Koniec lata i początek jesieni to niewątpliwie czas śliwek. Można powiedzieć, że śliwka to owocowa królowa jesieni. Fioletowe, różowe i żółte robią się drzewka, zaraz po nich kolorowe od różnych odmian śliwek są stragany na naszych targach i ryneczkach. Szczęśliwi posiadacze ogrodów i sadów oraz mieszkańcy małych mieścin (tak jak ja :)) zbierają je z własnych drzewek, czy też dzikich, rosnących gdzieś na uboczu ("bezołowiowych" :)), które obrodziły w mirabelki :)
OTO TRIO :)
Jeśli chodzi o klasyczny, znany z dawien dawna przepis na powidła wystarczy powiedzieć tylko słowo: cierpliwości, cierpliwości i jeszcze raz cierpliwości :) A będą wyjątkowe, własne i pyszne :)
Powidła śliwkowe
- 1 kg śliwek (waga bez pestek)
- ok. 1/2 szklanki cukru lub więcej (wszystko zależy do tego jaką słodkość lubimy oraz jaka będzie gęstość naszych powideł)
1 dzień.
Śliwki myjemy, przepoławiamy i usuwamy
pestki. Wkładamy śliwki do garnka z grubym dnem
i smażymy na bardzo małym ogniu, od czasu do czasu mieszając drewnianą łyżką/szpatułką. Trzymamy je na ogniu ok. 1 godziny (powinny się całkowicie rozpaść i być dość gęste). Zdejmujemy z ognia i odstawiamy do całkowitego wystudzenia (najlepiej na noc).
2 dzień.
Śliwki ponownie smażymy
na małym ogniu (dużo więcej mieszamy, żeby już dość gęsta masa nie przypalała się). Trzymamy
je na ogniu ok. 0,5 - 1 godziny (będą jeszcze bardziej
gęste). Zdejmujemy z ognia i odstawiamy do całkowitego wystudzenia
(znów najlepiej na noc).
3 dzień.
Śliwki ostatni raz smażymy
na małym ogniu (dużo więcej mieszamy, żeby już dość gęsta masa nie przypalała się). Trzymamy
je na ogniu ok. 0,5 h, po tym czasie
dodajemy cukier, smażymy jeszcze kilka minut, nieustannie mieszając żeby uniknąć przypalenia (sprawdzamy czy są dla nas odpowiednio słodkie i ew. dodajemy więcej cukru). Gorące powidła przekładamy do wyparzonych słoików i mocno zakręcamy (ew. pasteryzujemy).
Moja Mama sceptycznie podchodziła do przetworów z mirabelek, bo twierdziła, że będą kwaśne, że to nic specjalnego. Możecie sobie wyobrazić jaka była zdziwiona, gdy posmakowała dżemu widocznego poniżej :)
Dżem mirabelkowy z amaretto (inspiracja: mirabelki z amaretto Insuliny)
- ok. 500 g mirabelek
- ok. 400 g cukru lub więcej (mirabelki są bardzo wymagające)
- 100 ml amaretto lub więcej (zależy od gustu)
Mirabelki zasypujemy cukrem i gotujemy na małym ogniu aż się rozpadną (co jakiś czas mieszamy żeby się nie przypaliły). Przecieramy owoce przez sito z grubymi oczkami w celu pozbycia się pestek (można wypestkować oczywiście przed i od razu gotować sam miąższ). Wrzucamy owoce do garnka, dolewamy amaretto i ew. dodajemy więcej cukru. Gotujemy do uzyskania złocistego, gęstego dżemu. Przekładamy do wyparzonych słoiczków (ew. pasteryzujemy).
Połączenie fig i śliwek w cieście było tak dobre, że warto było ten zestaw zamknąć też w słoiczku na zimę. A żeby jeszcze bardziej Panie do siebie pasowały, uzupełniłam ten zgrany duet przyprawą korzenną. Jeśli macie ochotę na konfiturę z samych fig, znajdziecie ją tu klik.
Powidła śliwkowe z figą i przyprawą korzenną
- 1 kg śliwek (waga bez pestek)
- 4 - 5 fig
- ok. 1/2 szklanki cukru lub więcej (wszystko zależy do tego jaką słodkość lubimy oraz jaka będzie gęstość naszych powideł)
- przyprawa korzenna (ilość dowolna ok. 1 łyżeczki u nas wystarczyło)
1 dzień.
Śliwki
myjemy, przepoławiamy i usuwamy
pestki. Wkładamy śliwki do garnka z grubym dnem
i smażymy na bardzo małym ogniu, od czasu do czasu mieszając drewnianą
łyżką/szpatułką. Trzymamy je na ogniu ok. 1 godziny (powinny się
całkowicie rozpaść i być dość gęste). Zdejmujemy z ognia i odstawiamy do
całkowitego wystudzenia (najlepiej na noc).
2 dzień.
Figi myjemy i kroimy na małe kawałki, dodajemy do śliwek i ponownie smażymy
na małym ogniu (dużo więcej mieszamy, żeby już dość gęsta masa nie przypalała się). Trzymamy owoce na małym ogniu ok. 0,5 - 1 godziny (będą jeszcze bardziej
gęste). Zdejmujemy z ognia i odstawiamy do całkowitego wystudzenia
(znów najlepiej na noc).
3 dzień.
Powidła ostatni raz smażymy
na małym ogniu (dużo więcej mieszamy, żeby już dość gęsta masa nie przypalała się). Trzymamy
je na ogniu ok. 0,5 h, po tym czasie
dodajemy cukier oraz przyprawę korzenną do smaku, smażymy jeszcze kilka minut, nieustannie mieszając żeby uniknąć przypalenia (sprawdzamy czy są dla nas odpowiednio słodkie i ew. dodajemy więcej cukru). Gorące powidła przekładamy do wyparzonych słoików i mocno zakręcamy (ew. pasteryzujemy).
Smacznego! :)