Pewnie już się domyślacie, ale spieszę z wyjaśnieniem. Otóż podczas jego wykańczania moja mama zapytała czy robię zapiekankę, bo ścieram ser na truskawki.. ;) Ale nie obawiajcie się, całość nie trafiła do piekarnika i nie była zapiekana, spędziła za to kilka godzin w lodówce i na wierzchu nie ma sera, tylko po prostu biała czekolada :) Podobieństwo jest jednak łudzące i można "postraszyć" trochę rodzinę, czy znajomych, że zrobiliście dla nich słodką zapiekankę z truskawkami i serem ;)
Na blogu gości już przepis na tiramisu, ale z malinami, jednak zostawmy go sobie na sierpień (wiem, wiem, już teraz można kupić maliny, ale to nie to samo, co te zerwane z własnego ogródka ;)) i póki co korzystajmy z wysypu truskawek, które świetnie komponują się z tym deserem.
Składniki (na dużą ceramiczną formę, ilość wystarczy też na 4 małe pucharki):
- ok. 20 podłużnych biszkoptów
- 60 ml mocnej kawy (podwójne espresso)
- 50 ml amaretto
- 3 żółtka
- 250 g mascarpone
- 3 łyżki cukru
- 300 g truskawek
- 50 g białej czekolady
Żółtka ucieramy z cukrem do białości na puch. Stopniowo łyżka po łyżce dodajemy do masy jajecznej serek mascarpone.
Układamy w naczyniu warstwy: biszkopty, masa serowa, ćwiartki truskawek i 25 g startej czekolady. Z kolejną postępujemy analogicznie (u mnie wyszły 2 warstwy). Przykrywamy całość folią aluminiową i wstawiamy na kilka godzin do lodówki żeby deser dobrze się schłodził.
Smacznego! :)
Wygląda obłędnie :)
OdpowiedzUsuńJakie to musi być pyszne<3
OdpowiedzUsuńJeny, to zdjęcie w przekroju sprawiło, że umieram z głodu... Też chcę taki deser! :)
OdpowiedzUsuń