30 sierpnia 2013

Delikatny chleb na zakwasie żytnim.

Nie zabieram się na razie za skomplikowane chleby na zakwasie w obawie, że okażą się porażką. Jednak już przy tych prostych, czuć podczas pieczenia "magię chleba" :) Ten wyjmowałam z pieca o 23:30, możecie sobie wyobrazić jak ciężko było położyć się spać, gdy dom otaczał zapach, jak z najlepszej piekarni :) O zapachu chleba napisano już wiele pięknych słów, bo faktycznie jest wyjątkowy, szczególnie kiedy wydobywa się z własnego piekarnika. Pieczenie chleba jest jak nałóg, nie chce się przestać i ciągle chce się więcej.



Źródło: Fabryka Kulinarnych Inspiracji (z moją małą zmianą)

Składniki (1 okrągły bochenek):
  • 230g aktywnego zakwasu żytniego
  • 130 g maślanki
  • 70g wody
  • 25g oleju
  • 140g mąki żytniej 
  • 400g mąki pszennej
  • 1 płaska łyżka soli
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1 łyżeczka drożdży - jeśli mamy młody zakwas 
+ oliwa do posmarowania i mąka do oprószenia

podanych składników wyrobić ciasto, przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia, aż podwoi swoją objętość. Po tym czasie ciasto lekko wyrobić i uformować bochenek. Ponownie odstawić do wyrośnięcia na ok 1,5 godziny. Można sprawdzić czy ciasto jest gotowe, naciskając je palcem. jeśli błyskawicznie się odkształci musi jeszcze rosnąć, jeśli zajmuje mu to trochę czasu, można już piec. 
Gotowe posmarować delikatnie oliwą i oprószyć mąką. Wstawić do nagrzanego piekarnika do temperatury 240 stopni. Ścianki piekarnika spryskać wodą. Po 15 minutach pieczenia zmniejszyć temperaturę do 200 stopni i piec kolejne 20 minut. Gotowy bochenek, opukany od spodu, wyda głuchy dźwięk.
Chleb studzić na kratce.
 
Smacznego :) 

29 sierpnia 2013

Ciasto czekoladowe z chili i konfiturą wiśniową. Weekendowa Cukiernia.

W lipcu, kiedy Łucja z Fabryki Kulinarnych Inspiracji testowała przepis, napisała mi, że chce wystartować w sierpniowej Weekendowej Cukierni z ciastem czekoladowym. Już wtedy obiecałam, że je zrobię. Nie spodziewałam się jednak, że to ciasto czekoladowe będzie aż tak czekoladowe! :) Po prostu ocieka czekoladą (i nie chodzi tu tylko o polewę :)), jest tak słodkie, że jeden kawałek starcza na cały dzień! :) Gorąco Wam je polecam jeśli chcecie się osłodzić, poprawić sobie humor (na pewno pomoże, żadnych wyrzutów sumienia, że to tyle czekolady! :)) albo i jedno, i drugie :)



Składniki na ciasto (użyłam formy 20 cm, chciałam żeby ciasto wyszło wyższe, piekłam trochę dłużej):
  • 300 g gorzkiej czekolady
  • 200 g masła
  • 5 jaj
  • szklanka cukru
  • czubata łyżka mąki pszennej
  • 1/2 płaskiej łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta chilli w proszku
Składniki na sos czekoladowy:

  •  100 g mlecznej czekolady (u mnie gorzka)
  •  2 łyżki śmietanki 30 lub 36%
Dodatkowo:

  • konfitura wiśniowa gotowa lub 300 g wydrylowanych wiśni, 2 łyżki cukru, 2 łyżeczki mąki ziemniaczanej
  • 200 g śmietanki 30 lub 36% (pominęłam)
Tortownicę o średnicy 24 cm (u mnie 20) posmarować masłem i obsypać kaszą manną.
Czekoladę i masło roztopić w kąpieli wodnej, odstawić do przestudzenia. Jaja utrzeć z cukrem na bardzo wolnych obrotach, tak by ich nie ubić, tylko utrzeć. Dodać przesianą mąkę, proszek do pieczenia i chilli. Wymieszać. Cały czas mieszając łączymy z ostudzoną masą czekoladową i wylewamy do tortownicy. Piec w piekarniku nagrzanym do temperatury 170-180 stopni, przez 30 minut (ja piekłam 10 min dłużej ze względu na mniejszą formę).

Sos czekoladowy: Czekoladę mleczną (u mnie gorzka) rozpuścić na parze i wymieszać ze śmietanką.

Konfitura wiśniowa: Wydrylowane wiśnie wrzucić do rondelka, zasypać cukrem. Podgrzewać delikatnie na wolnym ogniu, aż owoce puszczą sok, a cukier się rozpuści. Stale mieszać by owoce się nie przypaliły.  Podgrzewać kilka minut, by część soku odparowała. Wsypać przesianą mąkę ziemniaczaną, dokładnie wymieszać, chwilę jeszcze gotować i zestawić z ognia.

Kremówkę ubić na sztywno, pod koniec ubijania dodać łyżkę cukru pudru (odpuściłam :))

Ciasto podawać na ciepło, polane sosem czekoladowym, z bitą śmietaną i konfiturą z wiśni.

Smacznego :)


28 sierpnia 2013

Przetwory morelowe. Morela z lawendą i białym rumem, morela z jeżyną i marsalą.

Kilka lat temu natknęłam się w Interencie na przepis, który wymagał użycia do ciasta glazury z konfitury morelowej. Zrezygnowałam z upieczenia, bo nie wiedziałam skąd wziąć takie cudo. Po jakimś czasie znów spotkałam się z tym terminem, tym razem w książce kucharskiej Julii Child. I już tak łatwo się nie poddałam, bo był przepis jak taką glazurę zrobić. Jako, że nie był to czas, kiedy morele były w naszym kraju szczególnie łatwo dostępne i popularne (bynajmniej nie w moim mieście), poradziłam sobie robiąc glazurę.. brzoskwiniową :) Gdy przeniosłam się do dużego miasta, zobaczyłam, że w sklepach bez problemu można dostać konfiturę z moreli :) Ale po co iść na "łatwiznę", skoro można zrobić taką samodzielnie i dodać do niej jeszcze inne składniki? :) Poniżej dwie morelowe propozycje dla tych, którzy chcą spróbować zrobić konfiturę w domu. Pomimo, że oba z dżemy są z moreli, są zupełnie inne. I nie chodzi tu tylko o smak, ale też o ich wygląd. Dlatego też pokazuję je "w parze", pomimo, że nie robiłam ich równocześnie.

Na pierwszy rzut idzie morela z lawendą i białym rumem. Morela komponuje się z lawendą tak dobrze jak brzoskwinia, a dodatek białego rumu dodaje jej odrobinę swoistej ostrości. Dodatki nie zmieniły koloru dżemu (czy też konfitury jak kto woli), który wygląda jak klasyk, ale już jak klasyk nie smakuje ;)


Konfitura morelowa z lawendą i białym rumem.

Składniki:
  • ok. 300 g moreli
  • 3 szklanki cukru
  • 1 - 2 gałązki suszonej lawendy
  • ok. 50 ml białego rumu
Morele myjemy, osuszamy, następnie polewamy wrzątkiem i obieramy ze skórki. Każdą morelkę pozbawiamy pestki i kroimy na kawałki. Wrzucamy pokrojone owoce do garnka, zasypujemy cukrem i smażymy, aż puszczą sok. Wrzucamy wymytą i osuszoną lawendę. Dalej smażymy, cały czas mieszając, aż do uzyskania dość gęstej konfitury z kawałkami owoców. Pod koniec dodajemy rum. Smażymy jeszcze chwile, aż alkohol wyparuje. Wyławiamy lawendę (można też zostawić). Gorącą konfiturę przekładamy do wyparzonych słoiczków. Zakręcamy. Stawiamy do góry nogami lub ew. pasteryzujemy.

Smacznego! :)




Drugą morelową kombinacją jest połączenie moreli z jeżynami i marsalą. Patrząc na zdjęcie nie ma już pewności, że w słoiczku są morele, bo poprzez dodanie jeżyn straciły swój kolor :) Tak samo jak w przypadku białego rumu, tu też marsala dodała delikatnej ostrości. Na pewno nie można powiedzieć, że któraś z konfitur jest mdła ;)



Konfitura morelowa z jeżynami i marsalą.

Składniki:
  • ok. 300 g moreli
  • ok. 150 g jeżyn
  • 3 - 4 szklanki cukru
  • ok. 50 ml marsali
Morele myjemy, osuszamy, następnie polewamy wrzątkiem i obieramy ze skórki. Każdą morelkę pozbawiamy pestki i kroimy na kawałki. Wrzucamy pokrojone owoce do garnka, zasypujemy cukrem i smażymy, aż puszczą sok. Dodajemy jeżyny. Dalej smażymy, cały czas mieszając, aż do uzyskania dość gęstej konfitury z kawałkami owoców. Pod koniec dodajemy marsalę. Smażymy jeszcze chwile, aż alkohol wyparuje. Gorącą konfiturę przekładamy do wyparzonych słoiczków. Zakręcamy. Stawiamy do góry nogami lub ew. pasteryzujemy.

Smacznego! :)




Inspiracją do zrobienia konfitur była strona beawkuchni.com

26 sierpnia 2013

Malinowy sernik na zimno na jogurcie naturalnym.

Sernik na zimno inny niż wszystkie, które robiłam do tej pory. To pyszny eksperyment, prawie udało się żeby był bardzo naturalny, pozostał jednak umiarkowanie naturalnym (same pektyny nie wystarczyły), bo musiałam dodać do niego trochę żelatyny, żeby nie popłynął.. Bo jednak malinowy żel, czy też mus (jak kto woli) nie jest w stanie samodzielnie "utrzymać" masy sernikowej :) Pomimo to, jest warty wypróbowania, bo przecież trochę chemii (tj. nie tyle chemii, a produktu z paczki) nie zaszkodzi, a maliny większość z Nas lubi :) A w głowie mam już kolejny, na pożegnanie lata, trzymajcie kciuki żeby się udał :)


Składniki (tortownica 20 - 22 cm):

Spód:
  • ok. 200 - 220 g herbatników kakaowych (typu petit beurre)
  • 100 g rozpuszczonego masła
Herbatniki kruszymy "na miazgę" i mieszamy drewnianą łyżką z ciepłym masłem. Uzyskamy tzw. "mokry piasek", którym wykładamy dno tortownicy z zamkniętą obręczą, wyścielonej papierem do pieczenia. Wyrównujemy, wkładamy do lodówki.

Masa serowa (jogurtowa):
  • 400 g jogurtu greckiego
  • 150 ml śmietany kremówki
  • 2,5 łyżki cukru pudru
  • ok. 300 g malin (odkładamy ok. 10 - 15 najdorodniejszych)
  • 2 łyżki żelatyny
Maliny zasypujemy 5 czubatymi łyżkami cukru. Gotujemy na małym ogniu, aż się częściowo rozgotują. Po zagotowaniu, przecieramy maliny przez sito do rondelka (będziemy dalej gotować) żeby pozbyć się pestek. Powstały żel (będzie dość rzadki) zagotowujemy (można dodać więcej cukru jeśli będzie za kwaśny), zdejmujemy z ognia. Dodajemy żelatynę i energicznie mieszamy. Odstawiamy do przestygnięcia.
Przygotowujemy masę serową. Śmietanę ubijamy na sztywno, dodajemy cukier puder. Dalej miksując, łyżka po łyżce dodajemy jogurt. Do masy dodajemy przestudzony malinowy żel (zostawiamy trochę na dnie żeby zrobić esy floresy na wierzchu) miksując na wysokich obrotach. Wylewamy masę na ciasteczkowy spód. Zatapiamy w serniku równomiernie maliny. Pozostałym żelem "skrapiamy" (ja zrobiłam to małą łyżeczką) sernik i rozciągamy kropelki za pomocą wykałaczki. Wstawiamy ciasto na kilka godzin do lodówki do całkowitego stężenia.

Smacznego! :)

25 sierpnia 2013

Biały chleb na zakwasie żytnim. Najprostszy.

Tym chlebem rozpoczęłam swoją przygodę z zakwasem. Mam nadzieję, że będzie ona pełna wrażeń :) Przepis pochodzi z Pracowni Wypieków i jest opisany przez Liskę jako najprostszy z prostych, gwarantujący 100% satysfakcji. I zgadzam się z tym, bo sprawdziłam na własnej skórze, a raczej na własnym piekarniku :) Na początku chlebowej kariery (zakwasowej) to zdecydowanie najlepsza opcja. Nie jest to szczyt marzeń, ale w porównaniu do chleba na drożdżach jest to już "wyższa półka" :) 



Składniki (jeden duży bochenek):
  • 500 g mąki pszennej (najlepiej chlebowej, ale może być dowolna mąka pszenna)
  • 1 płaska łyżeczka soli
  • 300 g wody
  • 8 g świeżych drożdży
  • 150 g zakwasu żytniego
Wszystkie składniki łączymy, najlepiej przy pomocy miksera (ja zrobiłam to za pomocą drewnianej szpatułki). Ciasto powinno być dosyć gęste.
Przykrywamy ściereczka i odstawiamy na 2 h. Następnie przekładamy ciasto do keksówki (o pojemności 1 kg) lub formujemy bochenek. Spryskujemy olejem lub oliwą i posypujemy mąką.
Odstawiamy do wyrośnięcia na 45-60 minut. Piekarnik nagrzewamy do temp. 210 st C i pieczemy chleb ok. 40 minut. Studzimy na kratce.

Smacznego! :)


23 sierpnia 2013

Drożdżowe ślimaczki z borówkami i białą czekoladą.

Czasem najlepsze pomysły na smakołyki powstają w sklepie lub na targu :) Kilka spojrzeń wymienionych z półkami albo skrzynkami i już wiadomo co zrobić :) Kupujemy składniki dzień wcześniej, a na drugi wstajemy mniej więcej o 8 (jeśli mamy wolne rzecz jasna :)), mniej więcej 2 godzinki na wyrobienie, wyrastanie, przygotowanie nadzienia (w czasie wyrastania oprócz zrobienia nadzienia można wypić też kawę :)), pieczenie, gdzie dom zamienia się w małą piekarnię i już po godzinie 10 cieszymy się świeżutkimi (jeszcze ciepłymi!) drożdżowymi ślimakami, zajadając je na późne śniadanie (i są własnej produkcji! :)) Zachęciłam Was? :))

Wersje z cynamonem i cukrem oraz truskawkami i czekoladą mleczną tu i tu :)


Składniki (16 sztuk):
  • 100 g masła (w tym 50 g bardzo miękkiego)
  • 200 ml mleka
  • 500 g mąki + do podsypania
  • 70 g cukru + 3 łyżki
  • 42 g drożdży
  • 1 jajko
  • 125 g borówek amerykańskich
  • 100 g białej czekolady 
+ cukier perlisty do posypania

50 g masła rozpuszczamy w mleku na wolnym ogniu. Lekko podgrzewamy - zdejmujemy z ognia. W misce mieszamy mąkę, 70 g cukru i szczyptę soli. Drożdże kruszymy i dodajemy do mleka z masłem - rozpuszczamy. Rozpuszczone drożdże i jajko dodajemy do miski z mąką. Wyrabiamy mikserem (z hakami do ciasta drożdżowego) lub drewnianą szpatułka/łyżką na gładkie ciasto (można je trochę wyrobić dłońmi). Przykrywamy i odstawiamy w ciepłe miejsce na ok. 45 minut.
W tym czasie przygotowujemy nadzienie. Borówki myjemy, osuszamy i większe owoce kroimy na pół, mniejsze zostawiamy w całości. Czekoladę grubo siekamy.
Ciasto rozwałkowujemy na posypanym mąką blacie na prostokąt o wymiarach ok. 30x50 cm. 50 g bardzo miękkiego masła rozkładamy i rozsmarowujemy równomiernie na cieście (np. z pomocą pędzla kuchennego). Posypujemy 3 łyżkami cukru, borówkami i czekoladą. Ciasto rolujemy, zaczynając od dłuższego boku. Kroimy na 3 - 4 cm ślimaczki. Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. Blachę wykładamy papierem do pieczenia i układamy ślimaczki w sporych odległościach od siebie. Posypujemy cukrem perlistym każdego ślimaczka. Pieczemy ok. 15 - 20 minut. Studzimy na kratce. 

Smacznego! :)

21 sierpnia 2013

Mini calzone z mięsem mielonym i suszonymi pomidorami.

Dla odmiany, coś na słono :) Aczkolwiek nadal pozostajemy przy wypiekach :) Jestem miłośniczką włoskich wynalazków kuchennych, calzone, foccacia i pizza to zdecydowanie "moje klimaty". Jest to spowodowane pewnie tym, że lubię ciasto drożdżowe, ale nie tylko tym :) W tych potrawach występuje smaczna prostota, ba! nawet bardzo smaczna, więc jak tu ich nie lubić? Dlaczego mini calzone? Bo jedno oryginalne zmieściłoby nawet 3 małe :) Jest to wersja "na wynos", sprawdzi się w podróży i na pikniku, a może też w pracy czy szkole jako drugie śniadanie? :)

P.S Wybaczcie, że nie ma zdjęcia "zawartości", ale to była wersja wyjazdowa i nie było okazji jej uwiecznić.. :)


Składniki (ok. 16 sztuk):

Ciasto:
  • 600 - 700 g mąki pszennej (najlepiej typ 650 lub wyższy)
  • 1 i 3/4 szklanki letniego mleka
  • 47 g świeżych drożdży
  • 1 łyżeczka cukru
  • 2 łyżeczki soli
  • 1 łyżka oliwy 
Drożdże rozpuszczamy w szklance mleka z dodatkiem łyżeczki cukru i łyżki mąki. Odstawiamy rozczyn na ok. 15 min.
Pozostałą mąkę mieszamy w misce z solą, dodajemy rozczyn, mleko i oliwę. Wyrabiamy gładkie i dość elastyczne ciasto. Odstawiamy na ok. 1,5 h lub do podwojenia objętości. W tym czasie przygotowujemy farsz.
    Farsz:
    • 700 g mięsa mielonego (mieszanego)
    • 1/2 słoiczka suszonych pomidorów + odrobina zalewy (1 - 2 łyżeczki)
    • 2 listki świeżej bazylii
    • 1 duża cebula
    • 1 - 2 łyżeczki suszonej bazylii
    • sól, pieprz do smaku
    • olej do smażenia
    + roztrzepane jajko do posmarowania i suszona bazylia do posypania 

    Cebulę obieramy i kroimy w kostkę. Rozgrzewamy olej na patelni, wrzucamy cebulę. Smażymy, aż się zeszkli. Dodajemy mielone mięso. Smażymy wszystko ok. 10 - 15 minut. Kroimy na małe kawałki suszone pomidory - dodajemy do mięsa. Mieszamy. Podlewamy zalewą z pomidorów. Na koniec dość drobno kroimy świeżą bazylię i dodajemy do zawartości patelni. Doprawiamy suszoną bazylią, solą i pieprzem. Zdejmujemy patelnię z ognia.
    Wyrośnięte ciasto chwilę wyrabiamy. Formujemy wałek i dzielimy na ok. 16 części. Każdą część rozwałkowujemy na dość cienki placek (nie może być zbyt cienki, żeby się nie rozerwał). Na każdy placuszek nakładamy 1,5 - 2 łyżki farszu i sklejamy jak pierożka. 
    Uformowane calzone układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Smarujemy roztrzepanym jajkiem i posypujemy bazylią. Pieczemy ok. 15 min w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Studzimy na kratce lub podajemy na ciepło.

    Smacznego! :)

    20 sierpnia 2013

    Lody waniliowe z pistacjami.

    Gazety, zaraz po zawartości Internetu są moją największą inspiracją. Przyznaję, że często oglądam tylko zdjęcia (to w ramach przyuczenia w tej kwestii :)), a dopiero po kolejnym przejrzeniu wczytuję się w przepisy i z nich korzystam - zwykle gazetka trochę leżakuje na biurku ;) Są jednak przepisy, które już w fazie 1, czyli oglądania zdjęć, tak wchodzą mi w pamięć, że prędzej czy później muszę daną rzecz zrobić. Tak było właśnie w przypadku tych lodów. Zachęciły mnie podczas przeglądania Moich Smaków Życia. I powiem Wam tylko tyle: tak powinny smakować lody! :)

     
    Składniki (ok. 1000 ml lodów):
    • 500 ml kremówki
    • 1 szklanka mleka 3,2%
    • pół długiej laski wanilii
    • 3 żółtka
    • 4 czubate łyżki cukru pudru
    • pół szklanki obranych pistacji
    Mleko zagotowujemy z przeciętą wzdłuż laską wanilii. Odstawiamy do przestygnięcia, gdy mleko będzie zimne wyławiamy wanilię i wydrążamy z niej nożykiem pozostałe ziarenka - dodajemy do mleka. Żółtka ucieramy z cukrem na puszystą masę. Ubijamy śmietanę na sztywno, dodajemy do niej masę jajeczną wymieszaną z mlekiem. Mieszamy wszystko na gładką masę. Wkładamy do lodówki do schłodzenia (u mnie ok. 1,5h). Po tym czasie dodajemy drobno pokrojone pistacje - mieszamy (ew. zostawiamy trochę do posypania przy podaniu). Następnie postępujemy wg. instrukcji maszynki do lodów.

    Bez maszynki:

    Wymieszaną masę umieszczamy bezpośrednio w zamrażalniku (przekładamy do płaskiego pojemnika). Po godzinie wyjmujemy i szybko mieszamy (żeby nie powstały kryształki lodu). Po tym mieszamy jeszcze 4 -5 razy (co ok. 0,5 h), aż lody będą miały odpowiednią konsystencję. Przy ostatnio wyjęciu dodajemy posiekane drobno orzechy  (ew. zostawiamy trochę do posypania przy podaniu) i znów mrozimy przez godzinę.

    Smacznego! :)


    18 sierpnia 2013

    Tort jeżynowo - malinowy z kremem mascarpone.

    Zdecydowanie najlepsza jest prostota i spontaniczność (choć oczywiście nie zawsze). Dekoracje są piękne, ale czasem najlepszą dekoracją jest naturalność w postaci owoców bez żadnych udziwnień i dodatków. Tort bez okazji, zrobiony w środku tygodnia, bo akurat naszło mnie na biszkopt, aczkolwiek myślę, że nikt z domowników nie obraziłby się gdyby dostał taki tort na urodziny :)


    Składniki (tortownica 20 - 22 cm):

    Biszkopt rzucany (MW):
    • 4 duże jajka
    • 3/4 szklanki cukru
    • 3/4 szklanki mąki pszennej
    • 1/4 szklanki mąki ziemniaczanej

    Białka oddzielić od żółtek, ubić na sztywną pianę. Pod koniec ubijania stopniowo dodawać cukier, dalej ubijając. Dodawać po kolei żółtka, nadal ubijając. Mąki wymieszać, przesiać i delikatnie wmieszać do ciasta (ja to robię na bardzo wolnych obrotach miksera).

    Tortownicę o średnicy 20 - 22 cm wyłożyć papierem do pieczenia (ja piekłam w 20 cm, biszkopt urósł do wysokości formy). Boków formy niczym nie smarować, papierem wykładamy tylko dno. Wyłożyć ciasto. Piec w temperaturze 160 - 170ºC około 30 - 40 minut (lub dłużej, do tzw. suchego patyczka).
    Gorące ciasto wyjąć z piekarnika, z wysokości około 60 cm opuścić je (w formie) na podłogę. Odstawić do uchylonego piekarnika do ostygnięcia. Całkowicie wystudzić. Przekroić na 3 blaty. Nasączyć ponczem (u mnie gorąca woda + odrobina amaretto).

    Do przełożenia:

    Słoiczek dżemu jeżynowego

    Ok. 400 g jeżyn gotujemy z 1,5 - 2 szklankami cukru, po zagotowaniu przecieramy przez sito -> "przecier" to nasz dżem do tortu, z soku po dodaniu większej ilości cukru i odrobiny soku z cytryny możemy zrobić galaretkę jeżynową.

    Krem mascarpone:
    • 200 ml kremówki
    • 250 g mascarpone
    • 4 - 5 łyżek cukru pudru 
    + ok. 200 g malin i 200 g jeżyn do dekoracji, cukier puder do posypania

    Kremówkę ubijamy na sztywno. Cały czas ubijając dodajemy łyżka po łyżce cukier puder. Następnie stopniowo dodajemy serek mascarpone.
    Na pierwszy blat nakładamy cienką warstwę dżemu i sporą warstwę kremu. Kładziemy kolejny blat postępując analogicznie. Przykrywamy kolejnym, wierzch smarujemy pozostałym kremem i układamy owoce. Przed podaniem oprószamy cukrem pudrem.

    Smacznego! :)


    17 sierpnia 2013

    Konfitura brzoskwiniowa z lawendą.

    W którymś zaułku mojej głowy siedziała konfitura brzoskwiniowa. Podczas pobytu w Italii nadarzyła się idealna okazja do jej zrobienia. Wizyta na miejscowym targu z ekologicznymi owocami i warzywami, kupujemy świeże, pachnące brzoskwinie, część do zjedzenia od razu, a część do przetworzenia i zabrania do kraju. Zapaliła się jednak w zaułku lampka: same brzoskwinie, czy coś do nich dodać? Skoro do fig dodałaś rozmaryn, to może do brzoskwiń też? Niee, jakoś mi to nie grało. Może lawenda! Chyba dobrze będzie się komponować? Dorzuciłam gałązkę do smażącej się konfitury. Wyszło aromatycznie, z delikatną, ale wyczuwalną lawendową nutą. Mam Italię zamkniętą w słoiczku brzoskwiń z lawendą.


    Składniki (1 słoiczek 250 ml):
    • 7 - 8  dojrzałych brzoskwiń
    • 1 gałązka lawendy
    • sok wyciśnięty z 1/2 cytryny
    • 3 szklanki cukru
    Brzoskwinie myjemy, osuszamy. Kroimy w kawałki. Wrzucamy na rozgrzaną patelnię, skrapiamy sokiem z cytryny. Smażymy aż puszczą dość dużo soku (tak jak na zdjęciu poniżej). Wrzucamy wymytą i osuszoną lawendę. Dalej smażymy, cały czas mieszając, aż do uzyskania dość gęstej konfitury z kawałkami owoców. Wyławiamy lawendę (można też zostawić). Gorącą konfiturę przekładamy do wyparzonych słoiczków. Zakręcamy. Stawiamy do góry nogami lub ew. pasteryzujemy.

    Smacznego! :)


    Tak powstawała. O robieniu konfitur we włoskiej kuchni więcej możecie przeczytać tu.
     

    14 sierpnia 2013

    Brzoskwiniowy sernik na zimno na jogurcie naturalnym.

    Po truskawkach i jagodach przyszedł czas na brzoskwinie. Tym razem jednak nie będzie to sernik na serkach homogenizowanych, ale na jogurcie naturalnym (greckim). I jak te serniki na serkach były bardzo dobre, tak ten był oszołamiająco dobry! Można jeść go kawałek za kawałkiem :) Spróbujcie, będzie dobry nawet bez dodania galaretki ;)


    Składniki (tortownica 20 - 22 cm):

    Spód:
    • 1/2 opakowania okrągłych biszkoptów
    Masa serowa (jogurtowa):
    • 400 g jogurtu greckiego
    • 150 ml śmietany kremówki
    • 2,5 łyżki cukru pudru
    • 1/2 łyżki żelatyny
    • 1 galaretka brzoskwiniowa
    • 1/2 szklanki gorącej wody
    • 1 brzoskwinia (obrana i pokrojona na kawałki, w kostkę)
    Wierzch:
    • 1 brzoskwinia (obrana i pokrojona na kawałki, w kostkę)
    • 1 galaretka brzoskwiniowa (przygotowujemy wg instrukcji na opakowaniu - ja dodaję trochę mniej wody ok. 400 ml)
    Dno tortownicy wykładamy papierem do pieczenia. Układamy biszkopty. Galaretkę brzoskwiniową rozrabiamy (bardzo dokładnie) z żelatyną w szklance gorącej wody. Odstawiamy do przestygnięcia.
    Przygotowujemy masę serową. Śmietanę ubijamy na sztywno, dodajemy cukier puder. Dalej miksując, łyżka po łyżce dodajemy jogurt. Do masy dodajemy przestudzoną galaretkę z żelatyną miksując na wysokich obrotach. Dodajemy pokrojoną brzoskwinię. Wylewamy masę na biszkopty. Wstawiamy do lodówki do stężenia.
    Do wcześniej przygotowanej, przestudzonej galaretki wrzucamy pokrojoną brzoskwinię, lekko tężejącą galaretkę wylewamy na sernik. Wstawiamy o lodówki do całkowitego stężenia na kilka godzin.

    Smacznego! :)

    13 sierpnia 2013

    Sorbet z papierówek.

    Koszyk rowerowy mojej mamy po jednej z jej wypraw został prawie po brzegi wypełniony małymi papieróweczkami. Każdy miłośnik jabłek na początku zjada kilka lub kilkanaście (:)) sztuk papierówek, a jeśli oprócz tego, że jest miłośnikiem jabłek jest też miłośnikiem słodkości itp. itd. to zaczyna kombinować coby tu z nich jeszcze wytworzyć. Tak, piszę o sobie :) "Podkradłam" z koszyka zaledwie 10 sztuk, obrałam, rozdrobniłam, wrzuciłam do garnka z gorącym syropem, potem schłodziłam, maszyna ukręciła i włala! Podano sorbet z papierówek! :) Wyszedł taki, że nie powiedzielibyście, że to tylko woda, cukier i papierówki ;)


    Składniki (ok. 500 ml sorbetu):
    • ok. 10 małych papierówek (obranych i pokrojonych na małe kawałki)
    • sok z 1/2 cytryny
    • 3/4 szklanki cukru trzcinowego
    • 200 ml wody
    Papierówki skrapiamy sokiem z cytryny i rozdrabniamy blenderem pozostawiając małe kawałki jabłek. Wodę z cukrem doprowadzamy do wrzenia (cukier musi się całkowicie rozpuścić). Wrzucamy masę papierówkową. Zagotowujemy. Za pomocą blendera ponownie rozdrabniamy, tym razem na gładką masę. Studzimy.
    Po wystudzeniu schładzamy przez około 1 - 1,5 h w lodówce i kręcimy sorbet wg. instrukcji maszynki do lodów. Można zrobić go też bez maszynki wkładając do zamrażarki i mieszając co ok. 15 - 30 minut, aż powstanie gładka masa.

    Smacznego! :)

    12 sierpnia 2013

    Drożdżówka ze śliwkami i cynamonową kruszonką.

    Wysoka, puszysta i pachnąca. Niczego więcej nie można chcieć od drożdżówki. Ciepła, dopiero co wyjęta z piekarnika, przestudzona dosłownie kilka minut smakowała tak, że chciało się zjeść od razu całą blachę. Wiem, że to niezdrowo jeść gorące ciasto, ale pokusa jest tak duża, że nieważny jest ewentualny ból brzucha.. :) Najbardziej w cieście drożdżowym kusi zapach, bo kiedy ma się w domu zapach podobny do tego, który roztacza się w okolicy najlepszej cukierni, tudzież piekarni w mieście, gdzie z rana sprzedaje się drożdżówki, to nie można przejść koło tego zapachu obojętnie. Trzeba za nim iść, dojść do celu i posmakować źródła. Tu źródłem była drożdżówka śliwkowa, z cynamonem, z kruszonką i pomimo głębi lata, i upałów to przypomniała zapach jesieni.


    Składniki (blacha o wymiarach: 29x23 cm):

    Rozczyn:
    • 40 g drożdży
    • 50 ml ciepłej wody
    • 2 czubate łyżeczki mąki
    • 1 płaska łyżeczka cukru
    Drożdże kruszymy, rozpuszczamy w wodzie, dodajemy cukier i mąkę - mieszamy. Odstawiamy aż ruszy.

    Ciasto:
    • 600 g mąki + do podsypania
    • 1/2 szklanki cukru
    • 30 g roztopionego i wystudzonego masła
    • 1 jajko
    • 3/4 szklanki ciepłego mleka
    • szczypta soli
    Mąkę mieszamy z solą i cukrem. Dodajemy rozczyn, mleko, masło i jajko. Wyrabiamy ciasto, aż będzie gładkie i dość elastyczne (jeśli będzie zbytnio się kleić można delikatnie podsypać mąką). Odstawiamy w misce do wyrośnięcia (przykrywamy ściereczką) na ok. 1 - 1,5 h lub aż podwoi objętość.

    Nadzienie:
    • 0,5 kg śliwek (umytych i pozbawionych pestek)
    • 2,5 łyżki cukru
    • 0,5 łyżki cynamonu 
    Śliwki kroimy na ćwiartki, zasypujemy cukrem i cynamonem. Odstawiamy na ok. 0,5 h.
    Wyrośnięte ciasto wyjmujemy z miski i chwilę wyrabiamy. Wykładamy ciasto na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Utykamy śliwki.

    Kruszonka:
    • 25 g zimnego masła
    • 50 g mąki
    • 30 g cukru 
    • 1 łyżeczka cynamonu
    Z podanych składników wyrabiamy kruszonkę. Posypujemy ciasto obficie kruszonką. Pieczemy ok. 40 min w piekarniku nagrzanym do 180 stopni, po ok. 20 min zmniejszamy do 160. Studzimy na kratce.

    Smacznego! :)

    9 sierpnia 2013

    Tiramisu z malinami.

    Dostałam na targu piękne maliny (tj. spod lady ;)). Z dodatkiem takich dorodnych, różowiutkich owoców mogłam zrobić tylko jedno: tiramisu! Bardzo lubię ten deser w oryginalne, ale stwierdziłam, że dodanie do niego naszych urodziwych, polskich malin doda mu uroku i trochę "polskości" :)) Takie tiramisu to przedłużenie moich włoskich wakacji! :) 

    Mamy sezon na maliny i trzeba się nimi "ujeść" moi drodzy :) !


    Składniki (z podanych składników wyszły mi 3 pucharki - osobiście nie dałam rady zjeść całego :)):
    • 60 ml mocnej kawy (u mnie było to podwójne espresso, można użyć też kawy rozpuszczalnej)
    • 50 ml amaretto
    • 3 żółtka
    • 3 łyżki cukru
    • 250 g mascarpone (1 opakowanie)
    • ok. 15 sztuk podłużnych biszkoptów (lady fingers)
    • pudełko malin (ok. 400 g)
    + kakao do oprószenia

    Przygotowujemy kawę, studzimy. Do kawy dolewamy amaretto. Wlewamy mieszankę do głębokiego i szerokiego naczynia, moczymy biszkopty. Każdy biszkopt "obtaczamy" w płynach przez dosłownie kilka sekund! (nie mogą zbytnio namięknąć). Odkładamy biszkopty na tacę.
    Żółtka ucieramy z cukrem do białości na puch. Stopniowo łyżka po łyżce dodajemy do masy jajecznej serek mascarpone.
    Układamy w pucharkach warstwy: biszkopty (można połamać jeśli się nie mieszczą), masa serowa, maliny. Z kolejnymi postępujemy analogicznie (u mnie wyszły 3 warstwy). Przykrywamy pucharki folią aluminiową i wstawiamy na kilka godzin do lodówki żeby desery dobrze się schłodziły.

    Smacznego! :)

    8 sierpnia 2013

    Frużelina wiśniowa z cynamonem.

    Najpierw zrobiłam mały garnuszek na próbę. Z dosłownie 200 g wiśni, może trochę więcej. Chciałam sprawdzić jak w roli dodatku do nich spisze się cynamon. Dodawałam po trochu, aż wyjdzie taki smak jakiego oczekuję od tego połączenia. Do momentu zrobienia tej frużeliny myślałam, że cynamon najlepiej uzupełnia się z jabłkami (taki standard ;)), a jak zrobiłam, to przekonałam się, że bardzooo się myliłam. Bo równie dobrze współgra z wiśniami i jeszcze okazało, że także ze śliwkami (ale o tym już niebawem ;)) A tak więc przetestowałam, wersję testową wciągnęliśmy w momencie i trzeba było zrobić wersję pełną, już z kilograma :)


    Składniki:
    • 1 kg wydrylowanych wiśni
    • 2 szklanki cukru
    • 2,5 łyżki dżem - fixu
    • 1,5 łyżki mielonego cynamonu 
     Wydrylowane wiśnie zasypujemy 1 szklanką cukru i cynamonem (najlepiej od razu w garnku w którym będziemy je gotować) i zapominamy o nich na ok. 30 min. 
    Stawiamy garnek na ogniu i doprowadzamy do zagotowania. Po zagotowaniu, gotujemy jeszcze ok. 10 - 15 min. Wsypujemy dżem - fix. Gotujemy, aż frużelina zgęstnieje. Żeby sprawdzić czy już jest gotowa tj. czy ma odpowiednią konsystencję, na talerzyk wykładamy 1 łyżkę frużeliny i wkładamy na ok. 10 min do lodówki, jeśli ma pożądaną konsystencję, przekładamy do wyparzonych słoiczków i mocno zakręcamy. Jeśli nie, dodajemy jeszcze 0,5 - 1 łyżkę dżem - fixu i doprowadzamy do zagotowania, przekładamy do słoików.

    Smacznego! :)

    6 sierpnia 2013

    Jogurtowe ciasto z wiśniami.

    Na dzień dzisiejszy to ciasto jogurtowe ma u mnie miano najlepszego, aż do odwołania. A nie odwołam tego prędko, bo planuję na jego bazie zrobić jeszcze nie jeden wypiek. Ale od początku. Kupiłam sierpniową Kuchnię, przejrzałam (jak zawsze głównie pod kątem słodkości :)), zobaczyłam zdjęcie na którym było jogurtowe ciasto wiśniowe i przepadłam! I nie tylko dlatego, że spodobało mi się zdjęcie, ale też jakoś podświadomie wiedziałam, że to będzie coś na prawdę dobrego w swej prostocie. I było. Zrezygnowałam tylko z kremu cytrynowego i dodatku cytryny do ciasta, ale i tak w sumie niczego mu nie brakowało ;)


    Składniki (forma z kominkiem 27 - 28 cm):
    • 1 szklanka mąki
    • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
    • 1/2 łyżeczki sody
    • 1/4 łyżeczki soli
    • 2/3 szklanki cukru
    • 4 łyżki miękkiego masła
    • 1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
    • 1 duże jajko
    • 1/4 szklanki mleka
    • 1/4 szklanki gęstego jogurtu naturalnego (greckiego lub bałkańskiego)
    • 1 szklanka wydrylowanych wiśni
    • 1,5 łyżeczki cukru trzcinowego
    Do miski przesiewamy mąkę, proszek do pieczenia, sodę i sól. Masło ucieramy mikserem na średnich obrotach, stopniowo dodajemy cukier, ucieramy aż do uzyskania puszystej masy (ok. 3 min).  Ucierając, dodajemy kolejno: ekstrakt, jajko i jogurt. Zmniejszamy obroty i wsypujemy połowę suchych składników. Dodajemy mleko i resztę mącznej mieszanki, mieszamy. Masę przekładamy do natłuszczonej i oprószonej mąką formy. Na wierzchu układamy wydrylowane wiśnie (lekko dociskamy). Posypujemy cukrem trzcinowym. Pieczemy na środkowej półce piekarnika ok. 30 - 35 min w 200 stopniach, aż ciasto będzie złotobrązowe i patyczek wbity w ciasto będzie suchy (ja po ok. 15 min zmniejszyłam temp. 180 stopni, bo ciasto zaczęło zbyt się brązowić i piekłam 35 min, w gazecie był podany czas 20 - 30 min).
    Studzimy w formie przez 10 minut, odwracamy do góry dnem i studzimy jeszcze 10 - 15 minut na kratce, a potem wyjmujemy.

    Smacznego! :)

    5 sierpnia 2013

    Lody wiśniowe.

    Domowa lodomania trwa. Stawiam na razie na sezonowe lody owocowe (choć szykuje się zmiana, bo siedzi mi w głowie pewien pomysł - jak zwykle ;)). Tym razem chłodzimy się lodami z wiśniami i wiśniówką (dla podkręcenia smaku :)). Czuć w nich i kawałki kwaskowych wiśni, i aromatyczną wiśniówkę oraz kremowość śmietany. Lody i ich wytwarzanie to kopalnia inspiracji i magia tworzenia, bo coś tak prostego, jest zarazem zaskakujące. Moja kuchnia na jakiś czas zmieni się w lodową wytwórnię? Na razie wszystko jest na dobrej drodze.

    Nie mogę pominąć faktu, że oprócz kolejnych domowych lodów, w końcu premierę na blogu mają Green Gate'owe papilotki z Anitkowej Werandy :)))


    Składniki (ok. 700 ml lodów) - wzorowałam się na przepisie na Lody jagodowe:
    • 300 g wydrylowanych wiśni
    • 50 ml wody
    • 100 g cukru
    • 100 ml mleka
    • 200 ml śmietany kremówki (30, 36 %)
    • 2 łyżki wiśniówki, cherry
    Cukier i wodę doprowadzamy do wrzenia. Dodajemy umyte i wydrylowane wiśnie i gotujemy aż zaczną się minimalnie rozpadać. Po zdjęciu z ognia dodajemy pozostałe składniki i krótko miksujemy, pozostawiając kawałki owoców. Całość chłodzimy do temperatury pokojowej, a następnie schładzamy w lodówce (u mnie ok. 3 h). Zimną masę przelewamy do maszynki do lodów postępując według wskazówek producenta urządzenia. Można podawać od razu lub przełożyć do szczelnie zamykanego pojemnika i dodatkowo schłodzić w zamrażalniku.

    Smacznego! :)


    Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...