7 listopada 2014

Rogale marcińskie.

Zacznę dziś od opowieści o tym, jak poznałam się z rogalem marcińskim i bynajmniej nie było to "spotkanie" przyjemne. Miało to miejsce na pierwszym roku studiów, czyli w zasadzie nie aż tak dawno, kiedy to postanowiłam w końcu posmakować słynnego rogala i kupiłam go.. w markecie. I to był wielki, przeogromny błąd, bo ta znajomość zaczęła się bardzo źle. Po zjedzeniu rogala jedynie przypominającego (jak się później okazało) oryginał, byłam bardzo zawiedziona i dziwiłam się, czym Ci Poznaniacy się tak zachwycają (zresztą nie tylko oni)? Chciałam o tym zapomnieć jak najszybciej. Zrażona pierwszym spotkaniem, nie miałam większej ochoty próbować dalej. W ubiegłym roku "złamałam się" i skusiłam się na bydgoski odpowiednik Marcinka (z racji, że zobaczyłam go w ulubionej cukiernio - piekarni pod blokiem) i niestety znów się zawiodłam. Do Poznania było mi jakoś nie po drodze i wciąż nie miałam okazji spróbować tego prawdziwego.

Dopiero niedawno, bo dwa miesiące temu udało się i posmakowałam rogala marcińskiego z certyfikatem, podczas jedno z regionalnych festiwali smaku i to było to :) Wypełniony białym makiem po brzegi, sycący i pyszny, tak powinno wyglądać nasze pierwsze spotkanie, ale cóż człowiek całe życie się uczy :)

Swoje błędy postanowiłam naprawić dodatkowo w domu i poświęciłam prawie cały dzień na zrobienie ich własnoręcznie. Zagniatałam, wałkowałam i chłodziłam ciasto, mieliłam masę makową, doglądałam swoich pierwszych rogali marcińskich dosłownie "z namaszczeniem", była to taka forma "odkupienia win", za to, że nasze początki nie były miłe ;) I choć może nie wyszły idealne, "od linijki", to było warto, bo smak był naprawdę idealny :)

A jutro w końcu jadę smakować do samego Poznania, poznać ich kolebkę - może uda mi się "dogadać" z rogalami, żeby zapomniały o tych nieciekawych początkach :)

P.S Skorzystałam z przepisu na rogale marcińskie, który znalazłam na blogu Margarytki i wzięłam także udział w tegorocznym, wspólnym wypiekaniu tych słodkości (wydarzenie na Facebook'u, do którego też możecie dołączyć klik), Was też do tego bardzo zachęcam - warto poświęcić jeden dzień na ich zrobienie, macie czas do 11 listopada, przed Wami długi weekend :)


Składniki (24 małe lub 16 dużych rogali):

Ciasto:
  • 1 szklanka ciepłego mleka
  • 30 g świeżych drożdży
  • 3 żółtka (2 białka zostawiamy do masy makowej)
  • pół łyżeczki ekstraktu z wanilii
  • 3,5 szklanki mąki pszennej tortowej
  • 3 łyżki drobnego cukru
  • szczypta soli
  • 3 łyżki masła (ok. 50 g) + 200 g miękkiego masła (do wałkowania)
Przygotowujemy rozczyn z 1/2 szklanki ciepłego mleka, 1 łyżki cukru i drożdży, mieszamy i odstawiamy na ok. 15 minut do wyrośnięcia (w ciepłe miejsce).
Żółtka ucieramy z 2 łyżkami cukru i ekstraktem waniliowym na kogel – mogel. 3 łyżki masła rozpuszczamy w małym rondelku.
Mąkę przesiewamy, dodajemy szczyptę soli i mieszamy w dużej misce.
Dodajemy rozczyn, pozostałe mleko i kogel mogel. Całość mieszamy i wyrabiamy, aż ciasto będzie sprężyste. Na koniec dodajemy roztopione, wystudzone masło i wyrabiamy jeszcze przez chwilę, aż ciasto wchłonie tłuszcz (ja pomogłam sobie drewnianą pałką). Wyrobione ciasto wkładamy do miski, przykrywamy folią i wstawiamy do lodówki na godzinę.
Schłodzone ciasto przekładamy na stolnicę lub blat i rozwałkowujemy na prostokąt (ok. 40 x 20 cm) – tak, aby krótsze strony stanowiły górę i dół. 200 g masła kroimy w plastry, układamy na cieście (od razu całe 200 g masła), a następnie rozsmarowujemy równomiernie na całej powierzchni. 1/3 ciasta składamy do góry, następnie składamy dolną część tak, by przykryła tę górną – wyjdą nam trzy warstwy. Dociskamy, obracamy o 90 stopni i delikatnie rozwałkowujemy na prostokąt (nie podsypujemy zbyt mocno mąką – ciasto jest plastyczne).
Składamy tak jak poprzednio na trzy części i wkładamy na kolejną godzinę do lodówki. Proces wałkowania i składania powtarzamy 3 razy za każdym razem obracając ciasto i chłodząc je między wałkowaniami przez godzinę. Po ostatnim rozwałkowaniu i złożeniu ciasto dobrze zawijamy w folię i wkładamy do lodówki na na całą noc (ja pominęłam całonocne chłodzenie).
Wyjmujemy ciasto z lodówki na 20 minut przed robieniem rogalików.
W czasie chłodzenia rogali warto przygotować nadzienie.

Nadzienie:
  • 350 g białego maku
  • 100 g masy marcepanowej (użyłam chlebka marcepanowego w czekoladzie - czekoladę wystarczy delikatnie odkroić)
  • 3/4 szklanki cukru pudru
  • 150 g orzechów włoskich
  • 100 g blanszowanych migdałów - bez skórki (użyłam płatków migdałowych)
  • 70 g suszonych fig
  • 70 g daktyli bez pestek (można użyć zarówno świeżych, jak i suszonych)
  • 3 łyżki kandyzowanej skórki pomarańczowej
  • 3 łyżki gęstej kwaśnej śmietany (18%)
  • 2 białka
  • 4 podłużne biszkopty, pokruszone na okruszki albo kawałek suchej chałki 

Mak, figi i orzechy zalewamy gorącą wodą (każde w osobnym naczyniu). Odstawiamy na 30 minut, a następnie odcedzamy i dobrze odsączamy (na drobnym sicie). Mak, orzechy, figi, daktyle i migdały dwukrotnie przepuszczamy przez maszynkę do mielenia z drobnym sitem. Masę marcepanową rozcieramy mikserem z cukrem pudrem i 3 łyżkami śmietany.
Do utartej masy dodajemy partiami zmielony mak z bakaliami i cały czas miksujmy na średnich obrotach. Dodajemy okruszki biszkoptowe, posiekaną skórkę pomarańczową i wszystko dokładnie mieszamy. Białka ubijamy na sztywną pianę, dodajemy do masy makowej i delikatnie mieszamy .
Masa powinna być zwarta, ale nie twarda (jeśli jest za mocno zbita można dodać łyżkę śmietany).
Ciasto rozwałkowujemy na prostokąt o wymiarach 65 x 40 cm i przeciąć wzdłuż długiego boku na 2 części. Każdy powstały w ten sposób pasek pokroić na 12 (albo 8) trójkątów. Rozsmarowujemy nadzienie, zostawiając mały margines na wszystkich bokach trójkąta – na postawie trójkąta pozostawiamy ok. 1,5 cm.
Brzeg trójkąta zakładamy na masę makową, na środku robimy nacięcie i delikatnie odginamy na boki, a następnie zwijamy rogale zawijając rogi pod spód (brzmi skomplikowanie, ale robi się łatwo - na blogu Margarytki znajdziecie instrukcję foto). Masa makowa ma prawo, a nawet powinna lekko wychodzić i być widoczna.
Gotowe rogaliki układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia zostawiając między nimi spore odstępy, przykrywamy ściereczką kuchenną i pozostawić do wyrośnięcia na 90 minut (muszą podwoić objętość, u mnie trwało to niecałą godzinę).
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni (u mnie góra - dół + termoobieg, po 10 minutach pieczenia zmniejszyłam do 160). Wyrośnięte rogale smarujemy jajkiem roztrzepanym z mlekiem, wstawiamy do gorącego piekarnika i pieczemy ok. 20 minut, aż się ładnie zarumienią. Studzimy na kratce. Jeszcze ciepłe lukrujemy i posypujemy orzechami (ja użyłam posiekanych orzechów laskowych i płatków migdałowych).

Lukier:
  • 1 szklanka cukru pudru
  • 1 łyżeczka soku z cytryny
  • gorąca woda 
Cukier puder ucieramy z sokiem z cytryny i niewielką ilością gorącej wody - jeśli jest zbyt gęsty dolewamy więcej wody).

Smacznego! :)

6 komentarzy:

  1. piękne zdjęcia jak zawsze :-) a rogale wyglądają bardzo apetycznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękne! Ja za swoje się zabieram dopiero jutro :) dużo pracy, ale widać że warto! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Łał! ale Ci wyszły! niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
  4. jak malowane! pozazdrościć domowych

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyglądają super! Gratuluję samozaparcia, mnie nie chciało się ich robić..

    OdpowiedzUsuń
  6. Agatko rogaliki piękne! Ja wciąż nie miałam okazji spróbować, ale liczę że kiedyś to nadrobię! : )

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...