnie Waszym kubkom smakowym do gustu ;)

 
Składniki (tortownica o średnicy 20 cm):

Biszkopt rzucany (Moje Wypieki - niezawodny!):
  • 4 duże jajka lub 5 małych
  • 3/4 szklanki cukru
  • 3/4 szklanki mąki pszennej
  • 1/4 szklanki mąki ziemniaczanej

Białka oddzielamy od żółtek, ubijamy na sztywną pianę. Pod koniec ubijania stopniowo dodajemy cukier, dalej ubijając. Dodajemy po kolei żółtka, nadal ubijając. Mąki mieszamy, przesiewamy i delikatnie dodajemy do ciasta.
Tortownicę wykładamy papierem do pieczenia. Wykładamy ciasto. Pieczemy w temperaturze 160 - 170ºC około 30 - 40 minut (lub dłużej, do tzw. suchego patyczka).
Gorące ciasto wyjmujemy z piekarnika, z wysokości około 60 cm opuszczamy je (w formie) na podłogę. Odstawiamy do uchylonego piekarnika do ostygnięcia. Całkowicie studzimy. Przekrawamy na 3 blaty.

Blaty nasączamy gorącą herbatą z cytryną (sok wyciśnięty z 1 plasterka).

Krem kokosowy "Princessa":
  • 2 wafelki kokosowe "Princessa" (małe po 33 g)
  • 50 g czekolady białej
  • 250 ml śmietanki kremówki + 5 łyżek
  • 250 g mascarpone
  • 5 łyżek wiórków kokosowych
Czekoladę łamiemy na małe kawałki, wrzucamy do śmietany. Dodajemy pokruszone wafelki i całość podgrzewamy na małym ogniu aż czekolada i czekoladowa część wafelków się rozpuści - nie gotujemy!  Studzimy mieszankę w chłodnym miejscu, następnie wkładamy na całą noc do lodówki (musi być dobrze schłodzona). Wyjmujemy masę z lodówki, dodajemy stopniowo serek mascarpone (cały czas miksując mikserem na wysokich obrotach) oraz dodatkowe 5 łyżek śmietany. Na koniec dodajemy wiórki, mieszamy. 
Kremem przekładamy blaty tortu 1 i 2. Następnie dekorujemy tort.

Wykończenie:
  • 250 ml śmietany kremówki
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 80 g wiórków kokosowych
Śmietanę ubijamy. Pod koniec ubijania dodajemy cukier puder. Nakładamy śmietanę na 3 blat tortu oraz boki, wyrównujemy. Obsypujemy cały tort wiórkami kokosowymi.  Przechowujemy w lodówce.

Smacznego! :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...