Sernik na zimno inny niż wszystkie, które robiłam do tej pory. To pyszny eksperyment, prawie udało się żeby był bardzo naturalny, pozostał jednak umiarkowanie naturalnym (same pektyny nie wystarczyły), bo musiałam dodać do niego trochę żelatyny, żeby nie popłynął.. Bo jednak malinowy żel, czy też mus (jak kto woli) nie jest w stanie samodzielnie "utrzymać" masy sernikowej :) Pomimo to, jest warty wypróbowania, bo przecież trochę chemii (tj. nie tyle chemii, a produktu z paczki) nie zaszkodzi, a maliny większość z Nas lubi :) A w głowie mam już kolejny, na pożegnanie lata, trzymajcie kciuki żeby się udał :)
Składniki (tortownica 20 - 22 cm): Spód:
ok. 200 - 220 g herbatników kakaowych (typu petit beurre)
100 g rozpuszczonego masła
Herbatniki kruszymy "na miazgę" i mieszamy drewnianą łyżką z ciepłym masłem. Uzyskamy tzw. "mokry piasek", którym wykładamy dno tortownicy z zamkniętą obręczą, wyścielonej papierem do pieczenia. Wyrównujemy, wkładamy do lodówki. Masa serowa (jogurtowa):
400 g jogurtu greckiego
150 ml śmietany kremówki
2,5 łyżki cukru pudru
ok. 300 g malin (odkładamy ok. 10 - 15 najdorodniejszych)
2 łyżki żelatyny
Maliny zasypujemy 5 czubatymi łyżkami cukru. Gotujemy na małym ogniu, aż się częściowo rozgotują. Po zagotowaniu, przecieramy maliny przez sito do rondelka (będziemy dalej gotować) żeby pozbyć się pestek. Powstały żel (będzie dość rzadki) zagotowujemy (można dodać więcej cukru jeśli będzie za kwaśny), zdejmujemy z ognia. Dodajemy żelatynę i energicznie mieszamy. Odstawiamy do przestygnięcia. Przygotowujemy
masę serową. Śmietanę ubijamy na sztywno, dodajemy cukier puder. Dalej
miksując, łyżka po łyżce dodajemy jogurt. Do masy dodajemy przestudzony
malinowy żel (zostawiamy trochę na dnie żeby zrobić esy floresy na wierzchu) miksując na wysokich obrotach. Wylewamy masę na ciasteczkowy spód. Zatapiamy w serniku równomiernie maliny. Pozostałym żelem "skrapiamy" (ja zrobiłam to małą łyżeczką) sernik i rozciągamy kropelki za pomocą wykałaczki. Wstawiamy ciasto na kilka godzin do lodówki do całkowitego
stężenia.
whiness - Bardzo się cieszę, że się podoba :) madlene17 - Miło mi :) Łucja - Dziękuję :D Martha - Dziękuję bardzo :) Karolina P - Polecam! :) Bee - Ale wiesz, chodzi o to, że musiałam użyć czegoś z paczki, a żelatyna ma swoich przeciwników :) Salvador Dali - Pewnie, że lepsze, to jest naturalny, malinowy róż :D Dziękuję :) ola in the kitchen - Dziękuję! :D
Apetyczny ten sernik, a te wzorki na wierzchu najbardziej mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, te wzorki są fantastyczne:)
OdpowiedzUsuńpyszny serniczek :) wzorki urocze :D
OdpowiedzUsuńWspaniale wygląda! : )
OdpowiedzUsuńWzory na wierzchu są śliczne!
A ja właśnie zastanawiałam się co zrobić z jogurtem i malinami, które mam w domu... :-)
OdpowiedzUsuńAle przecież żelatyna jest bardzo naturalna! I dobrze robi na stawy i paznokcie :-)
OdpowiedzUsuńaj tam, żelatyna to żelatyna-lepsze to niż zabarwiacze, czy sztuczne aromaty!
OdpowiedzUsuńWyszedł ci idealny :)
A ten mus-mmmniam! :D
Jak dla mnie pyszne, malinowe cudeńko! :D
OdpowiedzUsuńwhiness - Bardzo się cieszę, że się podoba :)
OdpowiedzUsuńmadlene17 - Miło mi :)
Łucja - Dziękuję :D
Martha - Dziękuję bardzo :)
Karolina P - Polecam! :)
Bee - Ale wiesz, chodzi o to, że musiałam użyć czegoś z paczki, a żelatyna ma swoich przeciwników :)
Salvador Dali - Pewnie, że lepsze, to jest naturalny, malinowy róż :D Dziękuję :)
ola in the kitchen - Dziękuję! :D
piękny a te esy floresy dają super efekt
OdpowiedzUsuń